ROZDZIAŁ VII WYDAJE CI SIĘ, ŻE ZWARIOWAŁEŚ? JESZCZE JEST DO TEGO DALEKO cz.II

74 15 57
                                    

Wysiadłam przed szkołą. Słońce rozlewało po niebie czerwony połysk, kiedy kierowałam się do głównego wejścia do budynku. Przyspieszyłam kroku, przeczuwając, że zostało mi tylko kilka minut do dzwonka. Przecięłam dziedziniec pełen krążących po nim uczniów. Skuliłam się, wyczuwając na sobie ich spojrzenia. 

Otworzyłam ciężkie drzwi i wślizgnęłam się do holu. Mijałam przeróżne dyplomy i trofea, a także cytaty wypisane na ścianach. "Znowu coś znajomego", pomyślałam. Przystanęłam przed tablicą z planem lekcji. Odszukałam numer sali, w której powinnam mieć zajęcia. Z moim wspaniałym wręcz szczęściem trafiła mi się pierwsza lekcja z panią Miller. Chemia. Podupadłam na duchu. 

Przeszłam do końca korytarza, pod odpowiednie drzwi. Zastałam tam kilka znajomych osób, więc uśmiechnęłam się do nich i przywitałam krótko. Zauważyłam też moje przyjaciółki.

- Tak, mam nadzieję, że dzisiaj się dowiemy – powiedziała rozmawiająca z Alex Vic.

- Cześć. – Uścisnęłam je na przywitanie, dostrzegając zaskoczenie na ich twarzach.

- Coś nie tak? - spytała mnie Alex. - Twój uśmiech jest taki... nieobecny.

"Jak to możliwe, że tak szybko mnie przejrzała?", pomyślałam. Westchnęłam.

- Niestety doszło do rozmowy pomiędzy mną i mamą – wyjawiłam, patrząc w sufit. - I troszeczkę się posprzeczałyśmy.

- Znowu? - zganiła mnie Victoria. - Nie mogłyście się jakoś dogadać?

Przełknęłam ślinę.

- Nie sądzę – mruknęłam i skrzywiłam się. - Wydaje mi się, że zaczynam rozumieć, dlaczego ukrywała prawdę. Wydaje się też, że zdaje sobie sprawę, że to było nie w porządku. – Przymknęłam oczy, rozmyślając. Po chwili uniosłam powieki. - Macie rację. Spróbuję nie mieć do niej więcej żalu. Tylko, że fatalnym trafem wszystko, co zawikłane i dla mnie niezrozumiałe, dzieje się właśnie teraz. Chyba nie umiem zająć się wszystkim naraz.

- Najpierw jeszcze raz omów sprawę z mamą – doradziła mi Alex.

- Tak zrobię – postanowiłam.

Zadzwonił dzwonek. Uczniowie niemrawo przetoczyli się w stronę klas. I nagle na końcu korytarza dostrzegłam chłopaka pospiesznie przepychającego się przez tłum. Widziałam jedynie tył jego głowy, ale kolor włosów wydał mi się znajomy. Przypominały barwą jesienne liście, ciemnobrązowe, ale z jaśniejszymi kosmykami gdzieniegdzie. Szybko zniknął mi z oczu.

Złapałam plecak i weszłam do zapełnionej klasy. Vic pomachała mi i pobiegła w kierunku innej sali. Zobaczyłam, że Alex już zajęła miejsce w pierwszej ławce. Dołączyłam do niej i zaczęłam wykładać na ławkę książki i długopisy.

- Witam wszystkich – donośny głos pani Miller rozszedł się po sali. Nauczycielka miała zacięty wyraz twarzy. Zmierzyła uczniów ponurym wzrokiem. - Nie muszę chyba wspominać, co jest dla mnie najważniejsze na moich lekcjach. Przede wszystkim liczy się odpowiednie zachowanie i respekt do nauczyciela – powiedziała niemal ze złością, jakby chciała nam coś zarzucić. - Na drugim miejscu stawiam oceny. Nie ma mowy o poprawie na koniec roku czy semestru. Nie zawaham się was oblać. – Zmrużyła oczy, niczym wąż. Była dosyć niska i otyła, co bynajmniej nie sprawiało, że była mniej przerażająca. - Za spóźnienie się na lekcję wstawiam nieobecność.

W tym momencie drzwi skrzypnęły i otworzyły się gwałtownie. Do środka wpadł zdyszany blondyn o czarnych oczach – Christopher. Zatrzasnął drzwi, trzymając w drugiej ręce kilka podręczników owiniętych w folię, jakby dopiero co je kupił. Lekceważąco zerknął na panią Miller kipiącą ze złości. Uśmiechnął się w profesjonalny, kulturalny sposób – czyli nie tak, jak zwykle.

Znaki Dusz. Odrodzenie [W TRAKCIE ZMIAN]Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora