Rozdział 1

156 18 2
                                    


Nikt prawie nie wie, dokąd go zaprowadzi droga, póki nie stanie u celu.
J.R.R Tolkien — Dwie Wieże

Trzask.

Zerwałam się z łóżka z ciężkim oddechem. Rozejrzałam się wokół siebie, aby szybko zorientować się, że wcale nic mi nie groziło, a ja nadal znajdowałam się w swojej bezpiecznej przestrzeni. Uśmiechnęłam się pod nosem, kiedy rudy kot przeciągnął się przez sen i wydał z siebie cichy pomruk. Mimowolnie rzuciłam wzrokiem na cyfrowy zegarek mieszczący się na szafce obok. Wskazywał dopiero trzecią nad ranem, co oznaczało mniej więcej tyle, że o tej porze nadal powinnam smacznie spać i śnić o Ryanie Goslingu czy innym Reynoldsie.

Na zewnątrz właśnie szalała burza oraz porywisty wiatr. Ten drugi okazał się sprawcą całego hałasu. Otwarte okno z impetem uderzało o framugę, a krople deszczu moczyły mi dywan. Bez zastanowienia wstałam i je zamknęłam. Lekko się wzdrygnęłam, gdy kilka sekund później błyskawica rozświetliła całe niebo.

Uznałam, że i tak więcej już nie pośpię, dlatego zapaliłam małą lampkę mieszczącą się na biurku i zaczęłam rozwiązywać dodatkowe zadania na geometrię. Szybko jednak się rozproszyłam, kiedy ekran mojego telefonu nagle się podświetlił. Mimowolnie (znaczy w sumie dobrowolnie, ale to szczegół) zaczęłam przeglądać media społecznościowe w poszukiwaniu czegoś, co magicznie mogłoby mnie zainteresować. Po kilku minutach postanowiłam sprawdzić wiadomości, jak to miałam w zwyczaju od kilku tygodni. Zero zaskoczenia.

Mijają właśnie dwa miesiące od tajemniczego zaginięcia Blair Scott, uczennicy Silverbay High School. Służby są bezsilne, a mieszkańcy zaniepokojeni. Czy w sprawę może być zamieszany mężczyzna o pseudonimie Salvador?

Silverbay było niewielkim miasteczkiem liczącym niecałe czterdzieści tysięcy mieszkańców. Leżało w malowniczym rejonie na zachodnim wybrzeżu, dzięki czemu mieliśmy stały dostęp do oceanu. Z uwagi na to, że mieściło się w Oregonie, nie było tygodnia, w którym nie padałby tutaj deszcz. Może nie było pierwszym wyborem dla turystów przemierzających wybrzeże, jednak nie można było odebrać mu uroku. Miało piękne zachody oraz wschody słońca, a także malownicze klify, plaże i kilka latarni morskich.

Kochałam to miasto ponad życie, pomimo że nie posiadało zbyt wielu perspektyw na życie. Jedynym minusem tego miasta był Charlie Evans, główny szeryf. Był czterdziestoletnim mężczyzną, który szybko piął się w górę i dzięki swojemu zapałowi udało mu się wspinać na szczyt swojej kariery. Miałam z nim wiele konfrontacji, a jedna z nich skończyła się tym, że zamknął mnie w areszcie wraz z moimi przyjaciółkami. A czemu? Powód był bardzo prosty. Kilka miesięcy temu uznałyśmy, że dobrym pomysłem będzie obklejenie samochodu byłego chłopaka Theresy podpaskami. Charlie był bezwzględny i nie słuchał żadnych tłumaczeń. Po prostu nas zapuszkował i kazał czekać na przyjazd rodziców.

Charlie Evans to mój ojciec. Istna komedia.

Mimo napiętych relacji z Charliem jako szeryfem, prywatnie dogadywaliśmy się bardzo dobrze. Od zawsze byłam jego ukochaną córeczką, z którą oglądał baseball oraz zabierał na mecze NBA. Ostatnio wydawał się jednak dość nieobecny. Ciągle przesiadywał w pracy, co zaczynało martwić mnie oraz moją mamę. Wiedziałam, że pracował nad sprawą Blair i nieustannie próbowałam wypytywać go o jakiekolwiek szczegóły, ale Charlie był nieugięty i nie podawał mi żadnych szczegółów.

Tamtej wrześniowej nocy, którą spędzałam na wkuwaniu znienawidzonej geometrii, przez myśl by mi nie przeszło to, że za kilka miesięcy stanę pośrodku całego tego bałaganu.

༄ ༄ ༄

— Stawiam czterdzieści dolców na to, że Whitey wpędzi cię dzisiaj do grobu.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Dec 08, 2023 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Your DelightfulWhere stories live. Discover now