Wstęp

18 3 7
                                    


W zmierzchu, kiedy złociste promienie słońca przeplatały się z cieniami długich gałęzi majestatycznych dębów, Kendra ukazywała się w pełni swej bukolicznej urody. Wioska, zanurzona w zieleni i spokoju, pulsowała własnym, nieskażonym rygorem większych osad, rytmem. Domostwa, skonstruowane z dębowego drewna i polnego kamienia, z dachami pokrytymi szczelną strzechą, malowały pejzaż nasycony harmonią i domowym ciepłem. Dym unoszący się z kominów rysował leniwe spirale na tle zachodzącego słońca, a aromat pieczonego chleba oraz świeżych ziół unosił się w powietrzu, tworząc atmosferę rodzinnej idylli.

Taran, krocząc powrotną drogą przez pola, zatrzymał się na chwilę, by nacieszyć oczy widokiem. Jego myśli uciekały daleko, przypominając sobie lata spędzone w tej oazie spokoju, miłość, którą tu odnalazł, i rodzinę, którą wspólnie zbudowali. "Jakże jestem szczęśliwy, posiadając to wszystko," rozmyślał, uśmiechając się do siebie.

Przekraczając próg domu, został otulony atmosferą ciepła i bliskości, niczym w miękki płaszcz. Lira, zawsze rozświetlona życiem i radością, zajęta była przy piecu, a jej śmiech rozbrzmiewał echem w przestronnych komnatach ich domu. Aila, jej złote włosy rozświetlały pomieszczenie niczym promienie słońca, pomagała matce, dodając do pieczonego mięsa zioła, które sama zebrała.

"Spójrzcie tylko, jakie skarby przyniosłem," oznajmił Taran, kładąc na stole dar lasu.

Lira obróciła się, by na niego spojrzeć, jej oczy iskrzyły. "A my przygotowaliśmy ucztę, która godna jest króla naszych lasów," odparła z promiennym uśmiechem.

Aila, nie mogąc się powstrzymać, dodała: "Ojcze, czy dzisiaj opowiesz mi więcej o swoich przygodach? Chcę usłyszeć wszystko o lesie, zwierzętach i o tym, jak śledziłeś dziką sarnę."

Taran usiadł, obdarowując córkę czułym spojrzeniem. "Oczywiście, moje dziecko. Każde polowanie to opowieść, pełna tajemnic i nieoczekiwanych zwrotów. Ale najpierw, cieszmy się tym, co mamy przed sobą."

Wspólny posiłek upływał w atmosferze śmiechu, opowieści i snucia planów na przyszłość. Taran, słuchając historii swojej córki o dniu spędzonym na zbieraniu ziół i marzeń o podróżach poza granice Kendry, poczuł nagły przypływ dumy. Kendra była dla nich wszystkim – azylem pełnym miłości, bezpieczeństwa i spokoju.

Chociaż wioska była niewielka, tętniła życiem. Jej mieszkańcy, zawsze gotowi do pomocy i wspólnego celebrowania, tworzyli społeczność, gdzie każdy znał swoje miejsce i cenił codzienny spokój. Otaczająca ich przyroda, z lasami pełnymi dzikiej zwierzyny, szemrzącymi strumieniami i kwitnącymi polami każdej wiosny, stanowiła nie tylko źródło życia, ale i niewyczerpaną inspirację.

Jednakże ta idylliczna sceneria była jedynie chwilą w czasie, preludium do nadchodzących wydarzeń, które miały wystawić na próbę ich siłę, jedność i odwagę. Taran, choć nieświadomy zbliżającego się cienia, instynktownie czuł, że ten spokój jest tylko przystankiem na dłuższej drodze życia.

Noc zstępowała nad Kendrą, a rodzina Tarana, otoczona ciepłem domowego ogniska, cieszyła się chwilą spokoju, nieświadoma, że już wkrótce ich świat zostanie wywrócony do góry nogami.


Kiedy pierwsze gwiazdy zaczęły migać na nocnym niebie, a wioska Kendra pogrążyła się w spokojnym śnie, nikt nie spodziewał się, że ta noc będzie inna niż wszystkie poprzednie. Taran, zawsze czujny, nawet w snach wydawał się nasłuchiwać odgłosów lasu. Jednak to, co miało nadejść, przekroczyło granice jego najdzikszych przewidywań.

Gwałtowne uderzenie w drzwi ich domu wyrwało go z głębokiego snu. Lira, zaniepokojona, spojrzała na Tarana, a w jej oczach malował się strach. Aila, zbudzona nagłym hałasem, przycisnęła się do swojej matki.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Mar 01 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Sto Dni - Gniew WojownikaWhere stories live. Discover now