- Jak to możliwe? - zapytałam, czując, że się trzęsłam. Mój wzrok błądził po kamiennych ścianach. - Mówiłeś przecież, że wy przeżyliście przemianę w dzieciństwie. Czemu spotyka mnie to teraz?
Odwrócił się i przeszedł kilka kroków. Nagle przystanął. Spojrzał na mnie jak na niewiadomą.
- Od kiedy widujesz Lunę? - zignorował moje pytania, pewnie nie znając na nie odpowiedzi.
- Przyśniła mi się tylko raz. – Przeszukałam pamięć, ale nie przypominałam sobie, żebym widziała ją kiedykolwiek indziej. - Dzisiaj, kiedy jechałam autobusem z parku do Kristiana. Musiałam przysnąć i wtedy się pojawiła, choć wyglądało to trochę tak, jakbym wcale nie spała.
- Może to nie był sen – rozwiał moje wątpliwości. - Co ci powiedziała?
- Dała mi swój płaszcz, bo było mi zimno. – Uśmiechnęłam się pod nosem. - Myślałam, że to jakaś wróżka, bo mówiła takim proroczym tonem... Zaproponowałam jej pieniądze, ale ich nie przyjęła.
- Luny są nieśmiertelne, a do życia nie potrzebują właściwie niczego – wytłumaczył i przestał chodzić bez celu, tylko przykucnął na skalistym podłożu. - Utrzymują, że jedyną rzeczą, która je cieszy, jest równowaga we wszechświecie. Są jak duchy – nieśmiertelne i w jakiejś części bezcielesne. Mogą pojawić się dosłownie wszędzie, a potem zniknąć. – Zmarszczył brwi. - Dlatego tak zdziwiła mnie ta Luna, którą przed chwilą widzieliśmy. Nie zachowywała się jak cicha, pokorna obserwatorka naprowadzająca na dobrą drogę. – Uśmiechnął się kpiąco. - Poza tym było w niej coś mrocznego. Nie podoba mi się to. A do tego wyniosła stąd sporo Wody Prawdy, co jest surowo zakazane. Pewnie myślisz, że w moim świecie nie ma żadnych praw. Jednak jest kilka podstawowych zasad – a jedną z najważniejszych jest bezgraniczny zakaz wynoszenia Wody.
- Woda Prawdy? - Zdziwiłam się. - Jest jakaś święta czy coś?
- Można tak powiedzieć. Nie przywiozłem cię tu bez powodu. – Podszedł do stawu i przywołał mnie gestem. Stanęłam u jego boku, po czym spojrzałam w jego oczy odbijające blask wody. - Jaskinia i las są strażnikami tego miejsca. Woda Prawdy jest czymś mistycznym i ma ogromną wartość. Istnieje od wieków. Ukazuje prawdziwe oblicze istoty, którą jesteś. Zmywa to, co jest powierzchowne. Nie dzieli nas na tych dobrych i złych – mówił to z uznaniem i niemal radością. - Odbijając się w niej, jesteśmy równi.
Podążyłam za jego spojrzeniem utkwionym w głębię połyskującej żywym błękitem Wody Prawdy. Wstrzymałam oddech, kiedy zobaczyłam odbicie Christophera. Powinno nie mieć innych kolorów niż niebieski, a jednak przypominało lustrzane odbicie utopione w niebieskiej toni. A, co najdziwniejsze, odbiciem tym był około dwunastoletni chłopiec z zadziornym uśmiechem, rozwianymi blond włosami i niesamowicie mocno zielonymi, roześmianymi oczami. Nie czarnymi. Ścisnęło mi się serce.
- To ty z czasów przed przemianą? – Dotknęłam jego dłoni, by dodać mu otuchy.
- Tak. – Na jego ustach błąkał się cień spokojnego uśmiechu. Nie patrząc na mnie, dodał: - Nie zawsze wyglądałem tak strasznie.
- Ej, wcale nie wyglądasz strasznie – zaprotestowałam, zanim zdążyłam ugryźć się w język. Wyszło tak, jakbym wprost przyznała, że jest przystojny. Zacisnęłam usta, bojąc się, że ucieknie z nich coś jeszcze.
Parsknął śmiechem i zerknął na mnie.
- Nie było ani jednej chwili, w której cię przerażałem?
- Może i była. – Skrzywiłam się. - Ale to stare dzieje. Nie jestem taką panikarą, na jaką wyglądam. - "Drobne kłamstwo", pomyślałam.
Przekrzywił głowę, a usta przedstawiły tę jego sarkastyczną parodię uśmiechu.
![](https://img.wattpad.com/cover/61725827-288-k558525.jpg)
YOU ARE READING
Znaki Dusz. Odrodzenie [W TRAKCIE ZMIAN]
Fantasy"Spoglądały na mnie przeszywające na wskroś, ciemne niczym najgłębszy mrok oczy należące do blondwłosego nastolatka. - Przepraszam - wydukałam i wyminęłam go. Kątem oka zauważyłam jego krzywy uśmieszek. Przepychając się przez tłum, próbowałam ucisz...