Nic

3.8K 47 26
                                    

-Nic. - patrzył na mnie wspólczującym wzrokiem. Nie obchodzilo mnie już czy mi wspólczuje. Złamał mi serce. Zaczęły mi napływać łzy do oczu. Z bezsilności upadłam na kanapę znajdującą się tuż za moimi plecami.

-Jesteś pewny, Adrienie? - wypowiedział Vincent swoim lodowatym głosem, patrząc na niego swoimi lodowatymi oczami.

-Tak - Adrien nie raczył mnie już spojrzeniem.

-Dobrze Adrienie. To wszystko. - powiedzial niskim głosem Vinc.

Po tych slowach Adrien wyszedł nie oglądając się za mną. Ja też chętnie odwracałam tępego spojrzenia z innego miejsca niż podłoga. Nie chciałam go znać. Skuliłam się na kanapie po tym jak Adrien, pewnie już raz na zawsze opuścił gabinet mojego najstarszego brata. Vincent usiadł obok skulonej mnie i zacząl glaskać mnie czule po głowie uspokajając mnie czulym głosem. Nigdy jeszcze nie okazywał mi tak dużej czułosci. Przeszłam do pozycji siedzącej nadal płacząc.

-Czemu? - zapytałam głosem niewiele głośniejszym od szeptu, załamywującym się głosem.

-Nie wiem Hailie, ale Santan popełnił poważny bląd. - powiedział tym razem już chłodniej po czym mnie objąl. Odwzajemnilam jego uścisk. Bylam zmęczona dzisiejszymi wydarzeniami. Nie mogłam opanować zamykających się powiek w ramionach Vincenta, od którego biło przyjemne ciepło.

Obudziłam się w moim łóżku przykryta kołdrą aż po szyję. Od razu poczułam mocne uderzenia bólu głowy. Przyłożyłam dłoń do mojego czoła. Było bardzo ciepłe, co świadczyło o tym, że byłam chora. Szybko znalazłam moją torebkę obok mojego łóżka na półce nocnej. Wyjęłam z niej telefon i zerknęłam na ekran po włączeniu go. Była 1:17, co oznacza, że pewnie wszyscy spali. Z trudem wstałam, a raczej zwlekłam się z łóżka. Weszłam do łazienki i oparłam się dłońmi o umywalkę. Spojrzałam w lustro. Moja czarna sukienka, którą nie zdjęłam wczoraj była teraz pognieciona i bardzo dobrze było to widać szczególnie na materiale, gdzie znajdowała się talia. Przeniosłam powoli wzrok na moją twarz. Makijaż był nie rozpoznawalny wogóle z jakichkolwiek kształtów. Była to po prostu rozmazana mieszanka czerwonej szminki, korektora, odrobiny różu i tuszu do rzęs, który ciągnął się od moich oczu aż po brodę. Nie chętnie wzięłam jeden wacik z szuflady i nalałam na niego trochę zmywacza do makijażu. Uszczęśliwiona chociaż wcale się nie uśmiechnęłam, ani nie parsknęłam wesoło, że udało mi się tak szybko zmyć wszystko z twarzy. Związałam włosy w luźnego koka. Pozbyłam się sukienki i weszłam pod prysznic. Długo trwający, gorący prysznic pozwolił mi się trochę odprężyć. Uważałam żeby nie zamoczyć włosów, bo musiałabym je jeszcze suszyć, a czułam jak mój stan się pogarsza. Ze względu na późną porę musiałam skończyć moje zbawienie ciepłą wodą. Owinęłam się w ręcznik i wrzuciwszy porzuconą sukienkę do kosza na pranie udałam się do garderoby. Wybrałam jakąś dwu częściową, czarną piżamę. Spodnie które sięgały mi za kostki były trochę za duże, a koszulka miała krótkie rękawy sięgające mi do łokcia. Przebrałam się i odwiesiłam ręcznik na wieszak w łazience. Ból głowy nie ustępował, a raczej uderzał z większą siłą. Wiedziałam, że jak nie zejdę teraz do kuchni i nie wezmę leków będzie ze mną bardzo źle. Wyszłam na korytarz próbując być cicho, jak mysz, by nikogo nie obudzić. Nie chciałam żeby wogóle kto kolwiek zwrał na mnie uwagę. Gdy przemknęłam po nie oświetlonym korytarzu szybkim krokiem przechodziłam przez schody. Nie dawałam już rady chodzić, bo ból głowy był już na większym poziomie niż na początku. Ku mojemu zaskoczeniu światło w kuchni było zapalone. Przytrzymując się barierki przy ostatnim schodku, zrzucając na złotą barierkę większość ciężaru mojego ciała pobiegłam przed siebie. Myślę, że wyglądalam wtedy jakbym wypila minimum 1 butelkę wina. W kuchni przy stole siedział Vincent i Will. Pewnie tłumaczył Willowi co zaszło. Vincent od razu mnie zauważył przestał tłumaczyć coś Willowi, który nie zaszczycił mnie spojrzeniem.

-Coś się stało? - zapytał powoli do mnie podchodząc. Opierałam się plecami o ścianę i nie byłam w stanie chociaż drgnąć, bo ból nie pozwalał mi już na nic. Nie byłam wstanie odpowiedzieć na jego pytanie. Chciało mi się zwymiotować, ale starałam zachować kamienną twarz. Byłam spuchnięta od płaczu. Moja twarz była cała różowa od łez, a pod oczami miałam duże wory. Mój najstarszy brat był ubrany jak zawsze w elegancki garnitur, starannie zaczesane do tyłu włosy. Nie odważyłam się nawet spojrzeć na mężczyznę, którego kocham jako swojego brata przez tą przepaść której uczucie znowu do mnie powróciło.

-Jesteś cała rozpalona. - powiedzial po czym oderwal rękę od mojego i złapał mocno mój łokieć prawą ręką, a drugą przytrzymał moje plecy. Zmierzał w  stronę kanapy, na której mnie usadził. Wyszedł z pomieszczenia po czym Will po raz pierwszy od mojej obecności postanowił na mnie spojrzeć. Spodziewałam się krótkiej wymiany zdań, ale nie takiej co nastąpiła chwilę później.

-Jak mogłaś? - zapytał wstając od krzesła.

- Co? - wymamrotałam, a mężczyzna szybkim krokiem przemierzył odległość  między nami, tak że stał nade mną podciągając mocno moją brodę dłonią nie zważając na moje stękniecę z bólu. Chciał bym spojrzała mu w oczy.

-Czy ty wiesz co odwaliłaś? - Zaczęły niekontrolowanie napływać mi łzy do oczu. Czy aż tak bardzo zawaliłam? - Straciłaś zaufanie nie tylko moje, ale wszystkich braci, którzy już wiedzą. Wszyscy wiedzą. - kontynuował nie otrzymując mojej odpowiedzi.

-Płacz ci nie pomoże. Możesz rozpaczać ile chcesz, ale między naszą rodzeńską więzią nigdy nie będzie już tak samo.  - Póścił nagle mój podbródek, ponieważ jego ręka zrobiła się już wilgotna od moich łez. Will wyszedł dał Vincentowi, który nawet nie wiem kiedy się zjawił znaczące spojrzenie. Najstarszy brat, który nie zmienił neutralnego wyrazu twarzy dał mi tabletkę do ręki i szklankę wody, którą popiłam lek.

-Zaprowadzić cię do łóżka? - zapytał na co ja zaprzeczyłam kręcąc głową. Wstałam i ostrożnym, powolnym krokiem weszłam po schodach. Weszłam do pokoju i przekręciłam klucz. Położyłam się w łóżku i odpłynęłam w potrzebny sen.

!WSZELKIE PRAWA AUTORSKIE ZASTRZEŻONE!

950 słów.

♡H+A?♡ Rodzina MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz