7.Moment prawdy

23 3 2
                                    

     Sprzątanie parteru skończone, do tego pranie zrobione i rozwieszone. Zaczęłam myśleć, co następnie muszę zrobić. A po czym przypomniałam sobie, że mój syn z gościem śpią jeszcze. Trzeba chyba ich w końcu obudzić. No trzynasta godzina już dobija. Bo ile można spać, chociaż weekend jest. Jednak z drugiej strony tak łada pogoda dziś, szkoda ją marnować.

- Nicolas wstałeś już!! - Krzyknęłam, idąc schodami do pokoju mojego syna.

     I jak mogła się spodziewać odpowiedź z jego strony brak. Więc zapewne dalej śpi jak zabity z tym swoim kolegą. Ciekawe czy ta dwójka dalej, tak blisko siebie śpią. Tak jak to było sześć godzin temu, gdzie praktycznie się obejmowali. I teraz pytanie, czy dalej będzie twierdził, że to tylko kolega. A może jednak coś więcej nimi jest. Chociaż znając go, będzie się wykręcał. Jednak dobrze, że zrobiła im zdjęcia. Po chwili już była przed drzwiami pokoju Nicko i po czym weszłam do środka. I tak jak myślała, spali dalej sobie smacznie. Chociaż teraz chłopaki spali oddaleni od siebie. A nie powiem, że szkoda, bo tamten widok był dość słodki. Jednak cóż czas ich obudzić w końcu.

- Nicko wstawaj, już jest popołudnie. - Podeszłam bliżej i szturchnęłam mojego syna w ramie.

     Jednak to dawało dość marne skutki szturchanie i mówienie po cichu.

- Nicolas wstawaj! Już jest trzynasta i chyba całego dnia nie prześpisz! - Tym razem powiedziałam dużo głośniej i potrząsnęłam nim mocniej.

- Części mamo. - Odezwał się Nicolas i po czym podniósł się do siadu.

- Dzień dobry pani Rodriguez.. - Po Nicolasie wstał jego znajomy i przetarł oczy.

- Dzień dobry chłopaki. Dobrze ja zrobię wam dwóm śniadanie. A wy chłopcy ogarnijcie się i za moment widzimy się w kuchni. - Po tym w końcu jeden, jak i drugi się obudził, więc ja zaczęłam iść w stronę drzwi wyjściowych z pokoju syna.

- Dobrze mamo będziemy za jakiś czas na dolę. - Nickolas w tym momencie ziewnął.

      Przed wyjściem z pokoju spojrzałam na te dwójek i uśmiechnął się do nich. I jak tylko wstali z łóżka, to wyszłam z pokoju i poszłam do kuchni. Oczywiście zamknęłam za sobą drzwi. A po czym zeszła po schodach przy okazji trochę jeszcze salon posprzątała.

༻𓆩⧫𓆪༺

       Jak tylko mama wyszła z mojego pokoju. Zerknąłem kątem oka na blondyna i po tym poszedłem do kartonu z ciuchami. Zapewne te z szafy zostały zabrane do prania. Mama naprawdę potrafi się dobrze skradać, że jej kompletnie nikt z nas nie słyszał.

- Twoja mama jest bardzo miła. - Odezwał się jako pierwszy Oliver.

- Tak masz rację. Jednak ten uśmiech znając moją mamę, to coś więcej znaczy. - Spojrzałem na znajomego.

- Co może być takiego złego w uśmiechu? - Zdziwił się blondyn na to co powiedziałem.

- Po prostu mama ma kilka rodzajów uśmiechów. A każdy coś znaczy, ale to teraz nieistotne lepiej się ogarnąć. - Złapałem kilka ubrań.

- Aha. Dobrze wiedzieć. I masz rację niech lepiej, nie czeka na nas za długo w takim razie. - Oliver spojrzał na mnie z uśmiechem.

- No to więc ty może pierwszy pójdziesz do łazienki. I jak chcesz, to może prysznic wziąć. - Również odpowiedziałem mu z uśmiechem na twarzy.

- Em.. Jesteś tego pewny, nie wzięłam z sobą nic. - Chłopak lekko się zdziwił i patrzył się na mnie.

- Czekają to łap. Mam nadzieje, że za dużo nie będą. - Podszedłem do szuflady z bielizną i rzuciłem dla niego.

Shapeshifters Blood: Smocze Serce[✓]Where stories live. Discover now