Evren powrócił z kwater gladiatorów do Blachernae dopiero późnym wieczorem i pierwszymi osobami na jakie się natknął byli nieszczęśni służący niosący portrtet Eudoksji. Na widok księcia, mężczyźni ukłonili się nisko i serdecznie go pozdrowił.
— Co tam niesiecie, drodzy panowie? — zapytał zaciekawiony książę.
Bez słowa wyjaśnień, służący odkryli obraz, wprawiając chłopaka w niemałą konsternację.
— Ojej... — powiedział, mrugnąwszy kilkukrotnie. — Co wy zamierzacie z nim zrobić?
— Jego cesarska mość kazał się go pozbyć.
— Co za strata. Wiecie co? Pozwólcie, że ja go wezmę. Nic straconego.
Delegaci popatrzyli po sobie ze zdziwieniem, lecz poseł wzruszył jedynie ramionami i przekazał Evrenowi kłopotliwy obraz. Miał on wymiary około dwóch metrów na trzy, także niesienie go nie należało do zbyt wygodnych działań. Ledwie ruszył dalej, a tuż za rogiem natknął się na Justyniana i Maximę. Trzymając się pod ramię, niespiesznie zmierzali ku pałacowi.
— Po jaką cholerę ty to taszczysz ze sobą? — zapytał cesarz, rozstawszy się z Wenecjanką, nie kwapiąc się nawet, by przywitać się z własnym bratem.
— Mam pewien pomysł, jak go wykorzystać podczas jutrzejszego treningu Ferrary! — zakomunikował z wielkim entuzjazmem blondyn.
— Będziecie ćwiczyć zabijanie potworów morskich? — zażartował mimowolnie Justynian.
— Powiedzmy.
Aura pozytywnej energii jaką roztaczał wokół siebie książę, nie umknęła uwadze bruneta. Jego spojrzenie pełne było pasji, głos pogodny, a gesty pełne zaangażowania.
— I jak wrażenia po pierwszym treningu? — zaintrygował się Justynian, rad, że jego brat w końcu odzyskał dawny wigor i odrzucił żałobę. — Może potowarzyszysz mi w trakcie kolacji?
Evren ochoczo przystanął na propozycję Justyniana i czym prędzej pognał odnieść obraz do swojej komnaty.Przyglądając się mu, jak odchodzi, cesarz wywrócił oczami, po czym uśmiechnął się z politowaniem.
***
Podczas następnego treningu Evren przedstawił Cecilowi portret ciotki Eudoksji, na którym Ferrara miał ćwiczyć rzuty przeróżnymi rodzajami broni takimi jak topory, sztylety i ostrza. Choć początkowo negliż starszej pani niezmiernie napawał go dyskomfortem, z czasem przestał się nim przejmować i ćwiczył tak długo, dopóki płótno nie wytrzymało i nie podarło się całkowicie. Poza tym Evren wtajemniczał go w tajniki walki wręcz oraz samoobrony. Mimo siedmiu dni spędzonych od świtu do nocy na wzajemnym poznawaniu się i wspólnych przygotowaniach do walki, książę wciąż obawiał o pomyślność kolejnego starcia swojego podopiecznego. Nie zależało mu już nawet na wygraniu zakładu z bratem, chciał jedynie aby Cecil wyszedł z potyczki cało, bez żadnych uszczerbków na zdrowiu. Igrzyska nie zbierały aż tak krwawego żniwa jak niegdyś w czasach swojej świetności, zaś gladiatorzy dożywali dłuższego stażu, gdyż byli zbyt cennym towarem, lecz nie koiło to książecego lęku.
Dzień przed planowaną walką Evren i Cecil, po raz ostatni przerabiali ataki z zaskoczenia i obronę. Tak jak wcześniej, w pewnym momencie Evren postanowił sięgnąć ponownie po swój ukryty sztylet i jakie było jego zdziwienie, gdy odkrył, iż nie ma go na swoim miejscu. Zdziwiony podniósł głowę i ujrzał Cecila mierzącego do niego w skupieniu z jego własnej broni. Blondyn wydał z siebie cichy okrzyk zdumienia i cofnął się o krok.
— Tym razem to ja wygrałem! — zakomunikował tryumfalnie brunet, jednak zbyt szybko spoczął na laurach.
Książę doskoczył do niego z prędkością atakującej kobry, chwycił go za ramię i wykręcając je, stanął za chłopakiem, zmuszając go do wypuszczenia sztyletu z dłoni.
![](https://img.wattpad.com/cover/179607330-288-k370816.jpg)
YOU ARE READING
Rosa Bizantina [w trakcie edycji]
RomanceAlternatywny bieg dziejów. W siedemnastowiecznym Bizancjum sekrety kryją się wszędzie: w nieszczerych uśmiechach polityków, pod srebrną maską jedynego dziedzica tronu oraz w miłosnych obietnicach cesarskich faworyt, zaś członkowie rządzącej dynastii...