ROZDZIAŁ XX KŁÓTNIA Z VENATOREM NIE WRÓŻY NIC DOBREGO cz.II

26 6 21
                                    

Zamknęłam usta, obrzucając wzrokiem stojącego przede mną chłopaka. Zmierzwione, jasnobrązowe włosy przypominające kolorem jesienne liście i te świecące w półmroku ciemnoniebieskie oczy, które wcześniej zobaczyłam. Lekko rozchylone usta, wykrzywione teraz w grymasie, mocny zarys nosa i szeroka żuchwa. Dodać do tego rząd świetliście błyszczących noży wsuniętych za pasek spodni i wyjdzie nam obraz niezadowolonego Josepha. 

Pytanie tylko, czy cieszyć się, że to on, a nie zbir, czy raczej żałować. W końcu obiecałam Christopherowi, że więcej nie spotkam się z venatorem. Co więcej, według KWE takie działanie było surowo zabronione, no chyba że zrobiłabym użytek z jednego z pięknie wyprofilowanych sztyletów, wbijając go w pierś Josepha. Ale czy to ja byłam winna temu, że venator non stop odwiedzał mnie na różnych przystankach? Czym niby miałam się przemieszczać między domem a szkołą? Miotłą?

Powoli zabrał dłonie z uszu, badając moją reakcję.

- Tak lepiej. – Westchnął. - Możesz mi łaskawie wyjaśnić ten napad histerii?

Prychnęłam.

- Mój tak zwany „napad histerii" był całkowicie uzasadniony – orzekłam i skrzyżowałam ręce na piersi. - To adekwatna kara za zakradanie się do mnie podczas burzy z piorunami.

Odchylił głowę do tyłu, by popatrzeć na niebo.

- Nawet nie pada – zaoponował.

- Jeszcze nie – poprawiłam go. - Ale wyraźnie się na to zanosi.

Przymknął powieki i pokręcił głową, jakby właśnie zobaczył coś niedorzecznego. Uniosłam brodę, zgrywając odważniejszą niż byłam w rzeczywistości.

- Boisz się mnie – odrzekł. Otworzył oczy, porażając mnie ich odcieniem. - Dlaczego? Przecież nigdy nie zachowałem się wobec ciebie w agresywny sposób. Uratowałem cię przed tamtym wampirem energetycznym w zaułku. Więc czemu wciąż się opierasz? Czemu nie potrafisz mi zaufać?

Postąpiłam pół kroku w tył, dzięki czemu faktycznie się oparłam – o ścianę przystanku. Fakt faktem Joseph miał trochę racji i dlatego właśnie nie zgadzałam się wcześniej ze zdaniem Christophera. Nie chciałam oceniać nikogo po jego pochodzeniu, jednakże ciężko było tego nie robić, kiedy zostajesz wcielonym do wampirzej Kasty Wiecznych, a wymiana zdań z venatorem według obowiązujących cię praw może zakończyć się śmiercią. Przechyliłam głowę, oceniając emocje widoczne na twarzy venatora. Zaciekawienie? Zaintrygowanie? "W co ty grasz, Joseph?", pomyślałam. "Czy nie powinieneś czuć obezwładniającej chęci zabicia mnie? Czy nie czujesz cząstki wampira energetycznego, która we mnie drzemie?". Dopiero teraz przypomniałam sobie Znak, który szaty Luny pozostawiły na chwilę na moim przedramieniu. Podczas rozmowy z Rafaelem zdążyłam zapomnieć mroczne słowa, które wypowiedziała do mnie zjawa. Nowy lud, który musiałam odnaleźć, istoty niepasujące do innych kategorii. Jeśli to, co podejrzewałam, było prawdą, miałam jeszcze bardziej przechlapane. A już myślałam, że dobrze poznałam, co to znaczy.

Zerknęłam na Josepha. "Ciekawe, co się stanie, kiedy zacznę grać w twoją grę", pomyślałam.

- To normalne, że zachodząc kogoś od tyłu możesz wywołać jego strach - zauważyłam.

Miałam nadzieję, że nie zauważył tego lekkiego uniku z mojej strony. Moja gra zatytułowana była bowiem: „Udawaj, że ufasz venatorowi. Zbierz informacje". Wyprostowałam się, by zaprezentować trochę więcej pewności siebie. Chłodny podmuch wiatru wdarł się w ograniczoną przestrzeń między nami, bawiąc się kołnierzem jego ciemnobrązowej kurtki. Mimowolnie zadrżałam z zimna.

Joseph przekrzywił głowę, a jego wzrok zaczął powoli prześlizgiwać się po mojej szyi. Poczułam się bardzo nieswojo. Uniósł brwi.

- Zimno ci? - spytał, przypominając mi słowa kogoś innego. Christophera. Na samym początku naszej znajomości. „Zadziwiasz mnie". Jego tajemniczy wzrok obejmujący moje dłonie. „Zimno ci?". Dopiero szorstki materiał opadający na moje ramiona wyrwał mnie z przeszłości.

Znaki Dusz. Odrodzenie [W TRAKCIE ZMIAN]Where stories live. Discover now