ROZDZIAŁ IX

12 2 0
                                    

– Jak się czujesz? – pytają mnie o to po raz kolejny. Medyk ogląda mnie od stóp do głów, zapisując przy okazji coś na pergaminie. Król siedzi na krześle w rogu, udając, że czyta raporty, ale ja wiem, że bacznie się przysłuchuje naszej wymianie zdań.

– Ściągnijcie mi to – powtarzam po raz czwarty w tym tygodniu. – Ściągnijcie mi to, do kurwy nędzy! – Krzyczę, a mój ojciec unosi się z krzesła. Patrzy się na mnie zatroskany, a zarazem rozgniewany.

– Odpowiedz Marcusowi na pytanie, Lore – mówi chłodno, a jego dłoń znajduje się na moim ramieniu. Tylko on nie boi się mnie dotknąć. Od mojego w y b u c h u ludzie unikają mnie. Nie żeby mi to przeszkadzało, lubię spędzać czas sama.

– Duszę się. – Rozwieram dłonią dekolt, jakby miało mi to pomóc w oddychaniu. W rzeczywistości jest mi nadal tak samo źle.

– To efekt uboczny metalu. – Odpowiada medyk i notuje coś.

– Czy możecie jakoś to zniwelować? – Głos króla roznosi się po prawie pustej komnacie.

– Jak już mówiłem Królu, są one w fazie testów. Cały czas pracujemy nad nimi.

– I kto wam je testuje oprócz mnie? Kogo nimi jeszcze torturujecie? Tych, którzy nie trafili na szafot? A może macie ochotników? Takich z dobrej i nieprzymusowej woli? – Rzucam gniewnie biorą głęboki chust powietrza. Nie ważne, że płuca mam pewnie dobrze dotlenione, ale ja nadal czuję ciężar w sobie, który mnie dusi od środka.

– Przepraszam za swój wybuch. Zapanuje nad mrokiem. Obiecuje, że będę więcej ćwiczyć. – Zmieniam intonacje, a gdy dostrzegam zmartwienie w spojrzeniu ojca, klękam przed nim, nie zwracając uwagi na służbę i strażników. – Błagam cię ojcze. Nie skrzywdzę już nikogo. Przecież to był wypadek, wiesz o tym. Sam nie raz dałeś się pochłonąć emocją i nie ty jeden. Takie rzeczy się zdarzają – urywam na moment, badając jego twarz, czy moje słowa w ogóle do niego dochodzą.

– Błagam cię, uwolnij mnie od tych kajdan. One mnie krzywdzą. Czuję przez nie wszechogarniającą pustkę i nie mam czym oddychać. To wszystko sprawia mi taki ból, że czasami myślę, iż śmierć w tym wypadku byłaby wybawieniem. – Czuję, jak w oczach pojawiają mi się łzy. Król zaciska wargi, rozważając moje słowa. Widzę, że się waha, a ja w jego reakcji widzę nadzieje i wierzę, że naprawdę uwolni mnie od zimnego metalu na dłoniach.

Ojciec zamyka oczy, nie patrzy się już na moją uniżoną postać. Jego dłonie się zaciskają, a gdy powieki unoszą, nie ma już w jego spojrzeniu żalu i łagodności.

– Zostaw nas samych Loretto. – Głos króla jest chłodny, a jego wzrok zabójczo przerażający. Czuję się poniżona, zrezygnowana i przerażona, jednak nie powstrzymuje mnie to przed szyderczym ukłonem.

– Jak sobie życzysz Wasza Wysokość. – Wychodzę i zamykam się w bibliotece na resztę dnia.

*

Nie mogę dłużej wytrzymać. Muszę się stąd wydostać. To już nawet nie jest złota klatka. To więzienie. Wszyscy wiedzą, co zrobiłam. Służba, strażnicy, nauczyciele, uczeni mieszkający w zamku i ojca doradcy. Nawet myszy popiskują między sobą, jakby opowiadały o wydarzeniach sprzed siedmiu dni, a gdy mnie dostrzegają, schodzą mi z drogi, bacznie obserwując każdy ruch. Są zwykłymi gryzoniami, a zachowują się, jak wszyscy inni.

Nie chodzę na lekcje, na wspólne posiłki i w ogóle z nikim nie rozmawiam. Już nie wiem, czy to inni mnie unikają, czy to ja ich. Nie jestem w stanie znieść oceniającego, pełnego pogardy spojrzenia wśród innych. Nikt nie kwestionuje mojego zachowania, jakby wszystkim było wygodnie, że nie muszą znosić mojego towarzystwa. Dlatego jestem sama. Dniami spędzam czas w bibliotece, gdy Julian nie prowadzi w niej lekcji, posiłki jadam w samotności w komnacie, pozwalając, aby milcząca Melanii siadała obok mnie i opowiadała o tym, co robiła poprzedniego dnia. Myślałam na początku, że będzie przeszkadzać mi jej towarzystwo, ale z czasem zrozumiałam, że tylko ona daje mi siłę, żeby nie zwariować. Jako jedyna nie patrzy się na mnie krzywym, ani pełnym żalu spojrzeniem. Nie cofa się odruchowo, gdy się do niej zbliżam,

Słońce w Mroku (Zakończone)Where stories live. Discover now