Ty debilu

473 20 3
                                    

W ostatniej części mi się w ogóle czas rozjechał . 7 części miała być miejscu tych trzech kropek w 6 części jak chcecie do cofnijcie się. Przepraszam was za to mocni. Życzę miłego czytania.

Początek imprezy

Schodziłam z Amy i Eli po schodach, żeby rozkręcać imprezę. Znajomi zaproszeni przez moich braci przybywało powoli. Była jakaś 22, czyli dopiero początek imprezy.

- Jezu ten idiota miał być już na miejscu – furknęła. Eli oburzona, gdy wspomniała o tym, że Janson miał już tu być.

Westchnęłam i poszłam do lustra, żeby się przejrzeć. Spojrzałam na moją stylizacje z której byłam naprawdę dumna. Pokazuje on mnie za czasów zajmowałam się organizacją i teraz ta stara ja powraca. Zbuntowana przebojowa Hailie Monet powraca w nowej odsłonie. A nie w tych mundurkach i tych ładnych balowych sukniach nie to się już skończyło.

stylizacja:

stylizacja:

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.



Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- No kurwa nasz książę raczył nas zaszczycić swoją obecnością– powiedziała Amy do Jansona, który stał drzwiach rezydencji jednocześnie wyrywając się mnie z moich zamyśleń

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- No kurwa nasz książę raczył nas zaszczycić swoją obecnością– powiedziała Amy do Jansona, który stał drzwiach rezydencji jednocześnie wyrywając się mnie z moich zamyśleń

Podeszłam do przyjaciół, żeby dołączyć do rozmowy. Raczej to nie była rozmowa tylko krzyczenie na Jansona, że się spóźnił 7 minut.

- Spóźniłeś się 7 minut ty jełopie – Wrzasnęła do chłopak Eli

Przewróciłam oczami, gdy oni się sprzeczali jak małe dzieci. Weszłam przed nich, żeby zakończyć ich kłótnie.

- Dobra przestańcie wrzeszczeć chodźmy się napić – rozkazałam

Wszyscy ucichli. Po chwili poszliśmy do stolika z alkoholem. Wzięłam ssę czerwone wytrawne wino. Dobra całą butelkę. To nie tak że moje ulubione alkohole to wina lub bardzo drogie drinki, ale to niektóre. Odtworzyłam butelkę i jak nigdy nic zaczęłam bezpośrednio pić z niej duszkiem. Upiłam jakąś jedną czwartą butelki litrowej i odstawiłam, żeby pójść z przyjaciółmi się zabawić i skorzystać pełni duszy towarzyskiej. Przetańczyłam dużo piosenek z różnymi osobami. Po około półtorej godzinie usiadłam przy barze. Zamówiłam jakiegoś drinka i patrzyłam jak innym już od alkoholu odwala. Spojrzałam na zegarek i zobaczyłam, że jest 15 po północy. Może alko powoli mi napływało krwi, ale byłam na tyle trzeźwa, żeby zobaczyć kto siedzi koło mnie. Ten cały zbok. Matteo Wilson.

- O kogo moje oczka widzą – zaśmiałam się

- Witaj kwiatuszku dawno cię nie widziałem – powiedział się i przytulił do mnie na powitanie

- Co ty robisz w Pensylwanii? – zapytałam odbierając drinka od barmana

- Przenosimy główną bazę tutaj więc będzie jak dawnej. – odpowiedział poprawiając swoje lekko kręcone czarne włosy

- CO? Emm okej a ty jesteś sam? – mruknęłam

- No tak bez ochrony i ludzi – powiedział a ja wzięłam łyk drinka.

- Oszalałeś, a jak cię szpiegują ty debilu – warknęłam i usłyszałam strzał

Unikałam strzału i wyciągnęłam pistolet. Strzeliłam w stronę gościa, ale nie trawiłam. Postać z bronią uciekła.

No kurwa – krzyknęłam i pobiegłam za nim a za mną Matt

Wybiegłam z posiadłości i po skierowałam się do lasu. Po chwili zgubiłam go. Zatrzymałam się gwałtownie i rozejrzałam się wokół. Matt podbiegł do mnie zdyszany.

- Przez twoją głupotę mogliśmy zginąć – krzyknęłam w jego stronę

- Wiem sorry – powiedział z wyrzutem sumienia.

Teraz może mnie w dupę pocałować. Nagle podbiegła do mnie zakapturzona postać jedyne co zobaczyłam to nóż z napisem M&T wbijający się mój brzuch. Poczułam moje wszystkie wnętrzności i sprytnie wyciągnęłam swój nóż i mu biłam w tętnice i przekręcałam ostrze, żeby bardzie go bolało. Gdy upadł strzeliłam mu na pewności w głowę. Zaczęło mi się robić słabiej jednak próbowałam ustać na nogach. Pojawiło się 7 osób przed nami. Matteo zabił dwóch a ja resztę jak najszybciej, bo już się ledwo trzymałam. Krew się zaczęła sączyć i spływała mi po sukience i kolanach. Gdy się nie ruszali z braku sił upadłam na ziemie. Matt do mnie gwałtownie podszedł i coś robił, ale ja nie wiem dokładnie co.

- Pójdź po moich braci i zadzwoń po karetkę. Dawno nie byłam taka słaba – wydusiłam ledwie przez łzy, które powoli spływały mi po policzkach

- Nie martw się dla mnie zawsze będziesz na pierwszym miejscu – powiedział i pocałował mnie w czoło.

Nagle zrobiły mi się mroczki przed oczami i potem ciemność.

Rodzina Monet inna historia(Zawieszone do lipca 2024)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz