Rozdział 2

2.3K 126 30
                                    

Oczekiwanie było nieznośne. Każda sekunda dłużyła się Vittorii jak minuta, a każda minuta jak godzina. Leżąc na wyjątkowo twardym i niewygodnym łóżku, wsłuchiwała się w dźwięki zamku, starając się usłyszeć coś przydatnego. Jakąś rozmowę konkurentów z pokoi obok. Niestety nie słyszała nic i ta cisza była nieznośna. Nie docierały do jej uszu żadne odgłosy, nawet tykanie zegara. Zupełnie jakby z jakiegoś powodu pomieszczenia były wygłuszone. Wolała nie znać tego przyczyny.

Nie była pewna, ile czasu minęło, gdy drzwi pokoju się otworzyły. Nie zdziwiło jej, że nikt nie zapukał. Podniosła się szybko do pozycji siedzącej, natychmiast zakładając kaptur na głowę. Była gotowa na wszystko, ale i tym razem nikt nie zamierzał jej atakować.

W progu stała niziutka dziewczyna. Wyglądała jak dziecko. Albo zatrzymała się wyjątkowo młodo, albo jeszcze nie osiągnęła stosownego do tego wieku. Miała może dwanaście lat i zdawała się być zupełnie niegroźna. Jednak Vittoria szybko odrzuciła od siebie tę myśl. Biel jej włosów i czerwień oczu bardzo jasno sugerowały, że miała do czynienia z kolejnym wampirem, więc nie można było nieznajomej lekceważyć. Nie mogła oceniać tego, jak duże niebezpieczeństwo stanowiła po samym wyglądzie, bo ten często bywał mylący.

– Vittoria, reprezentantka aniołów? – Głos dziewczynki idealnie pasował do drobnej postury i dziecięcej buzi. Byłaby nieziemsko urocza gdyby nie fakt, że kiedy tylko się uśmiechnęła, można było dostrzec w jej ustach wampirze kły. To niszczyło idealny obrazek.

– Tak – potwierdziła Vittoria, nie zagłębiając się w szczegóły.

– Proszę za mną. – Po tych słowach odwróciła się na pięcie i wyszła na korytarz.

Teraz gdy drzwi były otwarte, dało się usłyszeć, że nie tylko ona została wyproszona ze swojego pokoju przez to dziecko. Gdy Vittoria przeszła przez próg, dostrzegła, że korytarz jest wypełniony innymi zawodnikami. Rozchyliła lekko usta z wrażenia. Nigdy nie widziała tylu różnych magicznych istot w jednym miejscu.

W trakcie pierwszego Roku Anioła była zbyt młoda, by to pamiętać, a do następnych obchodów już jej nie dopuszczano. Jako potępioną trzymano ją z dala od oficjalnych spotkań dyplomatycznych. W końcu, jaka normalna rasa pochwaliłaby się kimś takim jak ona?

Tym dziwniejsze było to, że teraz pozwolili kobiecie reprezentować anioły. Nie zastanawiała się nad tym długo, zbyt wiele nadziei i radości jej to przyniosło, ale może powinna dociec skąd ta zmiana?

Obecnie nie było już na to czasu. Znalazła się w centrum wydarzeń, stojąc w korytarzu z innymi, mniej lub bardziej magicznymi istotami. Na wątpliwości dotyczące wyboru akurat jej na zawodnika aniołów, było już za późno. O wiele za późno.

Dostrzegła piękną kobietę o ostro zakończonych uszach i złotym warkoczu do samej ziemi, w który wpleciony miała fioletowe kwiaty i jasnozielone pnącza. Obok niej stała równie urodziwa dziewczyna. Miała bladą cerę niczym najlepsza porcelana i kontrastujące z nią czarne włosy. Gdy się uśmiechała, widać było, że wszystkie jej zęby są zaostrzone jak u rekinów mieszkających w morskich wodach. Dalej w tłumie wyróżniał się szatyn o gęstej brodzie i złotych oczach, który jako jedyny nie miał na sobie ani eleganckiego stroju, ani ubrań przeznaczonych do walki, a zwykłą, bawełnianą koszulę i luźne, kraciaste spodnie. Nietrudno było zgadnąć, kim są. Elf, banshee, wilkołak. Każde z nich stanowiło niemal kwintesencję podań i stereotypów, które można było znaleźć w książkach bądź usłyszeć w tawernach.

– Witaj ponownie, Tori. – Usłyszała znajomy głos, ale nieznaną... ksywkę? Zamrugała skonsternowana, obracając się w stronę poznanego wcześniej Lucasa. Skrócił jej imię do „Tori".

Do nadejścia ciemności [PREMIERA 22.07.2024]Donde viven las historias. Descúbrelo ahora