Rozdział 4: Zapach słodkich pomarańczy

41 9 2
                                    

Kilka lat później...

Aggeliki uwielbiała leniwe poranki, podczas których jej dama dworu - Regina, krzątała się po komnacie, szykując dla niej ubranie, a ona mogła w spokoju relaksować się w wannie, wiedząc, że nie czekają na nią żadne obowiązki. Znajdująca się na granicy ziem klasztoru Zwiastowania Najświętszej Panny willa zapewniała spokój i ciszę z dala od miejskiego zgiełku. I choć wystarczyło zaledwie kiwnięcie jej małego palca, by liczna służba stawiła się na każdą jej zachciankę, prowadziła życie skromne i pobożne. Dnie spędzała na czytaniu ksiąg znajdujących się w klasztornych zbiorach, nauce języków obcych, naukach u sióstr zakonnych oraz na pokornej modlitwie. Często na jej zaproszenie w gości przybywał Brat Bazyli, z którym grała w szachy i prowadziła wielogodzinne dyskusje na tematy teologiczne i filozoficzne. Nie raz też sama dostawała zaproszenie na dwór w Blachernae, z którego z przyjemnością korzystała i wyśmienicie bawiła się na bankietach i przyjęciach, oglądała wystawiane specjalnie dla cesarza przedstawienia teatralne i wysłuchiwała koncertów najwybitniejszych śpiewaków czterech stron świata. Czasami dwór zamieniał się w magiczną krainę nimf i greckich bożków, w paradę weneckich masek bądź w las wróżek, aczkolwiek najbardziej lubiła, gdy Justynian odwiedzał ją osobiście i spędzali czas tylko we dwoje. I wtedy modliła się do wszystkich znanych jej świętych, by dzień trwał wiecznie, a noc nie nastawała, lecz kiedy tylko słońce zaczynało się chylić ku zachodowi, on znikał razem z nim, pozostawiając po sobie jedynie swój zapach i wspomnienie przypadkowego dotyku, a także spowodowane nim rumieńce.

Lenistwo należało do siedmiu grzechów głównych, lecz tak ciężko było mu się oprzeć... Nie znała przecież innych pokus. Obżarstwo, pycha, chciwość, a przede wszystkim nieczystość i pożądanie były jej zupełnie obce. Zanurzając się w chłodnej wodzie, jęła delektować się zapachem różanego olejku, którego Regina nigdy jej nie skąpiła. Cień rudowłosej służącej padał na ozdobioną bizantyjskimi ornamentami ścianę. Rysy jej twarzy przypominały posąg greckiej bogini stojącej na jednym z dziedzińców pałacu w Blachernae. Aggeliki przymknęła powieki, rozpływając się z rozkoszy. Ten poranek był idealny, rześki i jasny, nieskalany żadną mgłą ani mżawką. Między jej młodymi piersiami połyskiwał złoty krzyżyk. Zwykły i skromny, bez zbędnych dodatków czy zdobień.

— Cesarski ślub już za miesiąc, a ja dalej nie wiem, co przygotować na przyjęcie weselne... — jęknęła nagle, gdyż ta jedna myśl, niczym giez, powracała raz po raz do niej, kąsając ją dotkliwie i nie dając o sobie zapomnieć.

— Może panienka najzwyczajniej świecie powinna napisać jakiś wiersz... albo poemat wychwalający młodą parę — zaproponowała Regina, porządkując porozrzucany wszędzie pergamin.

— Nieee, to zbyt banalne... — spostrzegła księżniczka, gwałtownie podkulając nogi, przez co woda rozbryzgła się po kafelkach. — To musi być coś wyjątkowego. Coś godnego cesarza i jego małżonki — westchnęła i ze zrezygnowaniem oparła swoją brodę na kolanach.

Wyczekiwany dzień ślubu Justyniana i genueńskiej księżniczki Flavii-Carlotty zbliżał się w stumilowych butach, a ona wciąż nie miała pomysłu na urozmaicenie tego wydarzenia. Zobowiązała się na prośbę cesarza zająć się artystyczną oprawą jego wesela. Lecz powoli zaczynała odczuwała ciężar wziętego na swoje barki zobowiązania, bo czy sztuka mogła równać się z tymi wszystkimi mechanicznymi cudami, drogimi klejnotami i relikwiami świętych? Przekorna wena nie przychodziła pomimo wielu bezsennych nocach.

— Carewicz Bastian niedługo wraca ze swojej podróży po Europie. — Zmieniła temat dwórka, dzieląc się najnowszą dworską nowinką.

— Ach, carewicz... — zamyśliła się Aggeliki, przypominając sobie tego zawstydzonego chłopca, wrzuconego bez litości w objęcia krępacji.

Rosa Bizantina [w trakcie edycji] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz