ROZDZIAŁ XXII SZUKAJĄC ODPOWIEDZI, ZNAJDZIESZ PYTANIA cz.II

26 7 12
                                    

- Sprawa wygląda tak: potrzebuję was do pomocy w śledzeniu Christophera. - Zrobiły zdziwione miny. - Wiem, że wyjaśniło się, że zabicie Margaret to nie jego sprawka, ale mimo wszystko Luna kazała mi za nim wtedy iść, więc pomyślałam, że powinnam kontynuować śledztwo. Nie mogę tego zrobić sama z kilku powodów. - Wyciągnęłam pierwszy palec. - Wciąż boję się tego parku i faktu, że właśnie w nim napadnięto na mnie i Kristiana. Może i w trójkę także nie będziemy w pełni bezpieczne, ale na pewno jest to bezpieczniejsze rozwiązanie niż przychodzenie tu samemu. - Drugi palec. - Poza tym wokół domków kręci się kilka, a nawet kilkanaście, o ile moje przypuszczenia się sprawdzą, wampirów energetycznych, więc trudno mi będzie w pojedynkę stwierdzić, czy mnie czasem w jakiś sposób nie widziały. Macie być moimi uszami i oczami, tylko w ten sposób spostrzeżemy nadchodzącą osobę w porę, żeby się schować albo uciec. - Kolejny palec. - Po trzecie w grupie raźniej – podsumowałam z zadowoleniem.

Alex uśmiechnęła się szeroko i zaczęła zacierać ręce, ale raczej nie dlatego, że było jej zimno. Vic skrzywiła się i z wyraźną niechęcią schowała telefon do tylnej kieszeni spodni. Dopiero wtedy skupiłam wzrok na jej żółtej, rażącej w oczy swym kolorem bluzie. Westchnęłam ciężko i rozpięłam suwak własnej. Jej rozgrzany materiał zabrał ze sobą wszystkie resztki ciepła, a mi pozostała jedynie cienka bluzka. Zadrżałam, ale i tak oddałam ubranie przyjaciółce. Ta zerknęła na mnie pytająco.

- Załóż. Ta żółć byłaby widoczna na kilometr - powiedziałam.

Objęłam się rękami, by zamaskować dreszcze wywołane przez haczykowate szpony zimnego powietrza. Alex przytuliła mnie, oddając mi w ten sposób odrobinę swojego ciepła. Victoria z wahaniem włożyła bluzę, która zakryła problematyczny kolor. W takim wdzianku przypominała czarną kulkę. Wyjęłam telefon i sprawdziłam godzinę. Dochodziła dwudziesta druga. "Niedobrze", pomyślałam. "Jeśli ja i dziewczyny nie uwiniemy się z tą sprawą przed północą, rodzice dadzą nam szlaban na miesiąc".

- Gotowe? - upewniłam się.

Pokiwały zgodnie głowami.

- Na co czekasz, Belle? Do dzieła! - ogłosiła Alex i żwawym krokiem ruszyła ścieżką pełną migających latarni. Vic poczłapała za nią bez życia, a ja podbiegłam, by je dogonić.

W kilka minut przeszłyśmy spory kawałek parku wypełnionego ożywającymi w mroku cieniami, które potęgowały wywołaną chłodem gęsią skórkę. Falowały gdzieś na horyzoncie w rytm migania świateł latarni. Wkroczyłyśmy na ciemny kawałek dróżki, a wtedy zatrzymałam je wyciągniętą ręką.

- Którędy teraz? - zapytała przyjaciółka.

- Ciszej – poprosiłam, choć wiedziałam, że Alex nie umiała szeptać. Wskazałam im kształty majaczące w oddali. - Jak myślicie, co to jest?

Siostry zbladły jak trupy.

- Tylko mi nie mów, że duchy - jęknęła Alex.

Przemyślałam jej słowa i doszłam do wniosku, że mogły być trafne. Skoro istniały duchowe przewodniczki to dlaczego nie duchy? Pokręciłam głową, bo nie chciałam niepokoić dziewczyn.

- Nie sądzę. W ciemności wszystko wygląda inaczej, nie możemy od razu zakładać, że to zjawy.

- A co, jeśli to są zjawy? - Zamrugała zbyt szybko, po czym zamarła w bezruchu.

Zacisnęłam zęby, przygotowując się do tego, co miałam powiedzieć.

- Pójdę przodem – wydusiłam z trudem, nie zwracając uwagi na to, jak kiepskie przeczucia wiązały się z tym pomysłem. - Potem dam wam znak.

Bez prostestów podporządkowały się mojej woli, całkiem jakbym nagle awansowała na liderkę naszej detektywistycznej grupy. Nigdy nie lubiłam bycia wybraną na kapitana drużyny na wf-ie, więc ten nowy rodzaj przywództwa również mnie nie ucieszył, tym bardziej, że moim następnym krokiem miało być samotne zejście ze ścieżki i skierowanie się w kierunku mrocznych cieni. Nie byłam jakąś tam superwoman, byłam niezdarną siedemnastolatką ze sztyletem kupionym przez Internet przy boku. Taka odwaga mogła mnie dużo kosztować.

Znaki Dusz. Odrodzenie [W TRAKCIE ZMIAN]Where stories live. Discover now