ROZDZIAŁ IX WODA PRAWDY JEST NIEZDATNA DO PICIA cz.II

52 11 50
                                    

Ostrożnie ześlizgnęłam się z motoru na chodnik. "Przytulanie się do Christophera było całkiem przyjemne", pomyślałam, na co moja twarz od razu przybrała barwę buraka. Spostrzegłam to, przeglądając się w jednym z lusterek. I pomyśleć, że prawie nigdy się nie rumieniłam...

- Dzięki za podwózkę. – Uśmiechnęłam się lekko, próbując ukryć zakłopotanie. - I za to, że uratowałeś mnie przed utonięciem. I za wyjaśnienia. Gdybyś mi tego wszystkiego nie powiedział, pewnie do jutra trafiłabym na terapię.

Stanął obok, dosyć blisko. Czułam, że w każdym momencie nasze ramiona mogły się zetknąć. Zaglądał w moje oczy, jakby czegoś szukał.

- Czy to wystarczy, żebyś wyzbyła się różnych uprzedzeń w stosunku do mnie?

Przełknęłam ślinę.

- Tak, jesteśmy kwita – odparłam i bez pożegnania przeszłam przez furtkę w stronę mojego domu. Czułam, że musiałam ochłonąć.

Podążył za mną. Wyraźnie czułam jego obecność, tym bardziej, że dwa razy otarłam się o niego ramieniem.

- Zamierzasz odprowadzić mnie pod same drzwi? - Zerknęłam w jego stronę.

- A co, jeśli nagle z krzaków wyskoczy ten Joseph? - Popatrzył na mnie wymownie.

Parsknęłam śmiechem, ale z opóźnieniem ogarnął mnie niepokój.

- Myślisz, że będzie chciał mnie zabić? - wyszeptałam przestraszona nie na żarty.

- Jeśli wyczuje, że się zmieniasz. – Wyglądał jeszcze bardziej nieziemsko, kiedy promienie słońca odbijały się od mroku jego oczu i podświetlały kosmyki włosów. - Ale wystarczy, że do mnie zadzwonisz, a zjawię się z odsieczą.

- Jak nieustraszony rycerz? - Uniosłam jedną brew.

Stanęliśmy przed drzwiami. Bujny ogród mojej mamy zasłaniał widok na ulicę. Obecność Christophera tak mnie przytłoczyła, że nawet się nie spostrzegłam, kiedy przez niego przeszliśmy. W powietrzu unosił się aromatyczny zapach kwiatów. Mieszał się z zapachem kadzidełek, tak charakterystycznym dla Christophera. Chłopak wyciągnął dłonie i objął nimi moje gorące policzki. Szybko wciągnęłam powietrze i spojrzałam mu w oczy. Tak odległe, a jednocześnie bliskie, hipnotyzujące mnie.

- Raczej jak mściwy demon, któremu dawno na nikim tak nie zależało.

Nachylił się, aż dzieliło nas zaledwie kilka centymetrów. Pieścił mnie swoim oddechem i pochłaniał rozpalonym wzrokiem. W tamtej chwili istniał tylko on i ja – żadnych problemów i podwójnych światów. Nie mogłam się ruszyć, ale nie dlatego, że mnie do tego zmuszał za pomocą zgromadzonej energii. Nie byłam w stanie oderwać wzroku od jego twarzy, która przypominała mi obraz pełen kontrastów. Jego wzrok krył pragnienie czegoś dawno utraconego, ale usta były zaciśnięte, jakby nie mogły się pozbyć wspomnienia bólu. Jeszcze bardziej zmniejszył odległość między nami i musnął wargami mój policzek, odrobinę na lewo od ust. Przeszedł mnie dreszcz, a zaraz po nim energetyczny impuls, rozbudzając mnie.

Nagle otworzyły się drzwi. Odskoczyliśmy od siebie, gapiąc się na moją mamę stojącą na progu. Długie, ciemnobrązowe w tym świetle włosy zaczesała w kucyka upiętego na czubku głowy. W jej ciemnych oczach chowało się coś, czego nie potrafiłam rozpoznać. Wydawała się zdumiona.

- O, Annabelle – przywitała mnie swoim promiennym uśmiechem i zmarszczyła brwi, widząc mojego towarzysza. - Jesteś jej chłopakiem?

Zapragnęłam uciec w siną dal. Zamiast tego zawstydziłam się jeszcze mocniej.

- My nie... - zaczęłam.

- Mam na imię Christopher – przedstawił jej się w tej samej chwili i wprawnym ruchem ujął jej dłoń, składając na niej krótki pocałunek. Patrzyła na niego oniemiała. Po części ja także. - Mam przyjemność rozmawiać z mamą Annabelle?

Znaki Dusz. Odrodzenie [W TRAKCIE ZMIAN]Where stories live. Discover now