ROZDZIAŁ X WIZJE CHODZĄ PO LUDZIACH cz.II

46 12 33
                                    

Muzyczkę najlepiej włączyć w momencie, kiedy Annabelle zasypia;)

.........................................................

Na kolanach trzymałam mój pamiętnik. Prowadziłam go już cztery lata. Czas bardzo szybko płynął, a ja zostawiałam wpisy tylko co kilka tygodni. Wiedziałam, że to głupie spisywać swoje sekrety, ale czasem po prostu czułam, że musiałam usunąć je z głowy, żeby mieć miejsce na inne sprawy. Poza tym mój pozaklejany taśmą zeszyt nie patrzył na mnie karcąco i nigdy się ze mnie nie śmiał. Bez pretensji wysłuchiwał całe litanie. Mogłam więc uznać go za jednego z przyjaciół.

Włożyłam notatnik do szuflady biurka. Ziewnęłam. Byłam tak wyczerpana, że oczy szczypały mnie przeraźliwie, a ziemia pod nogami zdawała się falować. Machinalnie przebrałam się w piżamę i wskoczyłam do łóżka. Zgasiłam lampkę nocną. Ukryłam się w miękkich, otulających mnie bezpiecznie ciemnościach. Przymknęłam ciężkie powieki.

Znalazłam się na wieży zamku. A dokładniej za kratami. Zakratowana ścianka łączyła się od góry z kamiennym sklepieniem, a od dołu z mglistą, jakby czymś zabrudzoną szybą, niepasującą do średniowiecznej budowli. Miejsca ledwo wystarczało, żeby się obrócić. Przez otwory zobaczyłam góry otaczające mnie ze wszystkich stron i pasma czerwonych kwiatów, które, zlewając się ze sobą, wyglądały jak potoki krwi opływające zamek. Zaparło mi dech w piersi, kiedy spojrzałam w dół. Znajdowałam się kilkanaście metrów nad ziemią. Na niebie lśnił idealnie wycięty księżyc, przypominający szyderczy uśmiech.

Nagle w powietrzu tuż za kratami umieszczonymi przede mną zmaterializował się obraz unoszącej się na wietrze staruszki o różnokolorowych oczach, ubranej w czarną, powiewającą szatę. Na rękach miała wyryte Znaki. Od razu ją rozpoznałam – była kobietą, którą spotkałam w autobusie. Całkiem możliwe, że wtedy to też był sen... Kiedy o tym pomyślałam, jej postać zaczęła migotać. Przypominało to wygasające piksele na telewizorze. Wpatrywała się we mnie uporczywie.

- Czyha na ciebie zło! - krzyknęła, a jej głos poniósł się w dal. - Strzeż się!

Podeszłam najbliżej, jak mogłam.

- Jesteś Luną, tak? - spytałam.

- Musisz jak najprędzej okiełznać nowy rodzaj i przeszkodzić im! - wołała dalej z powagą i strachem, nie zwracając na mnie uwagi.

- Jaki rodzaj?

- Znak, który ci pokazałam, jest do niego kluczem – wyjaśniła pospiesznie. - Odkryj okrywające cię tajemnice!

- O czym ty mówisz? - Złapałam za kraty.

- Spiesz się – kontynuowała coraz szybciej, patrząc na mnie z siłą. - Inaczej zapłacisz wysoką cenę...

- Cenę? - Otworzyłam szerzej oczy.

Czemu ten sen nie dawał mi więcej odpowiedzi?

Niespodziewanie zerwał się silny podmuch, niemal zmiatając sprzed krat unoszącą się Lunę. Jej kościste palce złapały za kraty.

- Czas się kończy – wyszeptała, a wtedy jej sylwetka rozprysła się na miliony drobinek, opadających swobodnie w dół.

Otworzyłam usta z przerażeniem. Nie zdążyłam jednak zrobić nic więcej, bo mętne szkło pode mną usunęło mi się spod nóg, odkrywając czarny otwór. W ostatniej chwili z rozpaczą złapałam się jedną ręką krat. "Wytrzymaj!" - nakazywałam sobie, jednak ciało ciągnęło mnie w dół, a rozrywane ciężarem palce powoli puszczały. Jęknęłam przeciągle. Palce puściły, a wtedy zaczerpnęłam ostatni oddech. W mgnieniu oka wleciałam w dziurę i utonęłam w zalegającej tam ciemności niczym w morzu, dusząc się nią, próbując ją wypluć i wypłynąć z jej głębin. Zaczepiła na mnie swoje szpony i zachłannie ciągnęła ku sobie. Opadłam w jej odmęty.

Znaki Dusz. Odrodzenie [W TRAKCIE ZMIAN]Where stories live. Discover now