jedyneczka hehe

34 4 5
                                    

Pov. Sophie

—dobrze, masz tutaj koszyk z jedzeniem dla babci, wiesz gdzie mieszka. Pamiętaj by nie zagłębiać się w las, idź tylko po ścieżce, dobrze?— powtarzała mi aż za dobrze znaną formułkę mama

—tak, tak, wiem co robić a czego nie— odpowiedziałam znudzona i wziełam od niej koszyk

—ehh, dobrze. Idź już— powiedziała

Szybko wziełam w rękę nożyk i schowałam go do koszyka, mama nic nie zauważyła. Dobrze. Wyszłam z domu i chwilę szłam ścieżką, lecz zaraz jak dom zniknął mi z pola widzenia skręciłam w las.

Szłam przez chwilę, aż zobaczyłam dobrze mi znaną polanę z grzybkami-halycunkami. Postawiłam koszyk na ziemi, koło starej sosny. Wyjełam z niego nożyk i poszłam zbierać grzybki. Te które ściełam, wrzucałam do kieszonki, którą zrobiłam z fartuszka.

Nagle usłyszałam szelest w krzakach niedaleko i cichy warkot. Puściłam fartuch i wszystkie grzybki jakie tam były wypadki na ziemię, a ja pewniej chwyciłam ostrze.

Z krzaków wyszła wielka wilko-podobna kreatura. Lekko wystarszona, celowałam w to coś nożem. Nagle to coś przemówiło

—co robisz w tym lesie dziewczynko?~— ja mu zaraz dam dziewczynke

—zbieram sobie grzybki-halucynki, nie widzisz? Może chcesz okulary mojej babci? Mają takie powiększenie, że napewno zobaczysz— odgryzłam się

—zobaczysz to ty moje wnętrze— zaczął na mnie warczeć

Lekko przybliżyłam się do niego, nadal celując w jego stronę nożem

—chętnie zobaczę twoje wnętrze, a ten nożyk mi zapewne pomoże— uśmiechnęłam się cwaniacko

Wilkołak uśmiechnął się na to, zamieniając się w bardziej ludzką postać

—wiesz co, już cie lubię— powiedział z wrednym uśmieszkiem —a co jakbym ci pomógł z babcią?— spytał

—z babcią sobie poradzę, dam jej tych grzybków do kanapek czy tam syropu i sama wyzionie ducha— odpowiedziałam, wracając do zbierania grzybów —ale jak chcesz możesz pomóc mi z mamą— popatrzyłam na niego z uśmiechem, a u niego zobaczyłam błysk w oku

—chętnie pomogę ci z matką— odparł —ale narazie choćby do twojej babci— mówił z uśmiechem i pomógł mi pokroić grzybki-halucynki i inne trujące grzyby wsadzić do jedzenia w koszyku

Gdy skończyliśmy, poszliśmy ścieżką w stronę domu mojej babki. Idąc obok Jacka, jak miał na imię wilkołak, uśmiechałam się i machałam lekko koszyczkiem z zatrutymi kanapkami, kurczakiem i syropem.

Wilkołak patrzył się na mnie jakoś tak dziwnie, lecz byłam w zbyt dobrym humorze, by się tym przejmować. Cieszyłam się że w końcu będę mogła się pozbyć i babki, i matki. Od dłuższego czasu chciałam je zabić, ale dopiero teraz nadażyła się dobra okazja

Gdy nareszcie przyszliśmy pod chatkę, zapukałam w drzwi. Z wnętrza domku odpowiedział mi dosyć słaby głos mówiący "wejść".

—poczekaj tutaj, nie chce jej wystraszyć— powiedziałam do chłopaka i zanim weszła usłyszałam niezadowolne warknięcie

Gdy weszłam do chatki, piersze co zobaczyłam to wielkie łóżko na którym leżała moja babka

—oh to ty— powiedziała mało zadowolona —miałam nadzieję że to leśniczy, ale to niestety tylko ty— stwierdziła z rozdrażnieniem

—tak, to tylko ja— odparłam z irytacją— matka kazała przynieść ci kanapki, kurczaka i syrop z soku brzozowego— powiedziałam, kładąc na jej stoliku koszyk

—mhm, w porządku. Skoro mi to dałaś, możesz już iść— odpowiedziała i wzięła koszyk do rąk

jasne— rzekłam i wyszłam zirytowana z jej domu, trzskając drzwiami

Po tym trzaśnięciu usłyszałam jeszcze komentarz babki: "te dzisiejsze dzieciaki to są w ogóle nie wychowane", mocno mnie to wkurzyło, ale postanowiłam nie wchodzić tam z powrotem, by się odgryść jakąś porzadną ripostą. Jack zauważył moje wkurzenie

—co się stało młoda?— spytał

—nic, tylko ta stara baba mnie wkurwia niemiłosiernie. Ona chyba myśli że jak jest starsza, to jest lepsza i może sobie na wszytsko pozwolić— odparłam próbując się uspokoić

—nie przejmuj się i tak jej zaraz nie będzie— poklepał mnie po ramieniu i uśmiechnął się na dwa ostanie słowa

—nie zamierzam— uśmiech również zagościł na mojej twarzy

—a teraz chyba najwyższa pora pozbyć się twojej matki?— zadał pytanie retoryczne

—owszem— powiedziałam wyjmując nożyk spod sukienki —czas się zabawić— uśmiechnęłam się szerzej

Szliśmy w ciszy, ale takiej przyjemnej. Cieszyłam się jak dziecko, które dostało lizaka. W końcu pozbędę się matki i tej wstrętnej baby na raz. Uśmiechnęłam się w myślach. Dwie pieczenie na jednym ogniu. Jack zauważył moją radość

—aż tak się cieszysz?— zapytał z lekkim uśmiechem

—tak! Nawet nie wiesz jak długo na to czekałam!— dałam upust ekscytacji, skacząc wysoko kilka razy —nareszcie będę mogła żyć sama, bez jakiś głupich zakazów— uśmiechnęłam się do niego

—widzę że naprawdę długo na to czekałaś— zaśmiał się —mam nadzieję że jej zwłoki mogę sobie zatrzymać? Tak jak twojej babki?— spytał

—jasne, bierz, nie chce wiedzieć więcej żadnej z nich heh— odpowiedziałam akurat jak widać było już mój dom z pomiędzy drzew

Gdy byliśmy pod drzwiami, zacisnełam mocniej dłoń na nożyku, który trzymałam. Nadal byłam bardzo podekscytowana, lecz by zabić matkę, musiałam się uspokoić. Po paru głębokich wdechach, powiedziałam do wilkołaka, że możemy już wchodzić

Plan był prosty: wchodzimy, Jack łapię moją matkę, a ja ją dźgam, oddaję zwłoki wilkołakowi, a sama zamieszkan sobie w tym domku, na moich zasadach.

Weszłam na luzie do domu i zawołałam Lily, moją matkę. Gdy zobaczyła Jacka, zaczeła się chisterycznie  wypytywać kto to jest, skąd go znam i co on tu robi. W tym samym czasie, chłopak podszedł do niej i złapał ją za szyję, a ja podeszłam i wbiłam nożyk między 3 a 4 żebra, aż po rękojeść.

Kobieta zaczeła się dusić krwią, ale nie mogła się uwolnić z mocnego uścisku na jej szyi chłopaka. Gdy w końcu przystała się ruszać, wilkołak wziął jej ciało pod pachę i podszedł do drzwi, a przy nich zatrzymał się i odwrócił w moją stronę

-nara młoda, mam nadzieję że jeszcze się spotkamy— powiedział i gdy otwierał drzwi powiedziałam

—napewno się jeszcze spotkamy heh— odparłam —nigdzie się z tąd ruszać nie zamierzam— rzekłam puszczając mu oczko

—jasne — zaśmiał się —wstąpie jeszcze po zwłoki twojej babki, a jak jeszcze nie umarła, to ją dobije— uśmiechnął się ciut psychopatycznie, na co ja się tylko zaśmiałam

—w porządku, odwiedź mnie jeszcze kiedyś— powiedziałam i zabrałam się za wycieranie krwi z noża

—oczywiście— puścił mi oczko i wyszedł

Uśmiechnęłam się do siebie

—może w końcu znalazłam przyjaciela— pomyślałam —a teraz czas to posprzątać

Odłożyłam nóż na stół i poszłam po mop, by wyczyścić tą krew z podłogi.

_____________________________________________

                                    1024 słowa

Yey, napisałam coś xD mam nadzieję że nie ma zbyt dużo błędów, ortograficznych czy interpunkcyjnych

Także, 21stone37 tutaj masz tą historyjkę z twojego pomysłu, zobacz sobie czy cuś

I Taki_Niemcy729 chciałeś przeczytać tego one shota, więc masz

A ja idę sprzątać w pokoju, до свидания

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Dec 17, 2022 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

jakieś gówno, aka krótkie historyjkiWhere stories live. Discover now