7. Mrok

383 59 255
                                    

Witajcie kochani! Przede wszystkim dziękuję wam za 2000 odsłon!

Cieszę się, że czytacie i mogę zapewnić wam nieco rozrywki. Poniższy rozdział, szczególnie jego pierwsza część, była najtrudniejszym fragmentem tekstu, jaki napisałam do tej pory - może ze względu na fabułę, może dlatego, że tak ciężko oddaje się w słowach SFX i ciesze się, że w ogóle mogę wam go zaprezentować, bo było to naprawdę spore wyzwanie, które zmęczyło mnie wręcz fizycznie. Dajcie znać, jakie są wasze odczucia.

***

„Jestem ciałem, jestem kością. Weź mój strach i przemień go w złoto. Strach jest prochem. Jestem złotem, jestem kością. Weź mój ból i przemień go w diament. Ból jest prochem. Mogę go strzepnąć ze swojej dłoni. Pył nie przylega do mojego ciała."

                                                                                                                                        Cytat z Księgi I Domu Kości,

                                                                                                                                            pisane ręką Achai Ossa

Niebieskie światło pulsowało miarowo jak skrupulatnie odmierzane oddechy lub uderzenia serca.

Błysk. Błysk. Błysk.

Wokoło panowała cisza, którą znienacka rozproszył straszliwy grzmot.

Sypki, szklący się diamentami, złoto czarny piasek rozmył się, jakby w ogóle nigdy nie istniał, a zamiast niego pojawiło się intensywne uczucie gorąca. Żar narastał coraz mocniej, zaś migocząca niebieskawa poświata, zamieniała się stopniowo w plejadę gorejących płomieni, przynoszących ze sobą trudny do opisania ból.

- A więc to był tylko sen i teraz rzeczywiście umieram - pomyślała Estera, trzymając Adama za rękę.- Fala wybuchu ogłuszyła mnie i sekundy zmieniły się w dni. Byłam gdzieś... wewnątrz własnej głowy.

Ogień wyglądał niczym pęki kwiatów, rozwijające się płatki czerwono-rdzawych róż. Stawały się większe i coraz bardziej rozpychały się w powietrzu, wypełniając pustą przestrzeń pomiędzy nieistniejącą już ścianą, a ledwo trzymającą się podłogą. Odłamki, powstałe z rozerwanej ściany, leciały teraz na wszystkie strony i mogły zabić w każdej chwili.

Grunt pod nogami zaczynał się już kruszyć i korzenie gorąca wpijały się w popękaną podłogę. Dywan palił się pod stopami, niesamowita energia pożerała wszystko, co napotkała na swojej drodze, by zamienić to w kupkę nędznego, przetrawionego przez niszczycielską siłę, popiołu.

A jednak wciąż działo się coś niezwykłego i niewytłumaczalnego, bo Estera widziała wszystko tak dokładnie, jakby ktoś zatrzymał film, a następnie puścił go w zwolnionym tempie. Czas płynął... ale inaczej.

Dziewczyna spróbowała coś powiedzieć, ruszyć się, jednak fala uderzeniowa napierała na jej ciało z taką siłą, że nie mogła nawet drgnąć. Ledwo otworzyła oczy, by zobaczyć przed sobą przerażoną twarz Adama, który wpatrywał się nie w płomienie, lecz w powiększający się punkt nad ramieniem Estery. W jego dziecięcych oczach nie było wcale strachu, jedynie niesamowite zdziwienie.

Dwa wiszące cienie, nabierały właśnie barw i kształtów, wyłaniając się z szarego dymu, który pojawił się wraz z pierwszym grzmotem.

Teraz Adam i Estera widzieli je już wyraźnie: krępą, silną brunetkę i bladą kobietę, której oczy lśniły wyraźnym podnieceniem wymieszanym z lękiem.

Konstruktorzy Światów (wolno pisane)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz