Obudziłam się, moje odruchy mówiły, że czas już wstawać, ale na polu wciąż panowała noc, no dobrze, wczesna szarówka. Obie dziewczyny jeszcze spały, ale ja po cichu wstałam ze swojego legowiska i podeszłam do okna. Pokój Zofiana jest długi i wąski, pod jedną ściana stoi łóżko, biurko i komoda, a pod drugą leżały nasze materace, wciśnięte pomiędzy szafę i dwa regały. Na krótszej ścianie są drzwi, a na drugiej okno. Obecnie było na tyle ciemno, że normalny człowiek na bank miałby problem z poruszaniem się, ale przecież moje oczy mają kocie źrenice, które umożliwiają mi widzenie w prawie kompletnych ciemnościach! Znowu padał śnieg i szczęśliwie zasypał moje ślady, idąc w nocy miałam kaptur na głowie, więc raczej nikt się nie powinien dowiedzieć, że wymknęłam się, kiedy powinnam już spać. Idąc po kolacji na mój materac, zostawiłam gitarę, wraz z pokrowcem i książką przy drzwiach. A dziś z niewiadomego powodu ściągała mój wzrok i myśli. W nocy zapomniałam zamknąć okno i tylko je przymknęłam, przez co w nocy pokój dość mocno się wyziębił. Teraz to naprawiłam, trochę za mocno, bo Marta się obudziła.
-Dzień dobry- przywitałam się.
-Czeeeść- ziewnęła otwierając buzię tak szeroko, że dałoby się wsadzić jej tam całe jabłko. Zofian przekręciła się na plecy i przeciągle chrapnęła.
-Ona tak zawsze? - zapytałam Martę, która popatrzyła na mnie lekko nieprzytomnym wzrokiem.
-Dość często- powiedziała, wstając ze swojego materaca- jak znam życie to dzisiaj będzie dużo sprzątania, ale bez kawy nie dam rady funkcjonować.- dodała, przeciągając się.
-Dzień dobry, ranne ptaszki- mruknęła Zofian, podnosząc się na łokciu. Po chwili usiadła, owijając się kołdrą jak peleryną. Spomiędzy fałd materiału wystawała tylko jej głowa, a brązowe włosy miała skudłacone i sterczące we wszystkie strony.
-Nie wiem jak wy, ale ja idę coś zjeść- powiedziałam, podchodząc do drzwi i zabierając futerał z gitarą oraz książeczką.
-Ogarnę się trochę i dołączę do ciebie na dole- powiedziała Marta, biorąc ze swojej torby czyste ubrania.
-Jestem za tobą w kolejce do łazienki- powiedziała Zofian potrząsając głową, z każdą chwilą jej oczy przytomniały. Jakimś cudem udało mi się ja zrozumieć, choć musiałam się porządnie skupić, żeby z tego jej machania głową ułożyć sensowne słowa!
-Ok- powiedziałam i wyszłam z pokoju.
Zeszłam na parter. W salonie spali rodzice i dziadkowie Kacpra, a ponieważ nie chciałam ich budzić, to usiadłam w kuchni. Z wczorajszej kolacji zostało jeszcze naprawdę dużo jedzenia, więc nie miałam problemu by złożyć sobie kanapkę z rybą. Siedząc przy kuchennym stole otworzyłam książeczkę. Jej treść opisywała grę na gitarze i gdzie są jakie dźwięki. Jednak by wypróbować mój prezent musiałam poczekać, aż pozostali się obudzą, więc najpewniej zrobię to dopiero po południu. No trudno, zaczekam. Akurat, kiedy kończyłam kanapkę, do kuchni weszła Marta. Z szafki wyciągnęła puszkę z kawą, a kiedy szukała odpowiedniego garnka, do kuchni weszła mama Kacpra.
-cześć, dziewczynki, dawno wstałyście? - zapytała, podając Marcie wyciągnięty skądś dziwny garnuszek szerszy na dnie niż na górze, zaopatrzony w dzióbek i długą rączkę.
-Zoja to chyba o wschodzie słońca, obudziła mnie zamykając okno- powiedziała Marta, nalewając wodę i wsypując zmieloną kawę. Postawiła na kuchence prawie pełny garnek i rozejrzała się za zapalniczką, bo jak wczoraj powiedziała- rodzice jeszcze nie pozwalają jej używać zapałek.
-Czekaj chwilę- powiedziałam, wstając z krzesła. Podeszłam do rudowłosej i wezwałam odrobinę ognia. Na szczęście, tym razem udało mi się nad nim zapanować i na czubku mojego palca pojawiła się tylko mała iskra. Gaz zapalił się, więc spokojnie wróciłam na poprzednie miejsce. Mama mojego przyjaciela zajrzała do stojącej w kącie pomieszczenia lodówki, ale Marta wciąż stała przy kuchence i przecierała wciąż lekko zaspane oczy.
YOU ARE READING
Zoja ( w trakcie korekty)
AdventureUwaga!! jest to moja pierwsza opowieść, więc bardzo przepraszam za wszystkie błędy, powtórzenia i zawirowania fabuły. ---------------------------------------------------------------------- Ludzie lubią historie opowiadane przy ognisku, rzecz jasna...