Rozdział 16: Jedno spojrzenie szmaragdowych oczu

19 4 0
                                    

Kiedy Maxima przybyła wraz z Eudoksją na wspólny, późno poranny posiłek, nic nie wskazywało na to, iż faktycznie dotknęła ją zemsta Aggeliki. Pewna siebie, szła dumnie wyprostowana, potrząsając ciemnymi lokami i zajęła miejsce przy stole z taką gracją, jakby właśnie siadała na tronie. Jednak wrzask Wenecjanki wciąż dudnił w uszach wszystkich zgromadzonych, przez co nie mogła opędzić się od ciekawskich spojrzeń, a Aggeliki wiedziała, że pod pozorną pewnością siebie oraz nienaganną aparycją, kryje się upokorzenie. Perska księżniczka powoli popijała herbatę, co jakiś czas zerkając na puste siedzenie należące do Bastiana i skrycie wyczekiwała jego przybycia. Niewyspany carewicz, jak zwykle, zjawił się spóźniony i przez chwilę wydawał się skonsternowany niezmienionym wyglądem Maximy. Usiadł na swoim miejscu, całkowicie ignorując cesarza, za to ukradkiem, jakby z utęsknieniem, od razu odnalazł wzrokiem Aggeliki. Jego wargi na chwilę rozchyliły się w bladym uśmiechu, lecz jak tylko ich spojrzenia się spotkały, oboje z zawstydzeniem skupili się na swoich posiłkach.

Jedzenie powoli znikało z półmisków, a widelce coraz rzadziej stukały o wiekową zastawę, dając znać, iż zbliża się koniec śniadania. Ledwo ostatni kęs został przeżuty i połknięty, a Maxima spokojnie gawędziła o czymś z pozostałymi dwórkami Eudoksji, gdy niepostrzeżenie kotka Flavii-Carlotty wskoczyła na oparcie krzesła kochanki cesarza. Zafascynowana tkwiącymi we włosach Wenecjanki ozdobami, Sofia zaczęła delikatnie trącać łapą sznurek pereł, co nie umknęło uwadze Valentiny i Aggeliki, z zapartym tchem wyczekujących zdemaskowania ich wroga. Wtedy właśnie jeden z pazurów zaczepił się o sznurek, przez co wystraszone zwierzę rzuciło się do ucieczki, zrywając perukę z głowy Maximy i pociągnęło ją przez cały stół, rozbryzgując jedzenie na wszelkie strony, tłukąc naczynia oraz zrzucając sztućce na podłogę. Spłoszone dwórki zerwały się na równe nogi z ogłuszającym piskiem, martwiąc się jedynie o stan swoich sukien. Głowy wszystkich skierowały się w stronę pobladłej Maximy, która palcami próbowała pochwycić niewidzialne włosy tuż nad swoją wyłysiają głową.

 Upokorzona dziewczyna wybiegła z jadalni, nie zważając na stojących na jej drodze służących, a tuż za nią z resztą swoich służek podążyła wściekła Eudoksja, nie mogąc przeboleć takiego oszpecenia jej największego asa w rękawie. Jak tylko opadły pierwsze emocje, Justynian w milczeniu wytarł bliżej nieokreśloną papkę z policzka i ze zdegustowaniem spojrzał na wciąż szamoczącego się z peruką kota i rozkazał służbie zabrać go do komnat Flavii-Carlotty, podczas gdy Aggeliki, zwiesiwszy głowę. powstrzymywała się od chichotu. Valentina za to nie musiała kryć swojego rozbawienia i z wielką satysfakcją zjadła ostatnią oliwkę ze swojego talerza. Przebiegły plan się powiódł.

Ten sam dobry humor towarzyszył jej na targu koni po bityńskiej stronie stolicy, gdzie z nieocenioną pomocą Aggeliki, wybierała odpowiedniego wierzchowca dla Evrena. Cesarskie stajnie pełne były wyśmienitych rumaków wszelakiej maści, lecz ten ofiarowany w prezencie jej najdroższemu kuzynowi musiał być wyjątkowy. Zakup ten wiązał się również ze sprytnym planem bizantyjskiej księżniczki, mającym na celu chociaż częściowo odwrócić uwagę Aslana od walk gladiatorów. Miała zamiar poprosić ją, by podszkolił ją w jeździe konnej, dzięki czemu mogliby spędzać więcej czasu razem. W sennych marzeniach widziała siebie i księcia galopujących przez bezkresne łąki i tętniące życiem lasy Filipationu, a na samą myśl o tym, serce biło jej szybciej, a twarz zdobił jaskrawy rumieniec.

— Każda rasa ma inne predyspozycje i zalety — tłumaczyła Aggeliki, przechadzając się między z hodowcami koni z większym zafascynowaniem niżeli między straganami z tkaninami przeznaczonymi na suknie. — Azaran, na przykład, był koniem achał-tekińskim. To świetna rasa - wierna, wytrzymała na upały i zimno, mogąca z łatwością pokonywać długie dystanse.

— Zdaje się, że stworzona została specjalnie dla Evrena... — odparła w romantycznym zamyśleniu Valentina, nie widząc najmniejszej różnicy między oglądanymi końmi.

— Nie lepiej byłoby wysłać tu jakiegoś służącego? Albo osobiście udać się do stajni? — spytała Regina, trzęsąc się z zimna.

Tego dnia, chłodny i porywisty wiatr wiał od morza z taką siłą, że zmiatał mewy z zachmurzonego nieba, zaś młoda greczynka źle znosiła zimno. W dodatku, widząc jak z każdym kolejnym krokiem dół jej sukni nasiąka błotem i brudem ulic, cicho przeklęła nie praktyczną, przesyconą bielą i jasnymi kolorami paletę barw bizantyjskich tkanin.

— Nie wystarczy więc, by koń był ładny. Musi być dopasowany do potrzeb swojego właściciela — kontynuowała mimo jej narzekań Aggeliki.

— Widzę, że panienka zna się na koniach! — zagadał jeden z tureckich kupców i skłonił się nisko przed dziewczętami.

— Nie chcę po prostu, by jej wysokość Valentina Romaikos kupiła konia trojańskiego — odpowiedziała płynnie po turecku Aggeliki.

— Szukamy wierzchowca godnego jego wysokości Evrena Aslana — wtrąciła się Valentina, tym razem po grecku, też chcąc mieć jakiś udział w wyborze.

— Nie mogły panienki lepiej trafić. Zajmuję się hodowlą koni Achał-Tekińskich z tej samej linii, co poprzedni ogier jego wysokości.

— Ayaz Efendi, jak mniemam? — odgadła perska księżniczka.

— We własnej osobie! — Brodacz wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu.

— Miałam nadzieję tu pana spotkać — odwzajemniła uśmiech Aggeliki.

Napotkawszy człowieka z podobnego kręgu kulturowego w jakim się wychowała, pozwoliła swojej orientalnej krwi chociaż przez chwilę buzować w żyłach. — W Blachernae bardzo ceni się pańskie wierzchowce.

Mężczyzna pokazał księżniczce i jej damom do towarzystwa wszystkie swoje wierzchowce, przyprawiając je o niemały oczopląs. Wybór padł jednak na młodego, gniadego ogiera o przepięknie lśniącej metalicznym pobłyskiem maści. Jednak to nie jego wygląd przeważył na decyzji, a idące w parze z nieograniczonymi pokładami energii przyjazne usposobienie i doskonałe geny. Kiedy Aggeliki starym zwyczajem skończyła targować się z Ayazem Efendim, Valentina nakazała służącym przewieźć nowy nabytek to cesarskich stajni, sama zaś zapragnęła zostać na dłużej w Bitynii. Sprawdziwszy dokładnie czas, gdyż o piątej zaczynała się kolejna walka gladiatorów, na którą zaprosił ją Evren, poprosiła Aggeliki, by oprowadziła ją po tureckich dzielnicach. Nie przywykli do obecności cesarskiej rodziny mieszkańcy, z ciekawością śledzili każdy ich ruch, zachowując mimo wszystko bezpieczny dystans. Jasnowłosa przeczuwała, iż obcując z tak bliską Aslanowi kulturą, nie tylko mu zaimponuje, ale też jeszcze bardziej się do niego zbliży. Wbrew wszelkim obawom strażników, dziewczęta, trzymając szczelnie swoje podszyte futrem płaszcze, przeszły się po tureckim targu i nawet zjadły niewielki posiłek w pobliskiej tawernie, by potem wprost z portu, udać się na Hipodrom. Aczkolwiek kiedy zjawiły się w cesarskiej loży, Evren nie wydawał się ani trochę znudzony czekaniem. Miejsce po jego prawej stronie było już zajęte - siedział na nim nie kto inny jak Cecil Ferrara, zaś obaj młodzieńcy byli tak zaaferowani dyskusją, iż nawet nie zauważyli ich przybycia.

— Ekhem!— odchrząknęła głośno i wyraźnie rozczarowana Valentina, odrywając księcia od jego rozmówcy.

— O, jesteście już! — ucieszył się na jej widok blondyn i wstał, by przytulić swoją przyjaciółkę. — Zaprosiłem również na dzisiejszą walkę Cecilio Ferrarę, by mógł lepiej zaobserwować swoich przeciwników w akcji. Mam nadzieję, że się nie pogniewasz z tego powodu... — wyjaśnił.

— Skądże... — skłamała, piorunując bruneta spojrzeniem tak lodowatym, iż przeszedł go zimny dreszcz. 

— Cecil, oto moja najdroższa kuzynka, Valentina Romaikos — zaczął kolejno przedstawiać swoje towarzyszki Aslan. — A oto moja droga przyjaciółka, księżniczka perska Aggeliki i córka ministra wojny, generała Eliadesa, Regina. Generał Eliades jest wybitnym wojskowym i specjalistą w swojej dziedzinie, na pewno mógłby ci dać wiele wskazówek — zwrócił się do speszonego obecnością tylu szlachetnie urodzonych dziewcząt Cecila. — Czy twój ojciec nie zechciałby towarzyszyć nam w trakcie następnej walki? — Blondyn spojrzał z nadzieją w szarych oczach na rudowłosą.

— Mój ojciec z pewnością będzie zaszczycony waszą propozycją — odparła z wszelkimi wyrazami szacunku Regina.

Wraz z pierwszym gongiem wszyscy zajęli swoje miejsca. Cecil, nie mogąc się odnaleźć w towarzystwie, starał się skupić na tym, co działo się na arenie, a gdy Evren próbował mu cokolwiek powiedzieć, Valentina wnet to wyłapywała i skutecznie przerywała mu za każdym razem nim zdążył nawet dokończyć zdanie. Jej niecodziennie zachowanie zwróciło uwagę Aggeliki i Reginy, które jedynie popatrzyły po sobie, marszcząc brwi, zaś zrezygnowany Aslan w końcu dał za wygraną, co jakiś czas tylko szepcząc zaintrygowanemu walką Ferrarze coś na ucho. Przez co, czując się wykluczoną z rozmowy, Valentina podwoiła swoje niezbyt subtelne starania, by zwrócić na siebie uwagę Evrena i nim kwrawe starcie gladiatorów dobiegło końca, książę, choć nie dawał tego po sobie poznać, miał już serdecznie dosyć tych mecyi. 

— Nie miejcie mi tego za złe, ale muszę wracać do Blachernae — oznajmił, po finalnym gongu. — Cesarz poprosił mnie o spotkanie, by przedyskutować jutrzejsze posiedzenie Rady Bizantyjskiej.

— W takim razie pojadę z tobą! — oznajmiła Valentina, zrywając się z fotela z taką prędkością, że prawie złoty diadem spadł z jej głowy. — Strasznie przemarzłam... I te emocje po walce... — dodała na swoje usprawiedliwienie sztucznym, teatralnym tonem.

— A co z próbą w teatrze? — spytała rozczarowana Aggeliki.

— Jeśli chcecie, ty i Regina możecie udać się na nią same, poślę tam z wami moją służbę — odparła Romaikos, wyczuwając w tym zbiegu okoliczności świętną okazję by pobyć sam na sam z Evrenem. — Przeproście Giraya w moim imieniu!

—  W moim również! —  poprosił Evren.  —  Powóz już pewnie czeka. Najpierw jednak będziemy musieli odwieść Cecila do kwater... —  poinformował, ze złudną nadzieją, iż może odwiedzie to Valentinę od jej pomysłu.

—  Cudownie, więc na co czekamy? —  zaszczebiotała ze sztuczną słodyczą jasnowłosa.

Miejmy to już za sobą... - pomyślał Evren, wywracając oczami i z przyzwyczajenia, jakie w niego wpoiła, wziął dziewczynę pod rękę, by poprowadzić ją do wyjścia, podczas gdy zdezorientowany Cecil dreptał tuż za nimi, nie wiedząc tak naprawdę, co ma ze sobą począć. Aggeliki i Reginie nie pozostało więc nic innego jak samotnie udać się do teatru. 

Rosa Bizantina [w trakcie edycji] Where stories live. Discover now