ROZDZIAŁ XXIX KRYSZTAŁOWE SERCE ŁATWO STŁUC cz.II

64 9 78
                                    

Ta piosenka + ten rozdział = serce w kawałkach. Stay strong!

......................................................

Obudziłam się w okrągłej sali o ścianach i podłodze wykonanych z mętnego szkła. Co kilka metrów rozmieszczono kryształowe kolumny odbijające moje przestraszone, zniekształcone oblicze. Ze szklanego sufitu zwieszały się rzędy drobnych, uderzających o siebie dzwoneczków i połyskujących jasnym światłem bursztynów. Powietrze pachniało kwitnącymi liliami, moimi ulubionymi kwiatami.

Podniosłam się z zimnej posadzki, dostrzegając, że nie byłam sama. Na końcu pomieszczenia stał odwrócony do mnie plecami chłopak. Jego niezwykle jasne włosy doskonale pasowały do baśniowego otoczenia, w przeciwieństwie do czarnych ubrań, jakie miał na sobie. Garbił się, pochylając przy tym głowę.

Oddech uwiązł mi w gardle, kiedy uświadomiłam sobie, na kogo patrzyłam.

- Christopher – wyszeptałam. Nieproszone łzy napłynęły do moich oczu. Zamrugałam, żeby je odpędzić. – Czy... Czy to naprawdę ty?

Nie odpowiedział. Nawet się nie odwrócił. Podeszłam do niego i położyłam dłoń na jego ramieniu. Wzdrygnął się, jakby rażony prądem, ale nie cofnął się przed moim dotykiem.

"To mi wygląda jak typowa sytuacja pt.: "Kiedy ja powinnam mieć focha, ale on go ma", pomyślałam. Chciało mi się płakać, krzyczeć i przeklinać go jednocześnie, ale najpierw musiałam zobaczyć jego twarz. Twarz zdrajcy.

- Spójrz na mnie – zażądałam.

Zamknął moją dłoń w swoich palcach. Ten uścisk był zbyt delikatny, całkiem jakby jego pomysłodawca znajdował się na skraju wyczerpania. Zacisnęłam usta, przeczuwając najgorsze, a kiedy wreszcie się obrócił, zdusiłam w sobie ciężkie westchnienie.

Wyglądał na śmiertelnie chorego. Jego blada twarz przypominała płótno, a przez spękane usta wydobywał się świszczący oddech. Ubrania wisiały na nim jak na wieszaku, jakby przez tydzień zupełnie nic nie zjadł.

Ale z pewnością najstraszniejsze wrażenie robiły szare cienie pod czarnymi, zamglonymi oczami.

Tym razem to ja się wzdrygnęłam, po czym przyłożyłam dłonie do jego zapadniętych policzków. Próbował się uśmiechnąć, ale wyszła mu tylko marna imitacja tego dawnego, krzywego uśmieszku, który tak mnie irytował.

Chyba po raz pierwszy zatęskniłam za tym gestem.

Wściekłość wyparowała ze mnie, pozostawiając jedynie żal. Zakopane uczucia odrzuciły przykrywające je kamienie, wyciągając na wierzch stęsknione serce. "To te usta, które pocałowały cię po raz pierwszy", szeptały. "To te oczy, w których tonęłaś tak wiele razy, marząc, by nigdy się nie wynurzyć".

"To on, ten, który patrzył na ciebie jak nikt przedtem".

Co się z nim działo przez te wszystkie dni?

- Nie chciałem, żebyś widziała mnie w takim stanie – wychrypiał. Wytarł kciukiem moją zabłąkaną łzę, wyraźnie smutniejąc. – I zaczynam żałować, że jednak się na to zgodziłem.

Pokręciłam głową, głaszcząc jego zimny policzek. Gula w moim gardle wciąż rosła.

- Zgodziłeś? – spytałam i nagle mnie olśniło. Rozum doszedł wreszcie do głosu. – Luna to zaaranżowała, prawda?

Musiał czerpać energię z moich uczuć, bo nie zachwiał się, gdy się cofnął. Cienie powoli znikały, stając się jedynie wspomnieniem.

- Nie jestem pewien, nie widziałem jej, ale... Pewnie to jej głos odbijał się od ścian – pozbył się chrypki, a jego pełne zawziętości spojrzenie omiotło pomieszczenie, w końcu zatrzymując się na mnie. – Annabelle, nie wiesz o mnie wszystkiego. Widzę... - Przygryzł wargę tak mocno, że na jego nabierających koloru ustach zalśniły krople krwi. – Dostrzegam, że mnie kochasz.

Znaki Dusz. Odrodzenie [W TRAKCIE ZMIAN]Where stories live. Discover now