Rozdział 12: Persona non grata

22 5 0
                                    

— W której sali odbędzie się wesele? — zapytała Eudoksja, ostrożnie odkrajając nożem kawałek dolmades.

Zmrużywszy oczy dystyngowanie przeżuła niewielki kąsek greckiego gołąbka i cicho mrucząc, oceniała jego smak.

— W Sali Oceanu — odparł nieśmiało Justynian, nie potrafiąc oderwać wzroku od siedzącej przy boku jego ciotki Maximy.

Ze wstydu bał się zjeść cokolwiek, aby przypadkiem nie popełnić żadnej gafy, mogącej zrazić do niego Wenecjankę.

— Bardzo dobry wybór! — przytaknęła ciotka, wycierając usta serwetą. — Muszę przyznać, iż twoi kucharze naprawdę się postarali. Te dolmades smakują tak samo, jak w mojej młodości! Dawno nie jadłam czegoś równie dobrego, choć zatrudniam najlepszych wirtuozów kulinarnych.
„Musiało to być chyba za czasów dynastii justyniańskiej..." pomyślał Evren, przyglądając się uważnie biesiadnikom.

— Słyszałam, iż zastąpiliście sufit w Sali Oceanu ogromnym akwarium! — zwróciła się do niego Valentina, trzepocząc rzęsami tak, jakby wpadło jej coś do oczu.

— Tak, to prawda. Mogę cię potem oprowadzić po pałacu, wiele się tu zmieniło, odkąd wyjechałaś — zaproponował raczej z uprzejmości, niż faktycznej chęci spędzenia czasu z kuzynką.

 Za bardzo przecenił swoje możliwości i żałował, że w ogóle zjawił się na uczcie.
Księżniczka uśmiechnęła się, swoim zwyczajem odsłaniając górny rząd zębów, po czym przygryzła lekko dolną wargę.

— Nie odpisałeś na mój ostatni list... Martwiłam się o ciebie... — wypomniała mu nieśmiało.

— Wybacz, nie miałem ostatnio czasu... Ale w końcu będziemy mogli to nadrobić... — wymamrotał speszony jej nadgorliwą troską.

— Nie smakuje ci? — zmartwiła się Isabella, widząc jak jej pani rozkłada na czynniki pierwsze faszerowane mięsem liście winogron, nie zjadłszy ni odrobiny.

— Odechciało mi się jeść... — westchnęła Flavia-Carlotta, upuszczając bezwładnie widelec na talerz.

Gotowała się w środku ze złości, widząc pełne pożądania spojrzenie Justyniana, które jednak nie było zarezerwowane dla niej, a dla jakiejś weneckiej kurtyzany. Cesarz nigdy nie spojrzał na nią w ten sposób, nie patrzył tak nawet na Aggeliki czy Giraya. Aczkolwiek czuła się bezradna w obliczu starcia z Eudoksją - kobietą mogącą zniszczyć ją jednym pstryknięciem palca

— No dalej, Dimitriosie, spróbuj dolmades! Mmm... Pyszne! Gdy byłam z tobą w ciąży, kazałam ściągnąć do Rzymu greckich kucharzy, by mogli zadowolić mój apetyt na moje ulubione specjały! — Eudoksja skierowała nagle uwagę na swojego syna, agresywnie wymachując przed nim widelcem.

Chłopiec zdawał się być jednak nieobecny duchem. Namiętnie wpatrywał się w maleńkie, pełne mrówek akwarium, mrucząc coś niewyraźnie pod nosem.

— Na litość boską, zostaw te robale i zjedz coś! Nie chcesz się chyba rozchorować i umrzeć jak twój tatuś?

— To wyjątkowe dziecko... Czasem sama się go boję... — wyjaśniła Evrenowi szeptem  wyraźnie zakłopotana Valentina. — Zdaje się żyć we własnym świecie...

W nozdrza chłopaka uderzył gryzący zapach wody węgierskiej, a bliskość dziewczyny spowodowała szybsze bicie serca i jeszcze większy dyskomfort.

— One tworzą cywilizację! —  oznajmił z powagą mały książę, całkowicie wytrącając z równowagi swoją matkę.

Mimo że Eudoksja, widząc w nim przyszłego cesarza, faworyzowała swojego syna na każdym kroku i przez jego niecodzienne przyzwyczajenia oraz alienację z otoczeniem głównie sama zajmowała się jego wychowaniem, to nie znosiła, gdy kompromitował ją w obecności innych ważnych osobistości, psując wszelkie pozory swojej normalności.

— Pozwól, że zabiorę go do naszych komnat, matko. Na pewno jest bardzo zmęczony podróżą i obecnością tylu obcych dla niego ludzi. — Zainterweniowała w porę Valentina, nie chcąc dopuścić do napadu paniki u Dimitriosa. — Chodź, pokażesz mi swoje mrówki, dobrze? — zagadała chłopca, który nie odrywając wzroku od akwarium, od niechcenia podał jej dłoń.

W towarzystwie niani, dyskretnie wymknęła się z sali, nie chcąc zwracać na siebie niepotrzebnej uwagi innych i wróciła dopiero, gdy chłopiec zasnął, wciąż nie wypuszczając swoich zwierzątek z rąk.

Rosa Bizantina [w trakcie edycji] Where stories live. Discover now