Rozdział 5: Księżniczka bez korony

25 8 0
                                    

Tego dnia, gdy Aggeliki opuściła swoją komnatę, by udać się na wystawny obiad, wszystkie mijane przez nią osoby, choć zwykle rozgadane niczym dyskutujące wiecznie papugi, na jej widok nagle milkły i patrzyły nań z politowaniem, bądź, co niektórzy, tak jak dwórki Flavii-Carlotty, z triumfalnym uśmiechem na ociekających jadem ustach nauczonych jedynie fałszu. W powietrzu dało się wyczuć niepokój, zaś wszystko wskazywało na to, iż to właśnie perska księżniczką jest jego powodem. Regina zdawała się ignorować wścibskie spojrzenia cesarskich dworzan, lecz i jej udzielił się nieprzyjemny nastrój. Nawet Justynian milczał, jakby cały dwór trwał w zmowie milczenia. Na widok swojej przyjaciółki, cesarz odwrócił jedynie wzrok, udając, że jej nie widzi i przez całe śniadanie jedyną osobą, z którą się komunikował, w dodatku wyłącznie szeptem był brat Bazyli. Czując się niewidzialną i wyraźnie ignorowaną, Aggeliki poczuła, iż sięgnęła szczytu swojej wytrzymałości. Od tygodnia ledwie jadła i piła, wymuszała każdy uśmiech, nie dając po sobie poznać, że tak naprawdę rozdziera ją wewnętrzny konflikt. Nie spała po nocach, rozważając nad tym, cóż powinna czynić, a bezsenność odbijała się w poszerzających sińców pod jej szmaragdowymi oczami, chociaż nawet i one wypłowiały, stając się matowymi i pozbawionymi wyrazu. Wciąż nie dokonała decyzji, czy pozostanie wierna cesarzowi czy swojej dynastii, a każda kolejna chwila zwłoki pchała oba imperia ku zgubie. Gdyby nie czujne oko Reginy, wymuszającej na niej zjedzenie chociażby jednej suszonej figi, wzgardziłaby całkowicie strawą, łudząc się, iż prędzej padnie martwa, niż będzie zmuszona zdradzić cesarza.

Dopiero, gdy służący sprzątnęli złotą zastawę ze stołu, Justynian podwinął poły czarno-srebrnego szustokoru, wstał z siedziska i bez słowa opuścił salę. Po chwili cesarski posłaniec, przekazał Aggeliki wezwanie do cesarskich komnat.

Coraz wymowniejsze, świdrujące na wylot spojrzenia, osądzały ją w ciszy, kiedy ostrożnie wstawała i ruszała w ślad za basileusem niczym bewstydna ladacznica. Idąc bezkresnym korytarzem, miała wrażenie, że lada moment podtrzymujące sklepienie kolumny trzasną niczym zapałki i przygniecie ją armia wymalowanych na suficie cherubinów. W końcu stanęła przed drzwiami z wyrzeźbionym nań symbolem rodu Paleologów - dwugłowym orłem. Strażnicy od razu rozstąpili się przed nią, jednak nie przepuścili dalej Reginy, tłumacząc, iż cesarz życzy sobie widzieć się tylko i wyłącznie z panienką Aggeliki. Nie mogąc nic na to poradzić, dziewczyna przekroczyła próg sama i znalazła się pośrodku jeszcze szerszego niż poprzedni korytarza, wrót do prawdziwego królestwa Justyniana. Wokół szemrały małe fontanny i roześmiane, piękne główki wodnych kwiatów wirowały na powierzchni brodzików, a wokół nich przechadzały się dumne pawie. Co krok w doniczkach prężyły się kolczaste opuncje i zalotne cypryjskie tulipany.
Za każdym razem, gdy odwiedzała to miejsce, Aggeliki czuła się jak Psyche porwana do pięknego pałacu Erosa. Nic dziwnego więc, że cesarz tytułował się mianem syna Afrodyty, o czym miał świadczyć jego cypryjski rodowód.

— Wzywałeś mnie, panie! — zawołała, a jej głos poniósł się dalej echem.

— Musimy porozmawiać — oświadczył grobowym tonem Justynian, stając u wejścia do swojej sypialni.

— Czy wszystko w porządku z jego wysokością księciem Evrenem? — zapytała naiwnie.

— W jak najlepszym. Jednak ta sprawa dotyczy nas wszystkich, a najbardziej ciebie.

Niebiański wyrok zapadł.

— Isfahan upadł, a twój ojciec został zdetronizowany.

Nie musiał dodawać nic więcej, doskonale wiedziała, co to oznacza. Nie wykonała powierzonego jej zadania, doprowadzając do upadku własnego narodu. Zdradziła swoją dynastię i swój bezbronny lud, skazując ich na łaskę i niełaskę buntowników. To wszystko jej wina, gdyż odwlekała podjęcie jakichkolwiek działań w kierunku wykonania rozkazów szacha, a teraz było już za późno. Isfahan upadł. Szach mat.

Rosa Bizantina [w trakcie edycji] Où les histoires vivent. Découvrez maintenant