{}

22 2 0
                                    

Szliśmy przez noc korowodem wierzących. Księżyc wyglądał wyjątkowo mistycznie tej listopadowej nocy i rzucał wątłe pasy światła na pogrążoną w ciemności ziemię. Przewodził nam Guślarz, wszyscy szliśmy w ciszy, aby nie przywołać przypadkowo złych duchów. Nasze babki i dziady założyliby karaboszki, jednak odkąd ksiądz zamieszkał w miasteczku, jest to zabronione. Kamienne nagrobki wystawały zewsząd z ziemi, niby zęby bestii. Dotarliśmy na miejsce obrzędu, starej kaplicy. Guślarz otworzył mosiężne drzwi i tłum wieśniaków, wraz ze mną, wtoczył się do środka. Paru chłopów przykryło okna płachtami i zamknęło drzwi, w tym czasie ustawiliśmy się wokół trumny, centrum naszych obrzędów. W głębi krypty rozstawiony był już stół z jadłem, przygotowany na późniejsze obchody. Obok trumny palił się święty ogień, rozpalony chwilę wcześniej przez Guślarza. Przy ścianie, za Guślarzem, stał ołtarzyk z żertwą i darami dla Dziadów. Obrzęd rozpoczął się.

- Ciemno wszędzie, głucho wszędzie. Co to będzie, co to będzie? - rozległ się chór głosów pośród ciszy.

Guślarz rozpoczął swe zaklęcia, a my jak echo za nim powtarzamy.

- Ciemno wszędzie, głucho wszędzie. Co to będzie, co to będzie?

Guślarz już zaczyna czary, garść kądzieli zatliła się ogniem, i wraz z dymem ulatującym do góry na ziemię przybywają pierwsze Dziady.

Tuż pod stropem, niebiańskie światło się pojawia i przeobraża w parę istot anielskich o nieskalanych złem obliczach. Oh, nagle, rozlega się anielski głos, co uszy koi swym brzmieniem, to przemawiają dwa aniołki. Rózia i Józio, tak się przedstawili, powiadają o swawolach i zabawie, o życiu lekkim jak piórko, o tym, jak im nudno. I przestrogę swoją wygłaszają, ostrzeżenie dla nas, a my chórem powtarzamy:

- Bo słuchajmy  i zważmy u siebie, że według Bożego rozkazu, kto nie doznał goryczy ni razu, ten nie dozna słodyczy w niebie.

Aniołki dostawszy swe ziarna, znikają z kaplicy i Guślarz ponownie zaczyna swe czary. Na świętym ogniu kocioł wódki zapala, a ogień bucha w górę niczym jęzor jakiejś piekielnej istoty. Na co my powtarzamy:

- Ciemno wszędzie, głucho wszędzie. Co to będzie, co to będzie?

Niespodziewanie, nie w kaplicy, a za oknem, rozlega się upiorny głos. Czuję zaskoczenie zabarwione strachem. Co to za potwora, że do kaplicy wejść nie może? Widmo przedstawia się jako Pan rządzący wioską wiele lat temu i opowiada o swej karze. Guślarz pyta się, czego potrzebuje, aby trafić do nieba? Jednak Widmo nazywa go bluźniercą. Cóż to się dzieje? Za oknami rozlega się inny chór. Toż to ptaki nocne! Kruk i Sowa o żywocie swym powiadają. O winach Widma. W żyłach mrozi mi się krew. Co za człowiek dopuściłby się takich okropieństw? Widmo wyraża swoje przestrogi, a my jak echo za nim.

- Tak  musisz dręczyć się wiek wiekiem, sprawiedliwe zrządzenie Boże! Bo kto nie był ani razu człowiekiem, temu człowiek nie pomoże.

Guślarz odsyła Widmo i rozpoczyna kolejne czary. Zapala święcone ziele, a jego aromat, z początku łagodny, nasila się coraz bardziej i bardziej, gdy nagle przed moimi oczyma pojawia się boska dziewczyna. Tak piękna, czy aromat w głowie mi zawrócił? Lecz nie, Guślarz do niej przemawia, a ona otwiera swe piękne wargi i spowiada się z grzechów życia. Jej głos niczym pieśń, śpiewa o rzeczach smutnych, i wyraża przestrogę, którą powtarzamy.

- Bo słuchajmy i zważmy u siebie, że według Bożego rozkazu, kto nie dotknął ziemi ni razu, ten nigdy nie może  być w niebie.

Piękna Panna jednak oddalić się nie może, spełnienie jej prośby nie pomoże. Guślarz głosi jej los. Przez dwa lata błąkać po ziemi jeszcze się będzie, a potem będzie jej dane niebo.

Guślarz kończy swe obrzędy. Nachodzi mnie ulga, noc ta była pełna przeżyć. Myślami jestem przy kaszy z makiem i grzybami, gdy nagle stop! Pojawia się jeszcze jedna mara. Inna niż poprzednie, przerażająca do szpiku kości. Z głowy od razu wyparowało mi jedzenie a jedyne co pozostało to przenikający strach. Straszydło nie reaguje na przekleństwa i zaklęcia Guślarza. Pąsowa pręga zamiast serca i tym wzrokiem nieludzkim w pasterkę się wpatruje. Coś mi świta patrząc na pręgę, czyż to nie ten samobójca co z miłości odebrał sobie życie zeszłej wiosny? Guślarz rozkazuje wyprowadzić pasterkę, a my stoimy w przerażeniu. Upiór podąża za pasterką, a my ani śmiemy się ruszyć, wyczekując niespokojni o dalsze wydarzenia.

Bez TytułuWhere stories live. Discover now