ROZDZIAŁ XVII

8 2 0
                                    

Pomimo, że Promienni służący chronią nas przed ciepłotą słońca, to ja i tak czuję się, jakby miało mnie zaraz spalić. Dzisiejsza pogoda nie jest nam zbyt łaskawa. Słońce przygrzewa, powietrze jest suche, a wiatru nie ma. Istna pustynia. A fakt, że wyszliśmy na dwór w południowej porze, gdy promienie są najsilniejsze i upał najbardziej doskwierający, nie pomaga. Od razu przychodzi mi na myśl rzeka - Ogon Węża, w której zanurzyłabym się z rozkoszą.

Eleonora nie daje po sobie poznać, że jest jej zbyt ciepło w pokaźnej sukni, którą uszyła jej specjalnie krawcowa na tą okazje, ale ja widzę, jej zaróżowione policzki i krople potu na czole, które zaraz ściera jedwabną chustką. Nora natomiast pomimo, że ma na skórzę niesamowitą ilość pudru, nie jest w stanie zakryć swojego zaróżowionego lica. A król, jak to król. Stoi dumnie, trzymając za rękę żonę. Jego twarz choć poważna, to przybiera serdeczny uśmiech twarzy. W swoim idealnie wyprasowanym stroju, stoi prosto i dostojnie. Natomiast oczy są ostre jak zawsze. Pomimo czekoladowego odcienia, biją chłodem i autorytetem.

Karawan wielbłądów zatrzymuje się kilka metrów od nas, aż prawie czuję odór z ich pyska. Jest ich chyba ze czterdzieści. Na niektórych dostrzegam ludzi, którzy przypominają mi służbę przez skromne odzienie. Samą rodzinę królewską też łatwo rozpoznać przez ich szaty z wysokiej jakości jedwabiu i pewność siebie wymalowaną w prostej postawie ciała oraz uniesionej głowy. Wielbłądy zniżają się, a nasza służba pomaga zsiąść pasażerom z zwierząt. Ludzie prostują się i przybierają dziwne pozy, jakby kilkugodzinna podróż na wielbłądzie była niesamowitym wyczynem. Trzy osoby podchodzą do przodu, machając do służby, żeby pociągnęła kilka wielbłądów do przodu razem z nimi.

- Król Wiosny, Tytaniusz czwarty. Jego żona Rosalia i ich córka Cornelia oraz synowie Marcus, Logan i Velvetto. Królewska rodzina z rodu Carole. - Przed nami staje dziesięciu ludzi, którzy nie wyróżniają się niczym innym niż posturą i kolorami strojów. Ich twarze zasłonięte są chustami, a ciała pokryte cienkimi płaczami, które mają za zadanie uchronić ich przed słońcem i targanym przez wiatr piaskiem podczas podróży.

- Witaj Królu Sewerusie. Dziękuje w imieniu rodziny za zaproszenie, a w ramach podziękowania przesyłam ci podarki - mówiąc to, macha ręką do służby, która kieruje torby ze skarbami na wielbłądach w naszą stronę.

- Witam ciebie i twoją rodzinę w naszych skromnych progach. Mam nadzieje, że podróż nie przysporzyła wam wiele trudności - mówi mój ojciec, podchodząc do głowy rodziny Carole. Mężczyźni kłaniają się, okazując sobie szacunek i ściskają dłonie, klepiąc się po plecach jak starzy druhowie.

- Powiem ci, że te twoje wielbłądy albo robią się co raz bardziej niewygodne, albo za każdym razem zapominam jak zad od nich boli - śmieje się Tytaniusz, a ojciec mu wtóruje.

- Tytaniuszu - repremenduje go żona, a on wygląda na jeszcze bardziej rozweselonego.

- Rosalio - ojciec całuje dłoń kobiety, przypominając sobie o Królowej Springer i uśmiecha się delikatnie.

Widzę, jak Nora obok mnie niecierpliwi i denerwuje się, drepcząc z nogi na nogę. Dopiero po chwili ktoś zwraca na nią i na nas uwagę. Kobieta sztywnieje, a na jej twarzy pojawia się niepewnym uśmiech.

- Noro. - Król Wiosny przybiera poważny wyraz twarzy, a Nora czym prędzej lekko dyga. Mężczyzna uśmiecha się jeszcze szerzej i podchodzi do niej. Po chwili chowa ją w mocnym uścisku. - Wypiękniałaś - mówi ojciec do swojej córki. Dostrzegam jeszcze większe rumieńce na jej twarzy.

- Matko - Królowa Summer kłania się zbyt nisko drugiej Królowej.

- Córko. - Rosalia również dyga, ale nie co łagodniej, a na jej twarzy pojawia się ostry uśmiech, który po chwili znika.

Pomimo, że to z Wiosną sąsiadujemy i jest to jedyny kraj, z którym nie jesteśmy oddzieleni wodami, to rodzinę Nory widziałam tylko dwa razy. Raz podczas królewskiej próby i drugi, gdy ona kończyła dwadzieścia osiem lat, a ojciec urządził huczny bal z tej okazji.

- Pamiętacie nasze córki? Przyszła królowa Summer Eleonora. - Siostra staje naprzeciw i kłania się delikatnie. Nie widzę, czy siostra jest uśmiechnięta czy zestresowana, ponieważ jak my wszystkie w ostatnim momencie, zasłoniła twarz delikatnym materiałem chusty. - I młodsza Lore - mówi ojciec, a ja staram się z gracją podejść do przodu. Jestem tak przejęta, że od razu zapominam o swoim zmęczeniu i nieprzespanej nocy.

- Nie będziemy was tu przetrzymywać. Wejdźcie do środka. Moja służba pokaże wam komnaty. Pewnie jesteście zmęczeni - mówi mój ojciec, kładąc dłoń na ramieniu Tytaniusza. - Kobiety pewnie marzą o kąpieli, ale ja sam bym coś zjadł i wypił dobry trunek. - Śmieje się król Wiosny. Gdy znikają za drzwiami pałacu od razu za nimi ruszają księżniczki i książęta wraz z nami i służbą, która zamyka ten zacny orszak.

- Jeden z nich to twój mąż - śmieję się do Eleonory, która zdążyła już ściągnąć chustę z twarzy. Widnieje na niej krzywy uśmiech.

- Ten szczerbaty? - odpowiada unoszą brew do góry.

- Nie, ten sięgający ci do kolan - prycham, a ona odpowiada śmiechem. Przez chwilę się śmiejemy, ale gdy dociera do nas powaga sytuacji, obie milkniemy.

- No to mamy jeszcze kilka godzin przed balem. - Zaciska usta w wąską linię. - Chodź na chwilę.

- Ciągnie mnie za rękę do swojej komnaty. Pokój Eleonory jest pełen książek. I nie tylko tych na regałach, ale również leżących na ziemi, bo nie mieszczą się już na pułkach. Po za dużym łóżkiem, jeszcze większym biurkiem ze stosem papierów i kilkoma kuframi, nie ma tu nic poza tym. Pomieszczenie bardziej przypomina biuro lub bibliotekę niż pokój księżniczki. - Próbowałam cię znaleźć wczoraj wieczorem, ale Melania nie chciała mi powiedzieć, gdzie jesteś, a gdy udało mi się wyciągnąć groźbami, że chorujesz w łaźni, zobaczyłam dziwny błysk w jej oku i byłam pewna, że nie znajdę cię w pałacu. - Już mam zamiar otworzyć buzię i zacząć się tłumaczyć, gdy Eleonora kontynuuje. - Dlatego chcę ci to dać dzisiaj. Przed twoim balem urodzinowym. - W dłoni trzyma misternie zapakowane małe pudełko. - To prezent urodzinowy. - Precyzuje, a ja z wielką czcią rozpakowuje go. Staram się nie podrzeć za mocno materiału, który pokrywa podarek, ponieważ jest tak piękny. - Wiem, że chyba przeczytałaś już wszystko z naszej biblioteki.

- Na Boga Lata, dziękuje Eleno. - Rzucam się jej w ramiona, a ona ściska mnie w mocnym uścisku.

- To nie jest typowa powieść. To sztuka przywieziona ze Romenii z królestwa Atumn. Została przetłumaczona na język wspólny. Nie czytałam jej. Ale ponoć u nich jest bardzo szanowana.

- Ale jak?

Słońce w Mroku (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz