Rozdział drugi

1.3K 199 8
                                    


Madison

Punktualnie o ósmej rano usiadłam do śniadania, w towarzystwie króla i królowej, moich rodziców oraz księcia Aarona. Dla mnie był to zwykły posiłek, lecz dla mojej matki coś znacznie ważniejszego. Przynajmniej właśnie takie sprawiała wrażenie, gdy na nią patrzyłam.

– Jak podoba ci się komnata? – królowa zwróciła się do mnie.

– Jest piękna. Chyba najbardziej zachwycił mnie jednak widok z okna. Ogrody są niesamowite, a labirynt jest jeszcze bardziej imponujący, niż go zapamiętałam.

– Powiększyliśmy go od czas twojego ostatniego pobytu – odparła z przyjaznym uśmiechem. – Aaron, musisz pokazać Madison cały ogród.

– Oczywiście, z wielką przyjemnością – książę od razu odpowiedział, posyłając mi swój cudowny uśmiech. – Możemy wyjść zaraz po śniadaniu, co ty na to?

– Bardzo chętnie.

Poczułam, jak moje policzki się różowieją. Przez ostatni rok obawiałam się mojej reakcji na księcia. Wizja tego, że będzie dla mnie zupełnie obcy i nic tego nie zmieni, była przygnębiająca. Wystarczyło jednak kilka chwil spędzonych w jego towarzystwie, bym zrozumiała, że to mężczyzna w którym jestem w stanie się zakochać. Właśnie ta myśl dawała mi wiele otuchy.

Gdy posiłek się skończył, razem z księciem odeszliśmy od stołu jako pierwsi, by opuścić zamek. Byłam podekscytowana myślą, że zostanę z nim po raz pierwszy sam na sam, a do tego zobaczę z bliska sławne na całym świecie ogrody królewskie królowej Elizabeth. Były jej dumą, którą pielęgnowała nieustannie, by z roku na rok zachwycać jeszcze bardziej. Niewielu ludzi miało jednak okazję zobaczyć te cudo natury na własne oczy, przez co poczułam się wyróżniona i podekscytowana.

Piękna brama stworzona z żywopłotu otwierała wrota do niesamowitego miejsca. Na początku powitały mnie bujne różane krzewy, zdobiące dróżkę utworzoną z niewielkich kamieni. Doszliśmy do imponującej wielkości fontanny, otoczonej dwiema białymi ławkami i kolejnymi wspaniałymi krzewami. Od niej wiodły dwie drogi. Pierwsza z nich prowadziła do oczka wodnego, kolejnych niesamowitych kwiatów oraz miejsca, w którym według powszechnie znanych plotek, królowa lubiła jadać pikniki z rodziną. Miałam nadzieję, że to prawda i niedługo sama się o tym przekonam. Druga ścieżka prowadziła prosto do labiryntu. Właśnie na niej się skupiłam, gdy usiedliśmy na jednej z ławek.

– To prawda, że ciężko go przejść? – zapytałam zamyślona.

– Jeśli nie znasz jego rozkładu, możesz spędzić w środku nawet dwie godziny. Nie zaprojektował go jednak Dedal – dodał rozbawiony, po czym oparł się wygodnie. – Gdyby nie lądowisko dla helikopterów, z którego ojciec nie pozwolił zrezygnować, dziś ten labirynt byłby znacznie większy. Matka go uwielbia.

– Skąd ta fascynacja?

– Nie mam pojęcia. Labirynty uznawane są zwykle za symbol sytuacji bez wyjścia.

– W pewnym sensie nasze życie jest sytuacją bez wyjścia.

– Mówisz jak mój brat – zaśmiał się gorzko. – Ale nawet on obalił swoją teorię, oddając prawa do tronu.

– To smutne, że postąpił w ten sposób.

– Luke zawsze był egoistą, niewielu zaskoczyła jego decyzja.

– To tym bardziej przykre. Od tamtej pory nie widzicie się zbyt często, prawda?

– Tak twierdzą media. Nikt nigdy nie informuje o jego przybyciu, więc jeśli ktoś go zauważy, prasa puszcza artykuł z krzykliwym tytułem. Na szczęście nawet jemy zależy na nie afiszowaniu się, więc zwykle nikt nie dowiaduje się, że okryty złą sławą książkę Luke Howard pojawił się w domu.

Ciężar Korony (Zostanie wydana)Where stories live. Discover now