ROZDZIAŁ XVI GDY DIABEŁ ZAPRASZA CIĘ DO TAŃCA, NIE WYPADA ODMÓWIĆ cz.I

78 23 56
                                    

Polecam włączyć sobie muzyczkę z mediów na czas tańca Belle z energetycznym diabłem;)

............................................

O dziwo, nie zostałam nawet zbesztana. Usłyszałam jedynie perlisty śmiech Amyra, więc otworzyłam przymknięte z obawy oczy. Członek Council uniósł brwi i patrzył na mnie z powątpiewaniem. Nadal trzymał moją dłoń.

- Zajmę się tym – zapewnił i westchnął przeciągle, jakby zauważył rozrabiające dziecko. - Chodźmy.

Gdy prowadził mnie na środek sali, setki oczu spoglądały za nami złowrogo. Drugie tyle nawet nie próbowało ukryć ciekawości moją osobą. Słyszałam drażniące moje uszy szepty, a niektórzy goście mieli na tyle mało zahamowań, by wskazywać na mnie, zupełnie jakbym była główną atrakcją w cyrku. Żałowałam, że nie potrafiłam teleportować się z powrotem do mojej sypialni.

Dołączyliśmy do czterech dostojnych par. Każda z partnerek wyglądała dojrzalej niż ja, a wszystkie prezentowały się wprost olśniewająco. Przywodziły mi na myśl greckie boginie. Nie trzeba się więc było nawet zastanawiać, by wiedzieć, że wyglądałam marnie na ich tle. Miałam nadzieję, że na mojej sukience nie zostało zbyt dużo oznak lasu, po którym wędrowałam z Christopherem. Na szczęście ciemny kolor materiału maskował większość zabrudzeń.

Spostrzegłam, że Amyr przez cały czas podtrzymywał lekko wygięte brwi i wręcz namacalne znudzenie. Jego mina dodawała mi otuchy, bo choć była dość chłodna, nie wyrażała agresji. "To dziwne, że ten wampir energetyczny potrafi być jednocześnie zaciekawiony i rozleniwiony. Całkiem, jakby czegoś chciał", pomyślałam.

Nagle ogromne żyrandole przestały roztaczać ognistą poświatę. W tym samym momencie umieszczone na ścianach pochodnie buchnęły ogniem, a na suficie zabłysło mnóstwo srebrnych punkcików. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Nade mną pojawiło się rozgwieżdżone niebo.

Orkiestra poruszyła się, grając hipnotyzującą, głęboką melodię, w której chciało się zatopić. Wszystkie nowe doznania sprawiły, że zapomniałam o strachu. Pary poruszyły się, a ja i Amyr razem z nimi. Z zaskoczeniem zauważyłam, że nie ja kierowałam moimi ruchami. Członek Rady prowadził mnie i dzięki zgromadzonej energii wykonywał moimi stopami rozmaite kroki. Spróbowałam się odprężyć, ale wzrok Amyra utkwiony w moich oczach skutecznie mi to utrudniał. "Tak", pomyślałam, "On z pewnością czegoś chce". Ale czy podczas tańca z członkiem Council można się odezwać?

- Dlaczego wybrałeś akurat mnie? - zaryzykowałam.

Delikatnie wzruszył ramionami, ale nie rozszarpał mnie. "Hurra!". Sekundę po tej myśli wyleciałam w powietrze. Naprawdę. Amyr złapał mnie w pasie i wyrzucił jakieś półtora metra w górę. Moje ciało zrobiło w powietrzu fikołka, czego absolutnie nie kontrolowałam. Udało mi się utrzymać ostatni posiłek w żołądku, ale patrząc w dół o mało nie zemdlałam. "Człowieku, nie rób mi takich rzeczy! Och, przepraszam, wampirze energetyczny... Ja mam lęk wysokości!". Dopiero, kiedy wpadłam w jego ramiona i zaczęłam stawiać kolejne kroki, uzmysłowiłam sobie, że to była jedynie oryginalna część tańca.

- Aby ci się lepiej przyjrzeć – odparł jak gdyby nigdy nic. - Bo w przeciwieństwie do niektórych nie jestem ślepy i wiem, że nie pasujesz do tego towarzystwa.

"Jeszcze więcej zarzutów pod moim adresem". Napuszyłam się.

- Przecież jestem wampirem energetycznym – mruknęłam ponuro.

Roześmiał się, ale nie wyszło to zbytnio przekonująco. Zaczęłam się zastanawiać, czy wszystkie wampiry miały problemy z okazywaniem radości. Może było to spowodowane wieczną groźbą śmierci z rąk venatorów?

- Myślisz, że nikt nie kontroluje przejść przez zabezpieczenia? - Otworzyłam usta, żeby powiedzieć, że tak, że nie miałam pojęcia o wielu rzeczach dotyczących tego świata, ale mówił dalej: - Kiedy się przedostawałaś, ja to robiłem. Ciesz się, że nie natrafiłaś na Dechenga. Pewnie zrobiłby z tobą to, co z tamtym chłopakiem. – Pokręcił głową z naganą. - I oskarżyłby cię o obrazę czy o coś jeszcze bardziej niedorzecznego.

Przeszedł po mnie dreszcz. "Już po mnie".

- Ale co ja takiego zrobiłam? - szepnęłam.

- Siedziałaś w przejściu dobre kilka minut – odrzekł melodyjnie. - Ostium to portal, kiedy przechodzisz, to albo momentalnie giniesz, albo jesteś po drugiej stronie w kilka sekund. A ty ani nie umarłaś, ani nie mogłaś przejść. Czemu? - Ponaglił mnie wzrokiem. Rozleniwienie zniknęło z jego twarzy. - Mogę cię zapewnić, że kieruje mną jedynie ciekawość. Nie jestem tak zacofany jak Decheng, żeby w każdym widzieć wroga.

I co ja mu niby miałam na to odpowiedzieć? Teraz to dopiero namieszał mi w głowie. Co to mogło dla mnie oznaczać? Nie umarłam jak człowiek czy venator, ale też nie przeszłam na drugą stronę bez szwanku jak wampir energetyczny. Postanowiłam więc wygrzebać moje wyjaśnienie na wszystko, co mi się przytrafiało.

- Dopiero przechodzę przemianę. – Zacisnęłam usta.

Amyr ledwo dostrzegalnie wskazał na grupkę dzieci tłoczących się przy ścianie. Wykonałam złożony piruet i także spojrzałam w tamtą stronę. Dziewczynka z dwoma jasnymi warkoczami wpatrywała się we mnie jak w obrazek.

- Tamci też. A w ich przypadku nic takiego się nie stało. – Uśmiechnął się leniwie. - Poza tym wyglądasz na starszą od nich. W takim razie w czym sęk?

Zmroziło mnie od środka. Miał sporo racji. A nawet sto procent. Choć ja dopiero teraz przyznawałam to przed sobą, mój umysł zdawał się to przeczuwać od dawna. Czyżby Christopher kłamał? W co on w ogóle ze mną grał? Ile z wypowiedzianych przez niego słów było prawdziwych? I jaki był sens okłamywać mnie, a potem opowiadać o swojej rodzinie i poczuciu winy?

- Nie mam pojęcia – wydusiłam i starałam się wypatrzeć moim wściekłym wzrokiem Christophera, ale w tym momencie Amyr znów mnie podrzucił i tym razem przeleciałam tuż nad jego głową. "Błagam, sztylecie, trzymaj się dzielnie". Wylądowałam za plecami wampira. Szybko się do mnie obrócił i zaczął prowadzić w rytm nowych kroków. Ta cała melodia wydawała mi się coraz bardziej znajoma. Przeszukałam umysł i omal nie wykrzyknęłam: „Mam!", gdy przypomniałam sobie, skąd ją znałam. To właśnie ten rytm zaciekawił mnie, kiedy wybrałam się na zdecydowanie nieprzemyślany spacer po parku, w wyniku którego wplątałam się w większe kłopoty niż mogłabym sobie kiedykolwiek wyobrazić.

Tymczasem Amyr nie wyglądał na zdziwionego.

- Ja też – oznajmił. - A jeśli ja nie pojmuję, co się dzieje, to jest to naprawdę poważna sprawa. – Kiwnął głową. - Ale możesz być pewna, że i tak dowiem się prawdy.

- Nie wątpię – zapewniłam.

Kolejne pary dołączyły do tańca, a wtedy członkowie Rady zaczęli oddalać się w kierunku podium. Obserwując to, nie zauważyłam nawet, że ktoś się do nas zbliżył.

- Odbijany? - padło z lewej strony, gdzie jak spod ziemi pojawił się Christopher.

Amyr zatrzymał się z gracją i już wiedziałam, co reprezentował swoją osobą. Niezachwianą nonszalancję. Przebijała się przez wszystko, co robił. Zmierzył blondyna wzrokiem i powoli puścił moje dłonie. Nachylił się, szepcząc mi do ucha:

- Uważaj na niego.

Odszedł i, lawirując wśród roztańczonego tłumu, dotarł na swoje miejsce na podwyższeniu.

......................................................

Czyżby Amyr znał się na rzeczy i z Annabelle faktycznie było coś nie tak? Macie jakieś pomysły, o co chodzi z tą jej wyjątkowością?

Znaki Dusz. Odrodzenie [W TRAKCIE ZMIAN]Where stories live. Discover now