10. Aurora

271 49 138
                                    


„Aurora i Nyks wspólnie rządzą ostatnią z kolonii Układu. Od tej pierwszej wzięła ona swoją nazwę, druga jest tam prawdziwą królową. Chociaż mieszkańcy planety żyją w wiecznym świetle, noc mieszka w sercu każdego. Dusza Aurorczyka okryta jest mrokiem tak jak i ciemna strona ich planety".

Religie nowych kolonii.

Izabela zniżyła lot, wchodząc w atmosferę niewielkiej planety. Statek, którym czasowo dysponowała, był małą i niewygodną blaszaną puszką, a w dodatku sprawiał wrażenie, jakby miał rozlecieć się przy większej prędkości. Posiadał szerokie skrzydła i silniki nadające się już do naprawy, kadłub w kształcie srebrnej głowy łabędzia z namalowaną wyraźną czerwoną linią, pociągniętą przez dziób i chociaż zaprojektowano go z pewną zauważalną gracją, to w rzeczywistości był złomem, którego era świetności dawno już przeminęła.

Ubrana w granatowy płaszcz z rozcięciem na dłonie zamiast rękawów oraz w obcisły, skórzany, beżowy strój pilota, Izabela lądowała właśnie na końcu cywilizowanego świata, w miejscu zwanym potocznie „Granicą Światła". Promienie stawały się tam blade i rozproszone przybierając barwę jasnego bursztynu, ciepłego cytrynu i gładkiego różowego kwarcu. Nie było ich zbyt wiele, wciąż jednak uparcie przebijały się przez mrok próżni, niosąc ze sobą życie, które w tej kolonii przybierało niezwykłe formy.

Mała, sztuczna planeta o nazwie Aurora, skierowana frontem do resztek światła z elektrowni słonecznych, wcale się nie obracała, w efekcie czego na jednej półkuli panowała ciągła noc, a na drugiej wieczny świt, zaś klimat przypominał niekończący się wiosenny dzień lub zimową noc.

Połacie podobnych do krokusów roślin kolebały się na wietrze, kładąc się wzdłuż łąk pod wpływem podmuchów niczym łany zboża, tworząc ciągnące się dywany różu i bieli. Kolonia była niezalesiona, porastały ją za to poskręcane, niskie krzewy i pachnące mchy wrzynające się w rozległe, niewysokie, potężne skały. Głazy wygładzone i wyrzeźbione przez wiatr nagle wyrastały spośród traw, przypominając szkło wyrzucane na plaże przez fale.

Na Aurorze nie było mórz i oceanów, ale jej zieloną skórę oplatały strumienie, spienione rzeki, rozbestwione potoki i niepokorne wodospady. Osnuwały planetę płytkim systemem błękitnych żył i granatowych tętnic, łączących się w olbrzymich jeziorach.

Druga część planety była zaś zupełnie martwa, zimna i niebezpieczna. Rajski świt przeradzał się tam w zmierzch, by ostatecznie ustąpić miejsca bezmiernej nocy, tak charakterystycznej dla Rubieży.

Izabela wylądowała w małym porcie i od razu sprzedała statek pierwszemu chętnemu kupcowi, wymieniając go przy okazji na pojazd zwany przez tutejszych kulą. Okrągły, przeszklony, o gracji ścigacza, lekko unoszący się w powietrzu, wyglądał jak bańka, która zawisła nad ziemią na sekundy przed uderzeniem. Kula wytwarzała swoje własne pole grawitacyjne, dzięki czemu usiany strumieniami teren nie stanowił już przeszkody w podróżowaniu.

Konstruktorka zupełnie celowo przedłużała drogę do miejsca, w którym na nią czekano. Chciała nasycić oczy światłem, zanim znowu znajdzie się na Rubieżach. Przyglądała się małym podobnym do czapli ptakom polującym na żyjące w potokach kałamarnice oraz walarom - dużym pokracznym istotom, o czterech uginających się łapach zakończonych kopytami. Miały pysk z krótką trąbą oraz gładką, srebrzystą sierścią i grzywę, zaś ich futro stanowiło cenny towar, porządany w całym Układzie.

I walary, i nurkujące w małych rzekach ptaki, umykały teraz przed sunącą przez bezdroża kulą, wydając z siebie piski oraz pełne oburzenia gniewne parsknięcia.

Teren nagle stał się bardziej górzysty, przerwany, od czasu do czasu, już nie potokami, ale głębokimi, zimnymi jeziorami. Izabela wreszcie zsiadła z kuli i spojrzała na malujące się w oddali pokaźne ludzkie siedlisko: niskie, okrągłe, pobielane budynki skupione blisko siebie, zbudowane na kształt wyrosłej na spróchniałej kłodzie grzybni. Tylko jeden budynek był piętrowy.

Konstruktorzy Światów (wolno pisane)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz