2. Między światami

637 78 439
                                    

Bardzo dziękuję wam za zaangażowanie! Mamy ponad 400 wyświetleń i 70 gwiazdek, a to dopiero 2 rozdział!


***

Jeden gest wystarczył, aby powstała jednolita, skalista powierzchnia nowej planety, dwa by zapłonął tam ogień, trzy by zaistniała grawitacja, siedem myśli tworzyło zaś wodę. 

Ci nieliczni, którzy potrafili tego dokonać, stanowili nową kastę: konstruktorów, władców  kolonii. Przez tysiąc lat rządzili oni Układem, powołując do życia kolejne, coraz okazalsze światy... Stali się bogami, ich myśli materią, a ich wola – czasem.

Przeznaczenie jednak zakpiło ze swoich władców. Było ich tak niewielu, że musieli poddać się wreszcie brutalności liczniejszych. I gdy ostatni ludzcy bogowie upadli, nad światem człowieka zapanowała ciemność.

Historia Ziemi i jej kolonii,

pisane ręką Ali Ashram.

Ziemia – rok 2008

W niedomytej szybie tramwaju, pełnej smug i odcisków palców, odbijała się twarz wychudzonej siedemnastoletniej dziewczyny o mysich, krótkich blond włosach. Miała jasną cerę, ładny prosty nos i kształtne usta, ale jej uroda zdawała się zupełnie przygaszona przez przepełniający ją smutek. Estera przesiąkała nim od stóp do głów i gdyby uczucia miały zapach to gorzki, cierpki aromat cierpienia i strachu, wypełniałby teraz cały wagon. 

Wiedziała o sobie głównie to, że w rzeczywistości jest zwykłą miernotą i nic w niej nie może być piękne ani dobre. Tak często słyszała podobne określenia z ust własnych rodziców, że święcie w nie wierzyła. Musiało tak być, inaczej jej życie wyglądałoby inaczej... jakoś lepiej...

Jeszcze raz zerknęła na swoje odbicie w szybie. Znoszone szare spodnie i biała bluzka z kołnierzykiem były na nią o dwa numery za duże. Mrukliwa i nietowarzyska, wyglądała po prostu źle i na zaniedbaną.

Na jej kolanach leżał mały plecak, w którym mieścił się cały dobytek. Dwie pary spodni, kurtka, koszulka, zapasowe buty, bielizna, kilka ulubionych książek, telefon komórkowy i trochę z trudem odłożonych pieniędzy. Niedużo. Tylko tyle, żeby przetrwać przez kilka tygodni. Później trzeba będzie sobie radzić jakoś inaczej.

Patrzyła na krople spływające po szybie i czuła się, jakby ktoś zamknął ją w szklanej bańce, unoszącej się na morzu. Fale rzucały ją coraz dalej od lądu w coraz głębszą, bardziej wzburzoną toń.

Uciekała. Nie pierwszy raz zresztą gnała gdzieś, byleby jak najdalej od tego miejsca, które z braku lepszego określenia nazywała swoim domem.

W tym momencie wydawało się jej, że nawet życie na ulicy będzie lepsze, plecy oparte o zimny beton, zesztywniałe ręce i nogi, zapach przepełnionego dymem i smogiem miasta, boleśnie starte od marszu stopy, smak czerstwego pieczywa i pleśniejącej żywności – wszystko, byleby nie "dom".

Zaczynało coraz mocniej padać. Mijała kolejne przystanki i z upływem czasu jej gwałtowne emocje stawały się nieco słabsze i mniej wyraźne. Zupełnie jak jej odbicie w szybie. Pojawiały się za to inne myśli, a wątpliwości dostawały się do jej umysłu. Czy postąpiła słusznie? Może za bardzo się pospieszyła ze swoją decyzją?

Jeszcze godzinę temu była gotowa na wszystko, byle tylko odciąć się wreszcie od tego, co ją otaczało, tej beznadziei i tych wszystkich ludzi, którzy krążyli wokół niej jak sępy nad trupem. Sprawiali tylko, że czuła się coraz bardziej nieszczęśliwa.

Konstruktorzy Światów (wolno pisane)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz