ROZDZIAŁ X WIZJE CHODZĄ PO LUDZIACH cz.I

129 26 258
                                    

W odległości może półtora metra ode mnie, z rękami w kieszeniach zamszowej, brązowej kurtki stał Joseph. Na szczęście wydawało się, że nie miał przy sobie broni. Po tym, jak go zauważyłam, miałam tylko kilka chwil, by zastanowić się, co zrobić w takiej sytuacji. Gdybym nie chciała z nim porozmawiać, mimo że wcześniej prosiłam o ponowne spotkanie, mógłby nabrać podejrzeń. Co, jeśli zacząłby podejrzewać, że zmieniałam się w wampira energetycznego?

Z wahaniem otworzyłam okno, a wtedy zwinnie wskoczył do pokoju. Jego brązowe, połyskujące złociście i przypominające jesienne liście włosy były lekko rozczochrane, ale nie do tego stopnia, żeby wyglądał niechlujnie. Oczy miał tak niebieskie, że aż wydawały się świecić. Wyglądał jak ktoś z innej planety. A tymczasem żył w tym samym świecie, co ja.

- Chciałaś, żebyśmy spotkali się jeszcze raz, prawda? – jego głos miał w sobie nutkę czegoś, co mnie zaciekawiło, ale nie mogłam zidentyfikować, co to było. Zaduma? Wyzwanie? - A więc jestem.

Uniosłam brwi, dzięki czemu musiałam wyglądać komicznie. Zacisnęłam usta.

- Nie miałam na myśli schadzki w moim domu – szepnęłam, mając nadzieję, że mama nie słyszała reszty przez dziurę w ścianie. - Skąd wiesz, gdzie mieszkam?

- Nie musisz ściszać głosu – odparł melodyjnie, lecz nadal miał na ustach ponury grymas. Całkiem, jakby źle się czuł. - Nałożyłem na to pomieszczenie czar.

- Co nałożyłeś? - Wybałuszyłam oczy.

Tym razem on uniósł brew, a na jego twarzy pojawiło się chłodne rozbawienie. Oprócz kurtki miał na sobie granatowe dżinsy i białą, lnianą koszulę, której dwa ostatnie guziki były rozpięte, jakby ubierał się w pośpiechu. Musiał się przebrać w tym samym czasie, w którym byłam z Christopherem na niecodziennej wycieczce turystycznej do jaskini.

Christopher... Czy ten bardzo przyciągający chłopak czasem nie zaczynał mi się podobać? Mimo ogromnego wysiłku, który wkładałam w zachowanie zdrowego rozsądku? I co oznaczał ten prawie-pocałunek? Nie zdążyłam przemyśleć tego wcześniej i nagle uderzyło mnie to jak grom z jasnego nieba. Czyżby coś do mnie czuł? Dlatego chciał mnie pocałować podczas tańca? Ale jak mógł coś do mnie czuć, skoro znaliśmy się tak krótko? Czy miałby jakąś korzyść z oszukania mnie?

"Nigdy nie zrozumiem chłopaków", pomyślałam. Chociaż Kristian wydawał się być wyjątkiem.

- Czar – powtórzył Joseph ze zdziwioną miną. - Zaklęcie.

- Jak?

Przekrzywił głowę, jakby chciał prześwietlić mnie na wylot. Poczułam dziwne mrowienie w okolicach czoła, a dokładnie tam, gdzie powinno się znajdować trzecie oko. Zamrugał.

- Nadal nie mogę cię rozgryźć, nieznajoma – mruknął.

Przeszedł mnie dreszcz. Rozgryźć?

- Wolę, żebyś mnie nie gryzł – stwierdziłam z nerwowym uśmiechem. - Czytasz mi w myślach?

Tym razem jego wzrok skupił się na moich oczach.

- Venatorzy znają wiele sztuczek, ale mieszanie w głowach należy raczej do częstych zagrywek wampirów energetycznych. – Widząc moją minę, westchnął ze zrozumieniem. - Ale ty już coś o tym wiesz, prawda?

"Chcesz mnie zabić?" - to pytanie błądziło w natłoku napierających na mnie myśli. Jednak bałam się wypowiedzieć je na głos. Wyobraziłam sobie, że odpowiedziałby: „O tak. Z rozkoszą" albo „Zrobię to za pięć minut, tylko najpierw zapnę koszulę". "Z psychopatycznymi mordercami nigdy nic nie wiadomo", pomyślałam.

Znaki Dusz. Odrodzenie [W TRAKCIE ZMIAN]Where stories live. Discover now