Rozdział jedenasty

928 156 11
                                    


Luke

Z szelmowskim uśmiechem odszedłem z przyjęcia, które swoją drogą nie powinno mieć miejsca. Nie chodziło nawet o księżniczkę, a o fakt, że wszystko organizowała moja matka, dokładając największych starań, by Madison czuła się źle. Dziewczyna nie zdawała sobie pojęcia, jakim człowiekiem była królowa Elizabeth. Stałem przy oknie w mojej sypialni, obserwując rozkręcającą się farsę.

– Nie lepiej było zostać? – Do pokoju wszedł Ethan.

– Nie. Ma o mnie myśleć.

– Harper zabrała psa. Pomogę jej wszystko przygotować. Oby to przyniosło efekty.

– Postaraj się przekonać ją, że ja i Madison koniecznie musimy się spotkać.

– Za tydzień oficjalne zaręczyny. Jeśli chcesz zniszczyć wszystko do tego czasu, potrzebujesz ogromnego szczęścia.

– Księżniczka ma jeden słaby punkt – powiedziałem w zadumie, obserwując dziewczynę. – Jest kobietą, która nigdy nie zaznała dotyku, ani płynącej z niego przyjemności. Muszę stanowczo, lecz nienachalnie, dać jej do zrozumienia, że to mojego dotyku pragnie.

– A później?

– Później sama zrezygnuje z tego ślubu.

– Skąd ta pewność?

– Jest niewinna. Miałem wątpliwości, ale teraz jestem przekonany, że księżniczka Madison ma dobre serce. Nie będzie potrafiła żyć w kłamstwie.

– Dobrze. Spróbuję przekonać Harper. Wykorzystam do tego psa, przecież musi wychodzić.

– Liczę na ciebie, przyjacielu. – Spojrzałem na niego przez ramię. – Wiesz, że wiele od ciebie zależy.

W odpowiedzi kiwnął głową, po czym opuścił sypialnie. Wróciłem do obserwowania księżniczki, która rozmawiała z obcymi ludźmi, udając, że wszystko jest w porządku. Z kobietami, które w większości były moimi kochankami i niewiele brakowało, by zajęły jej miejsce. Im dłużej patrzyłem na jej twarz, tym większą ochotę miałem jej pomóc. W pewnym momencie mój wzrok intuicyjnie uciekł w bok, a wtedy spotkałem się z surowym spojrzeniem matki. Nie miałem złudzeń, zauważyła mnie i nagle ruszyła z impetem. Z uśmiechem na twarzy oparłem się o ścianę, patrząc w drzwi do pokoju. Z trudem powstrzymałem się od odliczania sekund, potrzebnych matce na dotarcie tu. Szybko się pojawiła. Wpadła do środka niczym huragan, piorunując mnie ostrym spojrzeniem.

– Co ty sobie wyobrażasz?! – krzyknęła ze wściekłością, której nawet nie próbowała ukryć.

Kiedy królowa Elizabeth traciła nerwy, można było obserwować jej prawdziwą naturę. Zawsze fascynowały mnie twarze mojej matki. Miała ich tak wiele, a ja co pewien czas odkrywałem nowe. Tę znałem jednak doskonale.

– Chodzi o tego psa? Nawet nie zauważysz jego obecności. Kiedy zabrałem Madison do schroniska, zauważyłem, że bardzo jej się spodobał.

Wiedziałem, że mój spokojny ton jedynie ją nakręci.

– Dobrze wiesz, o co mi chodzi! Nie powinieneś nigdzie jej zabierać! Nie powinieneś w ogóle niczego jej dawać! To nie twoja narzeczona!

– Ale mogła nią być.

– Doskonale wiesz, że gdybyś nie zrzekł się tronu i nie postanowił uprzykrzyć nam życia, ta dziewczyna nie pojawiłaby się tutaj.

– Nie przypisuj mi wszystkich zasług. Zrzekłem się tronu przez ciebie. Uwiodłem kilka księżniczek również przez ciebie. Nie widzę w tym swojej winy. – Wzruszyłem ramionami, co jeszcze bardziej ją poruszyło.

Chegaste ao fim dos capítulos publicados.

⏰ Última atualização: Nov 07, 2023 ⏰

Adiciona esta história à tua Biblioteca para receberes notificações de novos capítulos!

Ciężar Korony (Zostanie wydana)Onde as histórias ganham vida. Descobre agora