ROZDZIAŁ XXVII CZASEM NAPRAWDĘ MOŻNA UTONĄĆ W FANTAZJACH cz. II

71 10 70
                                    

Obracałam w dłoniach fioletową zakładkę głoszącą: „Jeśli uwierzysz w swoją potęgę, nikt nie zdoła ci jej odebrać". Szkoda tylko, że nie czułam się ani trochę potężna.

Christopher w tamtej wizji, czy czymkolwiek to było, powiedział, że powinnam uciekać najdalej, jak tylko mogę. Szkoda, że nie wspomniał przy tym, gdzie z kolei on przepadł. Zamiast tego dostałam kolejną dwuznaczną wskazówkę: numer telefonu do Josepha. Czy to on był osobą, przed którą miałam uciekać?

Rozwinęłam liścik od Christophera i jeszcze raz go przeczytałam. Pisał w nim, że w razie kłopotów mam zadzwonić na jego numer podany poniżej. Karteczkę dostałam tego samego poranka, kiedy Joseph wybawił mnie z opresji w uliczce między garażami, jeszcze zanim dowiedziałam się o istnieniu wampirów energetycznych i venatorów.

Szybko zaczerpnęłam powietrza.

Christopher musiał już wcześniej znać Josepha.

Czekałam na venatora nigdzie indziej jak w mojej sypialni. Mama jakiś czas temu wróciła do domu i nie chciałam ponownie nadszarpnąć jej zaufania, wymykając się gdzieś w nocy. Joseph już raz gościł w moim pokoju, więc postanowiłam, że może to powtórzyć. Spotkanie się w miejscu publicznym było tylko pozornie bezpieczniejsze, przecież musiałam jakoś do niego dojechać i wrócić, a w tak małym mieście jak Wilborough ulice świeciły nocą pustkami. Gdyby tylko chciał, i tak mógłby mi zrobić krzywdę.

Joseph pojawił się na środku pokoju w typowej dla niego smudze światła. Miał na sobie dżinsy i białą koszulkę, a z jego włosów skapywała woda. Czyżbym wyrwała go spod prysznica?

Skrzywił się, widząc moją nietęgą minę. Wskazałam na wejście do mojego pokoju, w którym brakowało drzwi. Widocznie zrozumiał przekaz, bo wymruczał coś pod nosem, by zaraz dodać już głośniej:

- Chciałaś się spotkać tylko po to, żeby ponownie zdzielić mnie książką? - spytał, zerkając na leżącą koło mnie na łóżku pozycję.

Stanowczo pokręciłam głową i zacisnęłam usta, próbując ukryć zdenerwowanie, które tak łatwo odczytał z mojej twarzy.

- Mam do ciebie kilka pytań.

Wydawał się zaintrygowany. Usiadł koło mnie, a wtedy książka stała się murem oddzielającym nasze sylwetki.

- Pytaj.

- Od jak dawna znasz Christophera? Nawet nie próbuj kłamać.

Chyba nie spodobało mu się moje pytanie. "Bingo!", pomyślałam. Wyprostował się i założył ręce na piersi.

- Co wiesz o jego przeszłości?

- Wystarczająco dużo – odparłam.

Znów się poruszył. Dostrzegałam cień emocji przesuwający się po jego napiętej twarzy. Czyżby próbował coś przede mną ukryć?

W końcu westchnął.

- Jestem jego przyjacielem z dzieciństwa.

Zatkało mnie. Aż tak wielu lat znajomości to ja się nie spodziewałam. Trybiki obracały się w mojej głowie w coraz szybszym tempie. Coś zaskoczyło i już wiedziałam, w jakie bagno właśnie wdepnęłam. Przez materiał bluzy wymacałam ukryty pod nią sztylet.

– Jesteś dzieckiem Conwayów - wyszeptałam.

Wstałam, gotowa, by kolejny raz uciec, choć nie znałam miejsca, w którym mogłabym być bezpieczna. Joseph z chirurgiczną precyzją posługiwał się swoją świetlistą bronią i po kilku dniach obserwacji zapewne znał każde miejsce, w które byłabym skłonna pójść.

Znaki Dusz. Odrodzenie [W TRAKCIE ZMIAN]Where stories live. Discover now