III. Związani

26 8 49
                                    

Spojrzałam na blondyna wybałuszonymi oczyma, nie dając rady pohamować szoku. W ciszy oceniał moją reakcję, uśmiechając się kwaśno.

„Podzielił się z Tobą swoją nieśmiertelnością" – jego słowa brzmiały enigmatycznie, ale widząc, w jaki sposób jego liliowe oczy skupiają się na mnie, nie miałam zamiaru zadawać dalszych pytań. Coś w jego na pozór zwyczajnym zachowaniu podpowiadało mi, że nie przepada za mną. Czułam się jak nieproszony gość.

-A więc nie wiedziałaś – stwierdził, a ja wzruszyłam ramionami, starając się wyglądać na nieporuszoną. Parsknął gorzkim śmiechem, a kiedy pokręcił głową jasne włosy, które dotykały jego łopatek opadły po obu stronach klatki piersiowej.

-To jest nie do pomyślenia – powiedział cierpko. Tym razem to ja zmierzyłam anioła wzrokiem, czując, jak ogień we mnie zaczyna się żarzyć pod powierzchnią mojej skóry. Zastanawiałam się, czy stanowi zagrożenie.

-Co jest tak bardzo nie do pomyślenia? – Zapytałam, patrząc mu prosto w oczy i unosząc brodę nieco wyżej.

Starałam się przywołać każdą uncję pewności siebie, jaką posiadałam. Mężczyzna nie przerywał kontaktu wzrokowego, gdy podchodził bliżej. Zatrzymał się, dopiero gdy był na wyciągnięcie dłoni.

'Próbuje Cię zastraszyć..' – podpowiedział mi cichy głos w myślach. Nie spuszczałam z niego wzroku mimo tego, że czułam, jak moje mięśnie na plecach napinają się w oczekiwaniu. Serce mi przyspieszyło, wystukując pospieszny rytm, który doprowadzał mnie do szału.

-A więc to prawda co o tobie mówią... Władasz Płomieniem – stwierdził cicho. Domyśliłam się, że moje oczy musiały się już jarzyć. Odczuwałam zbyt dużo intensywnych emocji. Strach, który wywoływało jego zachowanie, był podkręcany jeszcze przez ostatnie przeżycia z Ezaiachem.

-Tak, więc jeśli nie dasz mi spokoju, to bardzo chętnie pokaże Ci, co Płomień potrafi zrobić z anielskimi skrzydłami – odparowałam gorzko. Mój strach napędzał złość, to była upajająca mieszanka. Jeden z kącików jego ust poszybował do góry, ale ten uśmiech nie dosięgnął fioletowych oczu anioła. Były okrutnie zimne.

-Nie jestem zagrożeniem. To Ty nim jesteś. Przez Ciebie Orifiel jest słabszy i zaburzasz naturalny porządek. Jeśli on Ciebie chce to nic mi do tego, ale zapamiętaj to, co teraz powiem. Będziesz jego końcem – wyszeptał, a ja poczułam, jak zimny dreszcz przebiegł po moich plecach.

Zanim zdążyłam się mu odgryźć, anioł wystartował pionowo, rozkładając skrzydła i opuścił mnie. Stałam przez chwilę jak wrośnięta w trawę, stając się uporządkować myśli. Wszystko, co powiedział, było dla mnie bez sensu. Twierdził, że Orifiel w jakiś sposób podzielił się ze mną swoją 'nieśmiertelnością'. Co to znaczyło? I czy to oznaczało, że nie byłam już śmiertelna? Czy tak właściwie wcześniej byłam? I co miał na myśli, mówiąc, że będę końcem Orifiela? Te wszystkie pytania drążyły mi dziurę w mózgu i wiedziałam, że kiedy wrócę, muszę porozmawiać z aniołem. Nie mogłam zignorować tego, co się stało, ale nie mogłam też wrócić w takim stanie.

Wiedziałam, że Orifiel miał być zajęty. Nie umiałam sama sobie tego wytłumaczyć, ale czułam, że jeszcze nie wrócił do domu. Ta pewność mnie mierziła. Tak więc skupiłam się na tym, po co tu przyszłam – czyli na treningu. Emocje, które przelewały się przeze mnie, jak fale podczas sztormu nie pozwalały mi na kontrolowane użycie Płomienia. Moja celność się poprawiła – trafiałam prawie za każdym razem – ale każdy z kamieni rozpadał się w drobny mak. Wściekłość i strach, które wrzały we mnie wcześniej, ulatywały przy każdym strzale.

W pewnym momencie, gdy nie zostało już nic z tych emocji, opadłam na kolana, starając się złapać oddech. Czułam, że nadwyrężyłam moje zasoby energetyczne. Powoli położyłam się na ziemi i instynktownie przeturlałam się na plecy. Rytmiczne, zwalniające powoli bicie mojego serca roztaczało się od klatki piersiowej przez całe ciało i nawet nie wiem, kiedy zamknęłam oczy. Podczas drzemki na szczęście nie nawiedził mnie zwyczajowy koszmar. Otworzyłam oczy, dopiero gdy podmuch wiatru rozwiał moje włosy, przesuwając je na twarz. Anioł stał nade mną, wpatrując się we mnie zagadkowo. Powoli uklęknął, osłaniając mnie przed intensywnym słońcem, które mówiło mi, że nie odleciałam na długo.

Spalona cz. 2 - Krew AniołówWhere stories live. Discover now