R01 - NOC DO ZAPAMIĘTANIA

148 7 4
                                    


15 kwietnia 1912, północny Ocean Atlantycki

Na otwartym pokładzie transatlantyku panował chaos – każda osoba, która zdołała opuścić dolne pokłady, teraz walczyła o wolne miejsce w łodzi ratunkowej. Duże grupy ludzi stały przy tych łodziach, które jeszcze nie zostały opuszczone. Ludzie krzyczeli, przepychali się – każdy chciał znaleźć się w jednej z pozostałych szalup Titanica.
Nagle wszyscy pasażerowie usłyszeli charakterystyczny świst dobiegający z okolic mostka, a po chwili na czarnym niebie zajaśniała jasnożółta kula. To oficer ponownie wydał rozkaz wystrzelenie fajerwerków, licząc na to, że w pobliżu tonącego statku znajdzie się inny statek, który przybędzie na pomoc Titanicowi. Jednak pomoc nie nadchodziła.
Pani Elizabeth Normandy z domu Stuart, młoda kobieta mająca zaledwie dwadzieścia pięć lat, opuściła klatkę schodową pierwszej klasy i znalazła się na pokładzie otwartym. Za nią biegł jej mąż, William Normandy.
- Musimy znaleźć dla ciebie wolną szalupę i to szybko – stwierdził pan William. Elizabeth nie wiedziała co ma powiedzieć. Była przestraszona tym, co się dzieje. Niezatapialny statek właśnie idzie na dno, a ona jest na jego pokładzie.
William złapał ją za lewą rękę i zaczął prowadzić w stronę jednej z szalup na lewej burcie Titanica. Kiedy razem szli minęli starsze małżeństwo. Mężczyzna zaczął mówić:
- Nie, nie... Błagam cię Ida, wejdź do szalupy.
- Nie! – pani Ida lekko podniosła głos. – Izydor, jesteśmy ze sobą już czterdzieści lat i przysięgaliśmy sobie, że gdzie idziesz ty, tam idę i ja – pan Izydor już chciał dalej przekonywać swoją małżonkę do opuszczenie pokładu, ale pani Ida nie pozwoliła mu dojść do głosu. – Nie kłóć się ze mną, kochanie. Wiesz, że to nienajlepszy pomysł – pani Ida uśmiechnęła się.
Pan Izydor spojrzał na małżonkę i pokiwał głową w zrozumieniu. Potem oczy zamknął, a po jego policzku spłynęła duża łza. Przytulił panią Idę.
Gdy Elizabeth zobaczyła tę najczystszą formę miłości i po jej policzku spłynęła jedna łza.
Dotarli do jednej z szalup. Wokół niej zgromadzonych było bardzo dużo osób, którzy liczyli, że uda im się opuścić statek. Nie każdy jednak chciał się tam znaleźć, aby zrobić dodatkowe miejsce dla kobiet z dziećmi. Pewien czarnowłosy mężczyzna, ubrany w strój wieczorowy i z cylindrem na głowie przytulił swoją córeczkę i mówił jej, że ona popłynie szalupą z mamą, a dla tatusiów jest przygotowana inna łódź ratunkowa.
- Elizabeth! – pan William złapał swoją małżonkę i pociągnął ją jeszcze bardziej w stronę szalupy, przepychając się przez innych ludzi, którzy również chcieli ratować swoje życia.
Koło łodzi ratunkowej stał brązowowłosy oficer, który siłą oddzielał żony od mężów i dzieci od ojców. W szalupie czekał już kolejny oficer, czarnowłosy i o delikatnej twarzy, znacznie młodszy od swojego kolegi. Układał on w szalupie ludzi, aby pomieścić ich jak najwięcej.
- Do szalupy! – krzyknął starszy oficer i pociągnął Elizabeth oddzielając żonę od męża. Młodszy oficer chwycił damę i usadowił ją na drewnianej ławeczce szalupy.
- Koniec miejsc! – tym razem krzyknął ten młodszy.
- Odsunąć się od szalupy! Odsunąć się powiedziałem! – starszy ręką wskazał majtkom, uzbrojonym w białe pałki, że mają nie pozwolić pozostałym ludziom wejść do szalupy. – W dół – wydał rozkaz. Dwóch majtków, stojących przy dźwigach, zaczęło opuszczać szalupę.
- William! – krzyknęła Elizabeth i wyciągnęła ręce w stronę męża, jednak siedzący obok niej oficer krzyknął:
- Proszę usiąść na swoim miejscu!
Szalupa z sekundy na sekundę była coraz bliżej powierzchni oceanu, aż w końcu znalazła się na chłodnych wodach Atlantyku. Załoga zerwała sznury, które łączyły ją z Titaniciem. Teraz szalupa była pozostawiona sama sobie.
Załoga wyciągnęła drewniane wiosła i zaczęła napędzać niewielką łódź ratunkową, aby znaleźć się jak najdalej od tonącego statku.

Elizabeth zaczęła płakać. To miało być małżeństwo idealne. Kochała Williama całym swoim sercem. Mieli spędzić czas w Stanach Zjednoczonych. A teraz? A teraz wszystko przepadło. Elizabeth jest w szalupie, a William pozostał na pokładzie Titanica. W jedną sekundę została pozbawiona całej wspólnej przyszłości, która miała być tak piękna... Płakała coraz więcej, jednak jej płacz nie był jedyny. Pozostałe kobiety, które również zostały oddzielone od swoich mężów, także płakały. Płakały i dzieci, którym dane będzie dorastać bez ojców. Życia setek ludzi właśnie runęły w gruzach.
Elizabeth zastanawiała się, dlaczego ze wszystkich możliwych statków, które płynęły do Ameryki, musiała wybrać akurat ten, który został skazany na zagładę. Największy statek świata, największy ruchomy obiekt stworzony ludzką ręką, definicja luksusu... RMS Titanic... Ten, który miał być niezatapialny, właśnie tonął, aby wkrótce na dnie dołączyć do wszystkich innych statków i okrętów, które zatonęły przed nim...
Czy ktoś to zaplanował? Czy przeznaczeniem Elizabeth było wybrać akurat rejs Titaniciem? Nie, to zwykły przypadek... Elizabeth, nie analizuj za wiele, to tylko nieszczęśliwy wypadek... powtarzała sobie w myślach młoda kobieta.

Ta noc zapisze się nie tylko w historii podróży transatlantyckich. Zapisze się też na zawsze w pamięci tych, którzy przeżyli. A ci, którzy znaleźli miejsce w szalupach, zawsze będą słyszeć ten krzyk...
Dookoła było cicho. Atlantyk był spokojny jak chyba nigdy wcześniej, a niebo nad oceanem było po prostu piękne, bowiem widać było wszystkie konstelacje i inne gwiazdy, które obserwowały, jak Titanic tonie.
W ciszy tej było doskonale słychać krzyki ludzi, którzy zostali na pokładzie. Wiedzieli już, że nie ma dla nich ratunku, toteż jedyne co im pozostało to krzyczeć.
Połowa Titanica była już pod wodą. Pasażerowie, którym nie udało się uciec, gromadzili się na rufie, aby tam zmierzyć się z nadchodzącą śmiercią. Nawet z dużej odległości było widać, jak ludzie, którzy nie chcieli iść na dno ze statkiem, postanowili zakończyć swoje życie samodzielne, skacząc z rufy do chłodnej toni Atlantyku.
Nagle światła na Titanicu zgasły. Słychać było tylko krzyki przerażonych pasażerów oraz dźwięki samego Titanica. Po chwili koszmar zmierzał ku końcowi – pomiędzy drugim a trzecim kominem zaczęły pojawiać się pęknięcia, aż w końcu kadłub podzielił się na pół jak zapałka. Ważąca kilkanaście tysięcy ton rufa, która do tej pory unosiła się nad wodą, nagle zaczęła opadać. Nie było ratunku dla tych, którzy znaleźli się pod nią – wszyscy zostali zmiażdżeni przez statek, który miał być statkiem marzeń. Rufa ponownie zaczęła lekko unosić się ku górze i skręcała na lewą burtę. Ludzie krzyczeli jeszcze głośniej.
W końcu napis Titanic na rufie zniknął pod wodą, a setki, jeśli nie tysiąc ludzi, zaczęło walczyć o przetrwanie z lodowatą wodą Atlantyku. Ich krzyki słychać było we wszystkich szalupach.
Elizabeth zatkała uszy.

Po chwili wszystko się rozpłynęło, a Elizabeth otworzyła oczy. Znów była w swojej sypialni w nowojorskim hotelu. Wstała szybko z łóżka i spojrzała na kalendarz. 1925 rok. Czyli to był tylko zły sen...

Morderca na pokładzieWhere stories live. Discover now