★ Prolog

34 9 8
                                    

[...]

     Poczuła jak ziemia pod nogami zaczyna całkowicie się osuwać. W jednej chwili głębia wessała jej tułów. Wyciągnęła ręce do góry na tyle intensywnie, że zabolały ją wszystkie mięśnie. Miała nadzieję, że dosięgnie czegokolwiek, co pozwoliłoby jej przeżyć. 

     Słyszała lament Onatel, słyszała Mashio, który dociskał głowę kobiety do swojej piersi i słyszała świst powietrza i szelest liści dębu. Dzisiejszego dnia poruszyły się one po raz pierwszy od pięćdziesięciu lat.

     Zamknęła oczy. Nie była gotowa na śmierć. Przerażenie rozerwało jej serce na strzępy.

     Ziemia osunęła się, tworząc zapadlinę. Poczuła stanowczy uścisk, który otoczył jej prawy nadgarstek i nim zdążyła się zorientować, wisiała nad olbrzymim dołem. Stopy Grace bezwładnie chybotały w powietrzu. Nie miała sił, aby nimi poruszyć. Zrobiła to jednak palcami dłoni i pod dwoma opuszkami poczuła rozgrzaną skórę. Podniosła głowę. Natychmiast napotkała spojrzenie złotych oczu młodego mężczyzny, który zawieszony nogami o korzeń dębu, właśnie uchronił ją przed śmiercią.

     Po chwili została wciągnięta na powierzchnie.

     — Jesteś mieszkańcem tego drzewa — wycedziła. Młodzieniec zmrużył powieki i oblizał spierzchnięte wargi. Miał nienaturalne jasne włosy, związane w warkocz i schowane w kołnierz purpurowego durumagi. Spod pasm na czubku głowy wystawały mu szpiczaste uszy Syberiana Husky. Dopiero teraz spostrzegła ten detal w jego wyglądzie.

     — Jestem Sao. Wilczy demon z Sashki.

     Na krótką chwilę pojawienie się mieszkańca dębu przyćmiło tragedię. Olivier zniknął gdzieś pod powierzchnią ziemi. 



Przeklęty - Cierń ŻyciaWhere stories live. Discover now