ROZDZIAŁ XXVIII PRZYJACIÓŁ OD WROGÓW DZIELI CIENKA GRANICA cz.II

47 10 48
                                    

Pół godziny później sączyłam zaskakująco dobrą kawę o podejrzanej nazwie: "Crazy Meow". Wyczuwałam słodką, ale nieprzytłaczającą nutkę mango zanurzonego w miętowej czekoladzie. Żywiłam ogromną nadzieję, że ciepły napój w mojej ulubionej kawiarni Meow Cafe zdoła otrząsnąć mnie z przytłaczającej senności będącej skutkiem opuszczenia łóżka o piątej rano. Niestety okazało się, że moja głowa opada w kierunku podłoża tak samo szybko, co wcześniej, a cała zakupowa ekscytacja wyparowała.

Po drugiej stronie ozdobionego złotymi sylwetkami kotów stolika siedziała Alex. Mieszała łyżeczką w kubku wypełnionym "Rainbow Meow", co chwila spoglądając na mnie z politowaniem. W końcu pochyliła się i potrząsnęła mną, chwytając za ramiona.

- Jeśli zaraz się nie ockniesz i nie wyjaśnisz mi, co znowu ukrywasz, dzwonię do Kristiana. A, jak pewnie doskonale pamiętasz, obiecałaś mu, że nie podejmiesz żadnych kolejnych karkołomnych akcji. - Widząc, że przygryzłam wargę, uśmiechnęła się z zadowoleniem. - To jak, wolisz go przepraszać, czy opowiedzieć mi wszystko tu i teraz?

Gdybym była mniej zmęczona, podjęłabym próbę wykręcenia się od odpowiedzi. Niestety w tamtej chwili opadające powieki utrudniały mi ocenę sytuacji, nie mówiąc już nawet o myślach zlepionych w mojej głowie w jedną, wielką, bezkształtną masę.

Alex wciąż wbijała we mnie oskarżycielskie spojrzenie. Przez ostatnie kilka dni nie rozmawiałyśmy za wiele i czułam się temu winna. Po szczerej rozmowie z Vic na temat wciągania przyjaciół w coraz to nowe niebezpieczeństwa i obietnicy złożonej Kristianowi zaczęłam odcinać się od całej trójki, próbując w pojedynkę stawić czoła całemu zamieszaniu. Musiałam jednak przyznać, że czułam się przy tym niesamowicie samotna. Moi przyjaciele zawsze wspierali mnie w każdym moim kryzysie, nieważne, jak duży on był.

- Gadaj – zażądała, tracąc cierpliwość.

Odchrząknęłam i poklepałam się po policzkach, żeby choć trochę się rozbudzić. Rozejrzałam się po lokalu, ale nie namierzyłam nikogo z podejrzanie ciemnymi tęczówkami czy świetlistymi ostrzami.

- Uwaga, uwaga, najświeższe wydanie wiadomości pod tytułem: „Kiedy twój niedoszły chłopak znika, a na straży pozostawia przyjaciela z dzieciństwa". Wszystkie gorące i zdecydowanie nieprawdopodobne fakty na wyciągnięcie ręki. Ktoś się pisze?

Alex nieśmiało uniosła rękę. Wyglądała na zmartwioną.

- Aż tak?

- Hm, pomyślmy. Zdarzyło mi się jeszcze raz prawie utopić, a dzisiaj rano o mało nie zostałam przygnieciona drewnianą wieżą. - Rozdziawiła usta, ale nie wiedziała, że na koniec zostawiłam najlepsze: - A, i ten twój amant, Rafael, to niezły kłamczuszek.

Spodziewałam się, że mówiąc to wszystko, wywołam erupcję mojej przyjaciółki, ale dopiero widząc złość poruszającą kącikiem jej ust, zdałam sobie sprawę, w jak wielkich tarapatach się znalazłam.

- Annabelle Hall, ty cicha wodo, czemu, na wszystkie niebiosa i czeluście piekielne, nie powiedziałaś mi o tym wszystkim? Czy ty wiesz, że pogwałciłaś każdą zasadę kodeksu najlepszych przyjaciółek, według którego należy zawsze, wszystko i wszędzie - zawiesiła głos, upewniając się, że dobrze zrozumiałam - raportować swojej przyjaciółce? - Wzięła głęboki oddech i założyła swoje złociste włosy za uszy. W jej jasnoniebieskich oczach odbił się smutek. - To, że ci głupio przed Krisem, nie znaczy jeszcze, że nie możesz zwierzać się mi.

- Nie chciałam wciągać cię głębiej w to bagno – stwierdziłam, krzywiąc się przy tym. - Ja tkwię w tym wszystkim po uszy, ale nie chcę, żeby to samo dotyczyło też was. Potrzebujecie normalności, a nie strachu na myśl o wyjściu z domu.

Znaki Dusz. Odrodzenie [W TRAKCIE ZMIAN]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz