30. Ślady niewłaściwych wyborów

5.3K 154 35
                                    

Ocknęłam się z ogromnym bólem głowy. Zastękałam i przyłożyłam dłoń do obolałego miejsca, jednak od razu przeniosłam ją do innej części ciała.

Moje gardło. Dlaczego krtań była tak obolała?

Leżałam dalej, z zamkniętymi oczami, próbując sobie przypomnieć, co właściwie się stało. Już chciałam się poddać i wrócić do spania, ale w jednej chwili moją głowę zalały obrazy wspomnień.

Wyszłam z pracy. Ktoś mną rzucił. Byłam w jakiejś strasznej alejce. Mężczyzna w kapturze zaczął mnie dusić...

Simon.

– Nie! – Krzyknęłam przerażona, podnosząc się do siadu.

– Już dobrze. Jesteś bezpieczna. Jesteś w swoim pokoju – mówił do mnie jakiś spokojny głos, klepiąc mnie uspokajająco po plecach.

Uspokajające klepnięcia faktycznie pomogły. Zaczęłam się stopniowo uspokajać. Odgarnęłam długie włosy z twarzy i faktycznie, byłam w swoim pokoju, w swoim łóżku. A potem przeniosłam wzrok trochę niżej i dostrzegłam osobę, która właśnie przy mnie siedziała.

Na podłodze mojego pokoju, oparty o łóżko, siedział Timothy Jang.

– Co ty tutaj robisz? – Zmarszczyłam w szoku brwi, bo jego siedzącego w moim pokoju nie wyobrażałam sobie nawet w koszmarach.

– Chciałem poczekać, aż się obudzisz – wyjaśnił spokojnie.

Rozejrzałam się ponownie po pokoju i zdałam sobie sprawę, że nie mam pojęcia, która jest godzina. Za oknem panowała całkowita ciemność, w pokoju zapalona była jedynie nocna lampka, która nadała minimalne światło.

– Która godzina? – Zapytałam zdezorientowana.

Jang wyciągnął z kieszeni garniturowych spodni kieszonkowy zegarek i sprawdził godzinę.

– Dochodzi trzecia.

– Jakim cudem tutaj wszedłeś?

– Twoja babcia mnie wpuściła. Nieźle ją zmartwiłaś. Zobaczyła swoją wnuczkę nieprzytomną, na rękach gościa, którego widziała raz w życiu.

– Matko, ale musiała się wystraszyć – zdałam sobie sprawę, jak okropnie musiała wyglądać taka sytuacja i przerażona schowałam swoją twarz w dłoniach.

– Ona? A co z Tobą? Zabierałem Cię stamtąd nieprzytomną, rozumiesz!? – uniósł nieco głos, ale nadal było to bliskie szeptu, zupełnie jakby zdawał sobie sprawę, że ściany w moim domu były cienkie. – On próbował Cię udusić – powiedział ledwo słyszalnie, jakby to, co stało się kilka godzin wcześniej, do niego też nie docierało.

– Co się potem stało? Ja... Niewiele pamiętam – wyjaśniłam ze ściśniętym gardłem.

– Lepiej żebyś nie wiedziała – powiedział na odczepne.

– Powinnam wiedzieć. W końcu to ja zostałam zaatakowana, więc należą mi się jakieś wyjaśnienia, co się stało z tym szmaciarzem.

– Dlaczego o tej godzinie wracałaś sama? Było już ciemno – zmienił szybko temat, na co przewróciłam oczami.

– Miałam wrócić z Ivanem, ale napisał, że coś mu wypadło i nie da rady, więc chciałam wrócić autobusem – mówiłam bardzo powoli, dopiero przypominając sobie wszystkie niedawne wydarzenia.

– Nie wierzę. No po prostu, kurwa, nie wierzę! – Brunet momentalnie wstał zirytowany, podwijając rękawy swojej koszuli i zaczynając chodzić po całym pokoju. – Jak można być tak nieodpowiedzialnym dupkiem!? Coś mu wypadło, akurat! Pierdolony ignorant, zawsze tylko patrzy na swoją wygodę! – Zirytowany wymieniał w kółko to samo, mierzwiąc co rusz swoje włosy.

TIME of lies | ZOSTANIE WYDANEWhere stories live. Discover now