1. MATTEO

1K 88 24
                                    

Miło mi cię widzieć w drugiej części serii o Braciach Russo. Czas akcji w tej części to mniej więcej rok od urodzenia Apollo, dlatego pewne wątki mogą nie zgadzać się z epilogiem „ HOPE". Mam jednak nadzieję, że nie będzie wam to przeszkadzać i razem poznamy historie najbardziej wyczekiwanego Russo.

***

Od pół godziny stoję w sklepie z zabawkami i staram się wybrać coś odpowiedniego dla swojego bratanka. Nawet nie wiem kiedy ten rok minął.

Cały czas pamietam załamanego Vincenta na szpitalnym korytarzu. Nigdy nie widziałem go w takim stanie. Kiedy myślał, że nieodwracalnie stracił Hope...

Mimo, że to nie moja żona walczyła za drzwiami o życie, czułem się jak sześć lat temu. Widziałem w nim siebie czekającego na jakieś informacje. Bezradnego i doszczętnie załamanego.

Teraz miałby prawie sześć lat. Kto wie, może w domu czekałaby na mnie cała gromadka. Kochająca żona, witająca mnie od samych drzwiach szerokim uśmiechem, jak to miała zawsze w zwyczaju i dzieci, które tylko wyczekują aby móc pochwalić się swoim dniem. Słuchałbym ich z zachwytem, a później przytul mocno żonę, gdy kładlibyśmy się spać w naszej sypialni.

Ale nie mam tego. Nie mam kochającej żony, ani dzieci. Nie mam nic z tego.

Bo jedyna kobieta, która idealnie pasowała do mojego boku, została ukarana za moje grzechy. A razem z nią mój syn, który miał dopiero poznać cały ten popaprany świat.

W jednej chwili całe moje życie zostało zabrane. Wszystko straciło swój sens. Każda próba wzięcia przeze mnie oddechu, jest jak wdychanie dymu w płonącym domu, którego już nie ma. Wszystko doszczętnie spłonęło w ułamku sekundy, zostawiając mnie z rządzą zemsty.

Zemsty, która jest bliżej niż mogłoby się wydawać. Może czeka na mnie za rogiem i gdy tylko opuszczę sklep, dokona się to na czekałem tyle czasu.

- Może w czymś mogę Panu pomóc? - przesłodzony głos ekspedientki wybudza mnie z własnych myśli. Rozluźniam palce, które zaciskają się coraz mocniej na nic niewinnym pluszowym misiu. Przenoszę na nią wzrok i przez chwilę pozwalam napawać się widokiem jej wyeksponowanych piersi. Kiedy tylko wszedłem do sklepu, od razu zabrała się za poprawianie bluzki, żeby ta odsłaniała jak najwięcej. Skoro sama tego chce... - Szukasz czegoś konkretnego?

Marszczę brwi, gdy przechodzi do rozmowy ze mną, jakby nie widziała mnie po raz pierwszy na oczy.

- Potrzebuję prezentu na pierwsze urodziny - kobieta, a właściwie dziewczyna, bo z pewnością nie ma jeszcze dwudziestu jeden lat, wydyma wargi i zalotnie się uśmiecha. Nie mam dzisiaj humoru na takie akcje, dlatego z krzywym uśmiechem dodaję - dla syna. Musi to być coś wyjątkowego.

Mina na chwilę jej rzędzie, ale zaraz szybko wraca do wcześniejszego żałosnego zalotnego uniesienia warg.

- Pewnie ciężko jest być samotnym ojcem. - stwierdza i przechodząc do regału, mija mnie ocierać się ramieniem o moje.

- Jego matka aktywnie uczestniczy w wychowaniu. - mój głos jest ostrzejszy niż na początku. Rozmowa z nią zaczęła mnie męczyć, dodatkowo pokazuje sobą brak profesjonalizmu. - Ale to raczej nie twoja sprawa, ty tylko tu sprzedajesz.

Tym razem to ja posyłam jej wredny uśmiech, zadowolony, że chociaż na chwilę straciła tę pewność siebie, którą miała na początku. Powinni przykleić na wejściu kartkę z informacją, że wchodzisz na własne ryzyko. Sprzedawczyni może cię omamić i zniszczyć małżeństwo.

Wielu facetom z pewnością uratowałoby to życie.

Oddaję jej pluszaka, którego cały czas ściskałem w dłoniach i bez słowa wychodzę. I tak nic bym tam nie kupił. Apollo to wymagające dziecko i z pewność nie zadowoliłby się jakimś nudnym misiem.

Siła, którą mi dajeszWhere stories live. Discover now