Rozdział XIII: Wybierz, komu zaufasz

112 14 232
                                    

Jak zwykle polecam muzykę z mediów:))

................................................................

 Nagle przez ciecz przepłynął prąd. Połaskotał uśpione komórki niczym psotliwy kochanek, a potem odszedł, by zrobić miejsce czemuś innemu. Silne dłonie zacisnęły się na zimnej skórze i ciągnęły w nieznanym kierunku. Balansowałam na cienkiej linie świadomości, dopóki nie zahaczyłam plecami o coś szorstkiego. Ból przybrał postać wygłodniałego wilka i rzucił się na mnie. Ostre zęby zapalczywie szarpały tkanki, czym uaktywniły otumaniony umysł. Od teraz produkował ciąg jęków, które odbijały się echem w ciężkiej głowie.

Gdy podmuch wiatru wysuszył moje drżące ciało, woda wezbrała, ale tym razem w gardle. Kaszel poderwał znużone kończyny do szaleńczego tańca. Otworzyłam oczy i nabrałam pierwszy, rzężący oddech.

Ktoś znajdował się za czarnymi plamami, które rozlewały się po widzianym obrazie. Blisko. Delikatny dotyk musnął dłoń.

– Już dobrze – szepnął. – Lubisz kłopoty, co?

Plamy wyblakły, ukazując uśmiechającego się ironicznie chłopaka. Dopasowałam jego twarz do wspomnień i związanych z nimi uczuć.

Jedna myśl wybijała się nad resztę.

– Jesteś szurnięty – wychrypiałam. Gardło piekło tak bardzo, jakbym przejechała po nim żyletkami.

Parsknął śmiechem i musnął palcami moją szyję.

– Ja jestem szurnięty? A kto się właśnie o mało co nie utopił, bo udawał, że umie pływać?

W ułamku sekundy ból przeszedł w zapomnienie. Obdarowałam chłopaka zdziwionym spojrzeniem. Pod jego rozbawionymi oczami wykwitły szare cienie, a policzki zapadły się w sobie. Oszołomiony umysł mielił niedawno przyswojoną wiedzę, by wyłuskać odpowiedź.

Energia chemiczna.

Christopher uleczył moje rany. Kto wie, czy w ogóle bym przeżyła, gdyby nie on?

Pozwoliłam desperacji zagłuszyć głos rozsądku. Łudziłam się, że ryzyko przyniesie oczekiwane korzyści, nie powodując przy tym strat. Chciałam działać, ale zapomniałam, że aby działać rozważnie, trzeba najpierw myśleć. Na pierwszym miejscu powinnam stawiać bezpieczeństwo, a dopiero na kolejnych ciekawość czy uczucia. Alex miała rację – narażając życie, nikomu nie pomagałam. A już zwłaszcza sobie.

Zmęczenie zdawało się dociskać ciało do podłoża. Z trudem uniosłam się na rękach, przez cały czas nie spuszczając oczu z Christophera. Nareszcie wiedziałam, jak się poznaliśmy. Upadek, seria pytań i powiększająca się dziura w ścianie. Choćbym z całych sił próbowała, nigdy bym nie odgadła, że właśnie tak to wyglądało.

– Podejrzewałeś, że przechodzę przemianę – zauważyłam. Zmarszczył czoło, więc dodałam: – Tej nocy, gdy się po raz pierwszy spotkaliśmy. Te wszystkie dziwne zachowania... Sądziłeś, że będę czerpać energię z twojego bólu?

Zauważyłam, że cienie pod jego oczami odrobinę przyblakły. Pogłębił uśmiech.

– Nie do końca. Nazwałem cię aniołem, pamiętasz? – Przytaknęłam. – Nie zrobiłem tego dlatego, że jestem tandetnym flirciarzem. Anioł to przezwisko odpowiadające venatorowi, czyli istocie, która pozyskuje energię poprzez zabijanie wampirów energetycznych, pogardliwie określanych demonami. Venatorów do mordowania popycha żądza, która zasadza w ich umysłach nienawiść i agresję. Nie do końca kontrolują swoje impulsy.

– Ale jeśli uważałeś, że jestem vena... Van... – Wydałam z siebie zniecierpliwiony jęk. – Tym czymś, to czemu zaciągnąłeś mnie do domku? Nie bałeś się, że coś ci zrobię?

Znaki Dusz. Odrodzenie [W TRAKCIE ZMIAN]Where stories live. Discover now