Rozdział pierwszy

1.9K 229 12
                                    


Madison

Podróż do Lunarii była przyjemna, choć po trzech godzinach lotu marzyłam już tylko o tym, by się odświeżyć i zamknąć w nowej komnacie. W limuzynie pożałowałam, że nie skorzystałam z rady Emmetta, który zasugerował, że mogłabym jeszcze uciec. Oczywiście nigdy bym tego nie zrobiła, choć jakaś część mnie miała na to ochotę. Honor rodziny był najważniejszy, nie mogłam go splamić. Poza tym pamiętałam księcia Aarona jako bardzo wartościowego chłopca. Miałam nadzieję, że to się nie zmieniło. Nasze rodziny wspólnie zadecydowały, że nasz ślub odbędzie się po moich dwudziestych pierwszych urodzinach, które miały odbyć się za dwa dni. Królowa Elizabeth zaplanowała wiele wydarzeń, poprzedzających huczne wesele, do którego przygotowanie trwały już od dwóch lat.

– Czy tylko ja się denerwuję? – Harper wyszeptała do mojego ucha.

Kątem oka spojrzałam na rodziców, którzy byli zbyt zajęci rozmową, by nas usłyszeć.

– Nie. Ja też się denerwuję, ale potrafię udawać, że wszystko jest w porządku. Lekcje manier z panią Berry okazały się zaskakująco pomocne.

Zaśmiałyśmy się cicho, co zwróciło uwagę moich rodziców. Gdy tylko spotkałam się z zimnym spojrzeniem ojca mówiącym „zachowuj się, młoda panno", wyprostowałam się i skupiłam na widoku zza szyby. Lunaria była pięknym królestwem. Niewiele się zmieniło od mojej poprzedniej wizyty, choć malowniczość tego miejsca zdawała się być jeszcze bardziej widoczna. Właśnie z wielu niesamowitych krajobrazów słynęło to królestwo. Mało kto mógł pochwalić się tak wieloma cudami natury.

Po kilku minutach podróży w milczeniu, Harper szturchnęła mnie lekko w ramię. Spojrzałam na nią, a ona uniosła brodę, wskazując na szybę po swojej stronie. Wtedy ujrzałam wspaniały zamek, prezentujący się dumnie na horyzoncie. Jego imponujące wieże i baszty wznosiły się ku niebu. Otoczony był malowniczym fosą, wypełnioną błękitną wodą, która odbijała świetlistą poświatę zachodzącego słońca. Most zwodzony prowadził do bramy głównej, która była udekorowana misternymi zdobieniami i rzeźbami, ukazującymi bogatą historię zamku. Wokół rozciąga się przepiękny park z zielonymi alejami, kwitnącymi ogrodami i fontannami, które dodawały temu miejscu uroku i elegancji. Uśmiechnęłam się, karmiąc zmysł wzroku tak niesamowitym widokiem. Nasz zamek nie mógł się równać z tym w Lunarii. Był zbyt zwykły, zbyt skromny, zbyt pospolity, by móc konkurować z dziełem sztuki, należącym do rodziny Howard od wielu pokoleń.

– Madison –matka zwróciła się do mnie oficjalnym tonem. – Pamiętaj proszę o wszystkim, czego cię nauczyłam

– Wątpisz we mnie, mamo?

– Nie. To spotkanie jest dla nas szalenie ważne. Spędzimy tu trochę czasu, ale ty nie wrócisz już z nami do domu. Chciałabym, by król i królowa nie mieli wątpliwości.

– Przecież to im bardziej zależy na tym ślubie. – Zmrużyłam oczy, widząc nietęgie miny rodziców. – Prawda?

– Widzisz... Nasze królestwo jest małe, w przeciwieństwie do oczekiwań, które narzucają nam poddani.

– Co chcesz przez to powiedzieć?

– Jeśli wyjdziesz za księcia Aarona, nasza sytuacja będzie taka jak niegdyś.

– A jaka jest obecnie?

Uciekała od kontaktu wzrokowego, co jasno dawało do zrozumienia, że coś ukrywa. Pomyśleć by można, że Harper stanowi problem w swobodniej dyskusji, jednak królowa nigdy wcześniej nie miała z tym problemu. Spojrzałam na ojca, który obserwował nas z zaciśniętymi ustami, ale on także nic nie powiedział. Nie potrzebowałam już słów. Ich brak był wymowniejszy od kolejnych wymijających zdań mojej matki. Źle się działo w Montenaro. Małe królestwo nie szło w parze z małymi wydatkami, a nowe pomysły mojego brata z pewnością nie pomagały w napełnieniu skarbca.

Ciężar Korony (Zostanie wydana)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz