Rozdział 3

5.4K 304 98
                                    

Eris

Osiemnaście lat

( sześć lat wcześniej )

 - Obetnij te koszmarne włosy, wyglądasz jak jakaś pizda – ojciec patrzył na mnie z wyraźnym obrzydzeniem, kiedy zamknąłem lodówkę i nalewałem sok pomarańczowy do szklanki.

Jeszcze tylko trzy miesiące i trzynaście dni.

Trzy miesiące i trzynaście dni…

Za trzy miesiące i trzynaście dni wyjadę daleko stąd i nigdy tu nie wrócę. Zabiorę stąd moja mamę, jeśli tylko mi na to pozwoli i nigdy nie obejrzę się za siebie. Nigdy więcej nie będę musiał oglądać ojca. Nigdy więcej….

- Oprócz tego, że jesteś głupi, jesteś też głuchy? Niczego się nie nauczyłeś przez te wszystkie lata? Prawdziwy mężczyzna nie nosi długich włosów, ani takich żałosnych ciuchów. Nie zachowuje się jak pieprzona cipka…

Ojciec zaczął swój monolog dotyczący „prawdziwych mężczyzn” a ja w tym momencie się wyłączyłem. Zawsze to robiłem. Nie zamierzałem słuchać tych bzdur. Prawdziwy mężczyzna się nie uśmiecha, jest poważny i obojętny. Nie może sobie pozwolić na czułość i słabość. Jest szorki i wymagający, swoją kobietę traktuje jak sprzątaczkę i pomoc domową. Ewentualnie niańkę do dziecka tudzież prywatną prostytutkę. Zachciało mi się rzygać, więc zagryzłem wargę do krwi i założyłem pasmo swoich przydługich włosów za ucho. Prawdziwy mężczyzna nosi zawsze krótko przystrzyżone, schudnie obcięte włosy. Oczywiście według tego zasranego dupka - mojego ojca. Dlatego nigdy kurwa w życiu nie obetnę swoich. W niczym nie będę go przypominał. Nigdy. Mogłem być pizdą, cipką czy męską dziwką. Mogłem nią być. Bylebym tylko nie był nim.

- Zrozumiałeś? – zakończył swój żenujący monolog, z którego starałem się nie wysłuchać nawet zdania, ale i tak pokiwałem głową na odczepnego.

Ojciec westchnął zrezygnowany. Po chwili do kuchni weszła moja mama. Miała spuszczoną głowę i tak jak ja nie chciała rzucać się w oczy. Nienawidziłem tego.

- Urodziłaś mi imbecyla. Co z tego że fizycznie się nadaje? W głowie ma totalnie pusto, pewnie po tobie...

- Nie mów tak do mojej matki – powiedziałem twardym tonem, mordując go wzrokiem.

Po chwili poczułem jak moja głowa odskakuje w bok, kiedy dał mi z otwartej dłoni w twarz. Z otwartej dłoni. Brak szacunku. Zawsze mówił, że mężczyzn bije się z pięści, a otwarta dłoń  jest „dla bab”. Ojciec bił mnie sporadycznie. Praktycznie nigdy nie dostawałem od niego fizycznie, zawsze maltretował tylko moją psychikę i moje ego. Ale czasami go ponosiło. Natomiast pierwszy raz uderzył mnie w twarz i to w ten sposób. Miałem ochotę go zabić. Zastanawiałem się jakby się to skończyło. Ja bym wygrał, czy on? Nie mogłem jednak tego sprawdzić, ponieważ była osoba, która z pewnością przegrałaby to starcie. Moja mama. A ja chciałem ją chronić. Tylko na niej mi zależało…

Zrobiłem więc coś, dzięki czemu ona będzie miała święty spokój. Spuściłem głowę i ruszyłem do szkoły. Miałem wyjść na trening za godzinę, ale w tym momencie nie chciałem być w domu. Ani w żadnym innym momencie również.

Kiedy wszedłem do szkoły miałem sporo czasu, więc postanowiłem iść do sali gimnastycznej. Było tam cicho, spokojnie, a na podłodze porozstawiane były miękkie materace, na których można było się położyć albo usiąść.

Milion powodów (ERIS) - Będzie wydany❤Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz