ROZDZIAŁ XXIV WŚRÓD NIEZNAJOMYCH KŁAMCA OKAZUJE SIĘ ZNAJOMYM cz.II

25 7 9
                                    

Nie spodziewałam się tego. Byłam przygotowana na kolejne pytania, wyrzuty, nawet atak, ale nie na to, że przywódczyni Kasty Wiecznych będzie chciała mi tak po prostu pomóc, i to całkowicie bezinteresownie.

 Tak bardzo przez te kilka ostatnich dni pragnęłam mieć po swojej stronie kogoś, kto mi pomoże. Kogoś bardziej doświadczonego i otwartego, kto sprawi, że poczuję się naprawdę bezpieczna i przestanę wariować. Christopher owszem, bronił mnie, kiedy tylko mógł i stanowił źródło niezbędnej wiedzy, ale jednocześnie wydawał mi się okrążony siecią tajemnic, której nie umiałam przejrzeć. Joseph pod tym względem sprawiał wrażenie niemal kalki swojego wampirzego przeciwnika. Judith za to miała w swojej twarzy coś, czego nie potrafiłam nazwać, ale dzięki czemu wyglądała jak niespodziewanie odnaleziona starsza siostra. Jej czarne oczy uśmiechały się do mnie, zapewniając, że po długiej morskiej żegludze dotarłam bezpiecznie do brzegu. Naprawdę chciałam jej zaufać.

Ujęłam jej wyciągniętą dłoń. Zacisnęła palce, jakby chciała dodać mi otuchy. Moje zawstydzenie wyparowało, dając miejsce stanowczości.

- Masz rację, potrzebuję tego. Nie mogę zaufać ci od razu...

- To nic – przerwała mi delikatnie. Uniosła nasze złączone dłonie. - Wystarczy mi ten dobry początek.

Wypuściła moją rękę i oparła łokcie na blacie biurka. Założyła za uszy wymykające się spod kontroli brązowe kosmyki, po czym potarła w zamyśleniu podbródek.

- Słucham twoich pytań. Na pewno masz ich mnóstwo – podkreśliła ostatnie słowo, puszczając do mnie oko.

- Mogę pytać, o co chcę? – Drugi raz tej samej nocy łapałam szczękę lecącą w kierunku podłogi.

Postukała w biurko.

- Wal śmiało.

- W takim razie... - Jak na złość, pytania ulotniły się z mojej głowy. Zwaliłam to na brak snu, na szybko układając kolejną myśl. – Kiedy zmieni się kolor moich oczu?

Poprawiła się w swoim fotelu.

- Z tego, co wiem, niezbyt szybko. Na razie okazywałaś zbyt mało oznak wampiryzmu, że się tak wyrażę. Oczywiście proces będzie postępował, ale może trwać nawet kilka tygodni – odparła z pewnością w głosie.

- No dobrze. – Przygryzłam wargę. Kilka tygodni to wcale nie było zbyt dużo czasu. – A co z tym, że dopiero teraz się przemieniam?

Spodziewałam się, że zbiję ją tym z tropu, ale nie, ona spokojnie przyjęła mój ciekawski wzrok i odpowiedziała:

- Twój przypadek jest niezwykle rzadki. Dzieje się tak tylko wtedy, kiedy ktoś z twoich przodków miał w sobie wyjątkowo mało z wampira energetycznego. Mówimy o tym potocznie, że był po prostu połowicznie naznaczony. To naznaczenie przechodzi z pokolenia na pokolenie dzięki połączeniu spokrewnionych dusz, ale nie jest tak silne i ujawnia się trochę później niż zazwyczaj. – Poczułam ulgę. "Wreszcie sensowne wyjaśnienie", pomyślałam. – Pewnie nikt ci o tym nie wspomniał, bo jest to tak rzadkie, że stanowi pewną anomalię. Zdarza się nawet, że taki zbieg okoliczności nie występuje w zaledwie dwóch miejscach na świecie w tym samym czasie. Tak jak teraz, jesteś jedyna.

Westchnęłam. Jedyna. Na całym świecie. W zasadzie dostałam tylko potwierdzenie tego, co już sama zauważyłam na Wielkim Zgromadzeniu Nocy, ale taka informacja i tak była przytłaczająca. Przynajmniej miałam poprzedników, co dodawało mi trochę otuchy.

Judith zerknęła na zegar w kształcie sowy wiszący na ścianie.

– Masz jeszcze jakieś pytania? Za pięć minut jest spotkanie.

Znaki Dusz. Odrodzenie [W TRAKCIE ZMIAN]Where stories live. Discover now