ROZDZIAŁ XVII KSIĄŻĘ W OBSYDIANOWEJ ZBROI MOŻE SKRAŚĆ CAŁUSA ALBO DWA cz.II

25 9 22
                                    

Szerzej otworzyłam oczy. Czy Carmen właśnie powiedziała mi, że chłopak, którego zraniłam, jest jednym z najsilniejszych wampirów energetycznych zamieszkujących galaktykę? Czemu wcześniej nic nie zauważyłam? Wydawał się normalnym nastolatkiem... No, może nie do końca normalnym, ale na pewno nie kandydatem na członka Rady.

- O matko... - zacięłam się. Odetchnęłam głęboko. - A jakie są rodzaje energii?

Przytaknęła, jakby spodziewała się tego pytania.

- Może trochę przesadziłam z użyciem określenia "rodzaj". Energia jest czymś, co ciężko podzielić na różne kategorie, bo często się one wzajemnie uzupełniają lub wręcz są dwiema nazwami tego samego. Łatwiej porównać swoje umiejętności, wyodrębniając energię cieplną, kinetyczną, magnetyczną, jądrową, chemiczną czy grawitacji, ale jest to sztuczny podział. W końcu energia cieplna może wynikać z procesów chemicznych, podobnie jak jest z nimi ściśle związana energia jądrowa. W moim przypadku jednak wygląda to tak, że mogę zrobić to. - Dotknęła mojego lewego nadgarstka. Syknęłam, czując w tym miejscu pieczenie. "Czyżby właśnie mnie przypiekła?". Widząc moją minę, uśmiechnęła się krzywo. - Ale nie mogę sprawić, żeby mój nos był chociaż trochę mniejszy. Szkoda, prawda?

Utkwiłam wzrok w wymienionej przez nią części ciała. Pokręciłam głową. Jak dla mnie z mniejszym nosem przypominałaby Lorda Voldemorta, a chyba żadna dziewczyna nie oczekuje takiej metamorfozy. Odnalazłam na jej twarzy kilka niedoskonałości: dosyć małe oczy, liczne pieprzyki i drobną bliznę w okolicy żuchwy, ale wszystkie te szczegóły w jakiś nie do końca zrozumiały dla mnie sposób podkreślały jej przyjazne usposobienie.

Odgarnęła kosmyk kręconych włosów, patrząc na mnie z niemym uznaniem.

- Wydajesz się zaskakująco miła, Annabelle. Nie mam pojęcia, co ugryzło Susan, że aż tak pała do ciebie nienawiścią. - Zaczęła gestykulować, używając przy tym samych palców. - Wiesz, przyjaźnimy się i może jednak trochę wiem, czemu może się tak zachowywać, ale nie jesteś ani przemądrzała, ani wredna. - Puściła do mnie oko. - Spróbuję utemperować mściwe zapędy Susan.

Z trudem przełknęłam ślinę. Mściwe zapędy Susan były chyba jedynym, czego mi tej nocy brakowało, żeby uciec stamtąd jak najdalej. "Ciekawe, czy ucieszy się, kiedy się dowie, że przestaliśmy być z Christopherem blisko", pomyślałam, czując drobne ukłucie w okolicy serca.

Zdecydowałam się zmienić temat i kierunek moich myśli. Nie do końca mi to wyszło.

- Dlaczego Christopher nie jest członkiem Council?

Wydęła usta.

- Proste, nie chce. Na jego miejscu nie wahałabym się i zostałabym członkinią Rady, w końcu świat wygląda przyjemniej, kiedy spoglądasz na wszystko z góry. Tymczasem Christopher - rozejrzała się i ściszyła głos - brzydzi się innymi członkami tak bardzo, że gdy tylko zwalnia się miejsce, odwraca się na pięcie. Ignorant, i to niezbyt mądry. Nie mam pojęcia, co wy w nim widzicie...

Przypomniałam sobie kłamstwa Praesidensa i jego ewidentne zadowolenie ze skazania tamtego chłopaka na śmierć. Nie potrafiłam dziwić się Christopherowi, że nie chciał spędzać wieczności w takim towarzystwie.

Nachyliłam się do niej, choć nie było to zbyt proste, bo górowała nade mną dzięki wysokim obcasom, które czasami wystawały z rozcięcia sukni, ujawniając swoją obecność.

- A co z tą brunetką w zielonej sukni? Wydawała się całkiem przyjazna.

- Marissa? - Wyprostowała się, jakby przestała się obawiać, że ktoś nas usłyszy. - Pewnie już cię wypatruje. Jest opiekunką nowo przemienionych lub kandydatów na wampiry. Będzie cię wypytywać o różne rzeczy, ale nie martw się, z nich wszystkich jest zdecydowanie najłagodniejsza. Gdybyś miała dołączyć do rozmowy z Dechengiem, dałabym ci krzyżyk na drogę.

Znaki Dusz. Odrodzenie [W TRAKCIE ZMIAN]Where stories live. Discover now