Inkub i Jakub

301 52 221
                                    

Kuba wrócił do domu z halloweenowej imprezy święcie przekonany, że już nigdy, przenigdy nikogo nie poderwie. W łazience zdjął plastikowe kły, zmył z twarzy smugi sztucznej krwi i rozmazanej czarnej kredki – kolega przekonywał go, że będzie wyglądał jak Jared Leto, ale prezentował się bardziej jak Jarek Litość – po czym poczłapał do sypialni w poszukiwaniu piżamy i resztek swojej godności.

Może niepotrzebnie zdecydował się na sztampowe przebranie wampira, bo w klubie jakiś koleś zapytał „Ssiesz, czy trzeba z tobą chodzić?", a inny poinformował, że jest hetero i w sumie to ma dziewczynę, ale zawsze chodziło mu po głowie, żeby spróbować seksu na cmentarzu.

Problem w tym, że Kuba nie chciał obciągać w toalecie nieznajomemu typowi przebranemu za Vinceta Vegę ani szorować gołym tyłkiem po omszałych nagrobkach. Chciał po prostu znaleźć miłego chłopaka. Czy to było naprawdę takie trudne?

– Czy jakiś przystojny nieznajomy nie mógłby po prostu zmaterializować się znikąd w moim mieszkaniu? – westchnął rozdzierająco, wygrzebując z szafy bokserki w misie.

– Oto jestem – odparł ktoś.

Okręcił się jak fryga, wrzasnął i upuścił bieliznę.

Na jego łóżku siedział obcy facet.

Wyglądał, jakby też dopiero co wrócił z przebieranego przyjęcia, ale wysilił się znacznie bardziej niż Kuba: miał srebrzyste, sięgające do pasa włosy i szkarłatne, pałające w półmroku oczy. Ani jedno, ani drugie absolutnie nie mogło być prawdziwe, ale jednocześnie żadne nie wyglądało sztucznie. Spod rozpiętej czarnej marynarki widać było nagą klatkę piersiową, którą zdobiły skomplikowane wzory czerwonych tatuaży, a skórzane spodnie ciasno opinały umięśnione uda.

Kuba zamarł z tłukącym się w gardle sercem, rozważając gorączkowo, czy zdąży dobiec do drzwi wyjściowych, czy intruz dopadnie go na korytarzu. Złapał się kurczowo drzwi szafy, żeby nie stracić równowagi.

– Kim... Jak... – zająknął się. – Co ty tutaj...?

Nieznajomy uśmiechnął się z zażenowaniem i podrapał po potylicy, co zupełnie nie pasowało do wizerunku psychopatycznego mordercy. Z drugiej strony, co Kuba mógł wiedzieć o psychopatycznych mordercach?

– Wybacz – odezwał się głębokim, melodyjnym głosem. – Rozmyślałem nad jakimś bardziej efektownym wejściem, ale wtedy powiedziałeś o tym przystojnym nieznajomym, a ja tak strasznie nie mogłem się doczekać, i chciałem zrobić ci niespodziankę, i w ogóle... Dobrze wyszło? – zapytał z nadzieją.

Kuba zamrugał. To wszystko wyglądało jak pijacki omam, ale wysączył dzisiaj tylko dwa cienkie drinki. Boże, ktoś mu dosypał jakiegoś świństwa?

– Dzwonię po policję – oświadczył i w tej samej chwili zdał sobie sprawę, że zostawił telefon w łazience.

Kurwa kurwa kurwa.

Mężczyzna zerwał się z łóżka z wystraszoną miną. Kuba cofnął się odruchowo i prawie wszedł do szafy. Być może rozbawiłaby go ironiczna symbolika sytuacji, gdyby tak bardzo się nie bał, że zaraz zginie.

– Nie, nie, nie, spokojnie – odezwał się nieznajomy, unosząc ręce w geście, który z zamierzenia miał być pewnie uspokajający, ale Kuby nie uspokoił ani trochę. Może dlatego, że gdy intruz wstał, okazał się cholernie wysoki. – Nie zamierzam zrobić ci krzywdy. Powiedziałbym, że wręcz przeciwnie, ale do tego przejdziemy później. – Odchrząknął i przez chwilę przyglądał mu się uważnie. – Denerwujesz się?

To musiały być halucynacje. Albo sen. To nie mogło dziać się naprawdę.

– W-wszedłeś bez pytania do mojego domu – wykrztusił Kuba, chwytając za plecami łyżkę do butów – i pytasz mnie, czy się denerwuję?!

Inkub i Jakub [one shot]Where stories live. Discover now