Rozdział 7: Sny nocy letnich

38 7 0
                                    

Plac Konstantyna Wielkiego ożył pomimo późnej pory, gdy najznamienitsi goście zaczęli ściągać z całego Bizancjum na premierę sztuki Bastiana Giraya. Spektakle, które wyszły spod pióra carewicza słynęły w całym cesarstwie, lecz tylko nieliczni mogli pozwolić sobie, by ujrzeć jego premiery na własne oczy, gdyż miały one charakter stricte dworski, co oznaczało, że zarezerwowane je głównie dla najwyższych elit mogących zrozumieć co poniektóre aluzje do sytuacji panującej na dworze.

Większość dam dworu po raz pierwszy w życiu doświadczało tego typu rozrywki, czemu towarzyszyła nieposkromiona ekscytacja. Posadzono je w oświetlonych latarenkami bajkowych powozach zaprzężonych w przepięknie przyzdobione rumaki i powieziono ku miastu niczym prawdziwe księżniczki mistycznych krain na bal wróżek w akompaniamencie muzyki, śpiewów i śmiechów. Radosny cesarski orszak można było dostrzec i usłyszeć z daleka i co niektórzy, co już nieco wypili w gospodach, z łatwością mogli pomylić go ze słynnym orszakiem samego Dionizosa - greckiego boga wina. Aggeliki siedziała w powozie jadącym tuż za tym, którym jechała Flavia Carlotta, nie dostępując zaszczytu towarzyszenia cesarskiej narzeczonej w podróży wraz z jej najbardziej zaufanymi dwórkami. Nieśmiało wyglądała za zakratowane okno, podczas gdy reszta dziewcząt ledwo wytrzymywała w miejscu dłużej niż kilka sekund. Co jakiś czas wybuchał gromki okrzyk zachwytu i zdumienia i wszystkie panny zrywały się ze swoich siedzeń, by wyjrzeć na świat i ujrzeć wszystkie jego cuda, jakie odkrywał przed nimi wraz ze wszystkimi swymi tajemnicami.

Tego wieczora narzeczona basileusa zachwycała wszystkich gości swoją drogą i ociekającą przepychem suknią koloru soczystego granatu przybyłą do niej z samego Rzymu. Uśmiechała się uroczo do wszystkich zebranych i z wyuczoną manierą odpowiadała na liczne pozdrowienia. Odetchnęła z ulgą dopiero, gdy dołączyły do niej pozostałe damy dworu i wraz z nimi wspięła się na przystrojoną świeżymi kwiatami cesarską lożę. Ledwo usiadłszy, od razu sięgnęła po kielich wina, wachlując się namiętnie swoim wachlarzem.
Cesarz zjawił się na balkonie jako ostatni z Girayem u swego boku.

— Aggeliki, proszę, dołącz do nas! — poprosił, oderwawszy na chwilę wzrok od roześmianych oczu Bastiana i wskazał na miejsce znajdujące się po jego lewej stronie. Po prawicy cesarza zasiadł sam Giray, któremu mina od razu zrzedła na widok tej perskiej żmii, co też odebrała mu kota.

Dziewczyna spojrzała na swoją panią w oczekiwaniu na aprobatę i gdy ją otrzymała, odłączyła się od gwaru rozgadanych dziewcząt i zasiadła u boku cesarza.

— Stęskniłem się za tobą...— wyszeptał Justynian, niby przypadkowo muskając swoimi wargami jej szyję.

Chociaż sama pragnęła więcej, wydawało jej się to tak niepoprawne i skandaliczne, że musiała spuścić głowę i skupić się na czubkach swoich trzewików, by ukryć szkarłatny rumieniec zdobiący jej policzki.

Spektakl miał się już wkrótce zacząć i chociaż Aggeliki gardziła carewiczem, była pełna podziwu dla jego artystycznych osiągów. Przeszedł długą drogę od dziecięcych przedstawień, gdzie za atrybuty służyły mu prześcieradła i sztućce i w których zawsze obsadzał perską księżniczkę w roli złych czarownic lub goblinów, do bycia właścicielem własnego, dobrze prosperującego teatru, będącego zresztą prezentem od Justyniana po uznaniu jego dzieł przez krytyków.
Naturalne światło świec nagle przygasło, a wraz z nimi wszelki rozmowy. Ostała się jedynie okrągła smuga, oświetlająca samotnego aktora na scenie.

— Szlachetne damy i szlachetni panowie, zatrzymajcie się, by posłuchać tragicznej historii o nieszczęśliwej miłości żebraka do pięknej kapłanki bogini Afrodyty i zazdrosnym faunie oraz zawistnym centaurze, którzy tej miłości chcieli zapobiec! — wykrzyknął wodzirej i zszedł ze sceny, by ustąpić miejsca pozostałym aktorom i scenografom.

Rosa Bizantina [w trakcie edycji] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz