5.Brak prądu

20 2 0
                                    

- No to jesteś już przed twoimi domem. - Blondyn spojrzał na budynek za mną.

- Dzięki za towarzystwo i chęci odprowadzenia mnie. - Spojrzałem z zadowoloną miną na chłopaka.

- Nie masz za co dziękować przecież. Po prostu miło się z tobą rozmawiało Nicolasie. - Oliver się uśmiechnął.

- No to miłego wieczoru dla ciebie. - Z jakiegoś powodu niezręcznie się trochę zrobiło. I uścisnąłem jego rękę.

- Tak miłego wieczoru Niko... - Chłopak uścisnął mi dłoń.

    Jednak nagle słychać było wycie wilka i po tym psy z okolicy zaczęły szczekać i dziwnie się zachować. Jakby czegoś się bały i Oliver również zaczął się inaczej zachować.

- To do poniedziałku. Chociaż może jeszcze się w weekend spotkamy. - Po tych słowach szybko wsiadł na rower i odjechał.

    I to tak szybko, że nie zdążyłem nic powiedzieć, więc trochę zdziwiony poszedłem odstawić rower na miejsce. A po czym wszedłem do domu, gdzie na wejściu czekała już moja kochana mama z uśmieszkiem na jej pięknej twarzy. A oznaczało to jedno u niej.

- A z kim tak rozmawiałeś? - Zapytała i dalej mając ten uśmiech na twarzy.

-Znajomy, którego dziś poznałem w szkole. I już się tak nie uśmiechaj tym uśmieszkiem. - Powiedziałem lekko zdenerwowany.

- A to już uśmiechać się nie można? I niech ci będzie, że to tylko znajomy. - Zrobiła na słowie znajomy cudzysłów w powietrzu.

     Spojrzałem na nią z zażenowaniem i lekkimi spieszeniem się na twarzy. A do tego już nic więcej nie powiedziałem, bo brak mi słów na jej insynuacje.

- No dobra Niko chodzi na obiad. I masz się nie obrażać na swoją ukochaną mamę. - Ponownie się uśmiechała tym razem, już normalnie. A po tym poszła do kuchni.

     Zamknąłem drzwi wejściowe za sobą i z pleców zdjąłem plecak. Po czym odstawiłem go przy schodach. A po tym poszedłem do kuchni. Od razu podszedłem do stołu, by do niego usunąć.

- Gdzie do stołu z brudnymi rękami. Ręce umyć, a nie i dopiero do stołu. - Zdzieliła mnie lekko ze ścierki, która wycierał talerze po dłoniach.

- Ała mamo. - Spojrzałem na nią wkurzony lekko.

- Już mi myć dłonie sio. - Machała ścierką w ciągu dalszym.

     A ja jedynie mruknąłem coś pod nosem i poszedłem umyć ręce pod zlewem. Nie powiem trochę zabolał ta ścieraka. Już nic nie powiedział. Jedynie poszedłem umyć dłonie, tak jak chciała. Niestety gdy szłam do łazienki dostałem w tyłek z ścierki.

-A to niby za co!? - Spojrzałem na nią i po czym poszedłem do łazienki.

     Mama jednie się uśmiechała wrednie. Jak byłem w łazience to, w tym czasie mama podał obiady na stół. A była to lazania z przepisu babci, która robiła dość często. No to cóż jak wróciłem do kuchni, to od razu zaczęliśmy jeść obiad.

- Jak tam mamo sprzedaż starego domu w Beacon Hills. I jak tam w pracy? - Zapytałem z ciekawości co u niej słychać, a nie tylko ona mnie przepytuje ciągle.

- A całkiem dobrze, w pracy urwanie. Duża ilość osób trafiła do nas dziś. Ponoć atak zwierzęcia i mieli sporo ran do zszycia. - Spojrzała na mnie zmartwiona lekko tym co się stało.

- To straszne. Miejmy nadzieję, że to jednorazowa akcja i więcej ich nie będzie. - No nie powiem dziwne to zdarzenie z tymi ludźmi.

- Pewnie masz rację i mam nadzieję, że więcej ofiar nie będzie. - Mama spojrzał na mnie i po czym dodał.

Shapeshifters Blood: Smocze Serce[✓]Where stories live. Discover now