IV. Związani cz.2

27 9 42
                                    


Kiedy zobaczyłam jak błękit jego oczu jaśnieje prawie że do bieli, już wiedziałam, że popchnęłam go stanowczo za mocno w trakcie kłótni. Anioł ledwie nad sobą panował. Zacisnęłam usta, przypatrując się emocjom, przebiegającym po jego twarzy. Widziałam zdziwienie, gniew, smutek, żal i.. wyrzuty sumienia. Wzięłam głębszy oddech, starając się uspokoić własne emocje i czekałam. Jego klatka piersiowa unosiła się gwałtownie, gdy oddychał głęboko, nie spuszczając ze mnie wzroku.

-Będziesz na mnie zła – powiedział w końcu już spokojniejszym tonem i przeczesał dłońmi czarne włosy, tak jak miał w zwyczaju, gdy się stresował. 

Poczułam, jak jedna z moich brwi się unosi, ale powstrzymałam się od komentarza. Chciałam, żeby się przede mną otworzył, potrzebowałam tych informacji i nie chciałam kończyć tej rozmowy w tak dziecinny sposób. Orifiel westchnął głośno i oparł się o ścianę plecami, odwracając głowę w moją stronę.

-Kiedy skończyłem z Ezaiachem i Daniel zabrał go ze sobą, wiedziałem, że umierasz. Nie miałem pojęcia, co mam zrobić, a Sam wyglądał, jakby całkowicie stracił rozum, więc na niego też nie mogłem liczyć..

-Czegoś tutaj nie rozumiem. Skoro jestem w połowie aniołem, to czy nie powinnam być tak trochę... Nieśmiertelna? Tak, jak wy? – przerwałam mu. Nie mogłam się powstrzymać, zbyt dużo pytań cisnęło mi się na usta od dłuższego czasu. Orifiel uśmiechnął się zdawkowo, zanim się odezwał.

-Cieszę się, że zwracasz uwagę na sytuacje i ją analizujesz. W pewnym sensie masz racje, ale nieśmiertelność rozwija się z wiekiem. My też nie byliśmy całkowicie nieśmiertelni od razu – wytłumaczył. Pokiwałam głową w milczeniu. To co mówił, brzmiało rozsądnie.

-Co zrobiłeś? – zapytałam w końcu, kiedy znów się nie odzywał. Kiedy jego oczy ściemniały do burzowego błękitu, zaschło mi w gardle.

-Wiedziałem, że bardzo możliwe jest, że nie dotrzemy do Królestwa na czas. W Królestwie nasze możliwości regeneracyjne rosną, bo jesteśmy blisko źródła naszej energii życiowej. Ale ty byłaś już taka słaba i traciłem z tobą kontakt. Zrobiłem coś cholernie głupiego, ale proszę zrozum, że byłem prawie pewien, że bez tego umrzesz – powiedział praktycznie błagalnie, a moje serce przyspieszyło. Zaczynałam się bardzo mocno niepokoić, jakiś instynkt we mnie szarpał się, mówiąc, że stało się coś bardzo złego i już tego nie cofnę.

-Orifiel... – ponagliłam go, widząc, że anioł znów myśli i kalkuluje, trzymając mnie w niepewności. Niepokój we mnie narastał z każdą sekundą.

-Krew aniołów potrafi pomóc zaleczyć nawet najgorsze rany. Więc podzieliłem się z Tobą moją - wyszeptał, zamykając mocno oczy. Oparł potylicę o ścianę i zamilkł, a ja zamarłam w miejscu.

Pamiętałam ten słodki smak i kiedy teraz o tym myślałam, brało mnie na wymioty. To była krew. Jego krew. Zaczęłam się pocić i zjechałam plecami po ścianie. Oparłam się o zimny beton, starając się wchłonąć trochę tego chłodu w siebie. To co powiedział, mnie przytłoczyło. Usłyszałam szelest i wiedziałam, że anioł usiadł obok mnie. Delikatnie mnie złapał i przyciągnął do siebie. Oparłam głowę o jego bark, starając się oddychać miarowo, ale moje serce biło zbyt mocno, zbyt szybko.

-Przepraszam – wyszeptał.

-Nie – odpowiedziałam krótko. Otworzyłam oczy i popatrzyłam na niego, a on wpatrywał się we mnie zagubiony.

-Nie – powtórzyłam już mocniej. -Nie przepraszaj. Uratowałeś mi życie. Gdybyś tego nie zrobił, pewnie już by mnie tu nie było. Okej, to jest duży szok, ale jeśli dzięki temu nie jestem teraz dwa metry pod ziemią, to niech tak będzie - powiedziałam, ale on się nie rozchmurzył.

-Czego mi nie mówisz? – zapytałam obserwując go. Dalej był spięty. Nagle naszła mnie bardzo niepokojąca myśl, która tłumaczyłaby, dlaczego się tak zachowuje, więc bez zastanowienia zapytałam:

-Czy to jest zabronione? Czy coś nam grozi?

Chłopak roześmiał się w odpowiedzi, rozwiewając część strachu, który czułam.

-Technicznie nie. Anioły nie mogą dzielić się krwią z śmiertelnikami, ale ty nie jesteś śmiertelniczką. Chodzi raczej o to, jaki wpływ ma dzielenie się krwią – powiedział i spojrzał na mnie porozumiewawczo, ale nie potrafiłam rozszyfrować tego spojrzenia.

-Wpływ? Co masz na myśli? – zapytałam zniecierpliwiona. Anioł zacisnął na chwilę usta.

-Właśnie to miałem na myśli, mówiąc, że będziesz zła - wyjaśnił. Zaczynała boleć mnie głowa. Miałam nadzieje, że już znam wszystkie rewelacyjne fakty, ale najwyraźniej się myliłam.

-Gadaj. – Uderzyłam go pięścią w ramię, ale on nie zareagował. Jego mina była poważna.

-To co powiedział Merks, jest po części prawdą. Podzieliłem się z Tobą swoją nieśmiertelnością, więc przez moment będę słabszy niż zazwyczaj i dlatego on jest taki sfrustrowany i się do Ciebie przyczepił. – Uśmiechnął się gorzko, wspominając o blondwłosym aniele, po czym kontynuował:

-Rzecz w tym, że kiedy anioł dzieli się z innym swoją krwią, tworzy połączenie. To jest uważane za akt bliskości. - Kiedy mówił, jego oczy powędrowały na posadzkę. Czułam, że moje policzki płoną.

-Orifiel – warknęłam, domyślając się w jakim kierunku podąża jego wypowiedź.

-Zrozum, że nigdy bym nie zrobił tego bez Twojej zgody, ale to była podbramkowa sytuacja. – Skrzywił się w smutku, a mi ścisnęło się serce. Nie wątpiłam w jego intencje. Po prostu bałam się, co to dla nas oznacza.

-Jakie są skutki tego połączenia? – zapytałam, zaciskając na moment powieki w próbie uspokojenia moich skołatanych nerwów.

-Emocje, które czujesz w moim kierunku mogą być zintensyfikowane. Połączenie nie tworzy nowych emocji, ale wpływa na te, które już masz. Możesz czuć się "przyciągana" do mnie, a ja do Ciebie. Dzięki niemu też wzmacniają się naturalne umiejętności u osoby 'obdarowanej', co jest plusem, bo będziesz silniejsza. No i pozostaje kwestia mentalna. Połączenie pozwala aniołom komunikować się ze sobą bardziej swobodnie. Wyczuwać się.

-To dlatego wiedziałam, że na pewno jeszcze nie wróciłeś do domu... – wyrwało mi się. Chłopak skinął głową. Po cichu analizowałam to, co powiedział. Sytuacja nie była idealna, ale nie była okropna. Jednak jeszcze jedna rzecz nie dawała mi spokoju.

-Skąd Merks wiedział? – zapytałam. Orifiel zaśmiał się cicho, wyraźnie rozbawiony. Zgromiłam go wzrokiem i odchrząknęłam.

-Po zapachu. Pachniesz mną. Dla innego anioła to znak, że do mnie należysz - powiedział z niby przepraszającym uśmiechem, ale dalej widziałam błyski rozbawienia w jego oczach.

-Czekaj, każdy anioł jest w stanie to wyczuć? – Omal się nie zakrztusiłam śliną, kiedy przytaknął w odpowiedzi.

-Czy mój tata, Sam, czy oni wiedzą?

-Sam tak. Był przy tym. Daniel dopiero się dowie. – Miałam ochotę zdzielić go przez łeb, kiedy widziałam, jak rozbawiony jest całą sytuacją.

-Cholera jasna! – pisnęłam i uderzyłam pięścią w kafelki. Głuchy ból rozszedł się po moim nadgarstku i przedramieniu. Chłopak momentalnie złapał moją dłoń, jego oczy rozjarzyły się i poczułam rozchodzące się po mięśniach ciepło. Uśmiechnął się delikatnie.

-Dzięki – wydukałam, wyplątując moją dłoń z jego rąk. Przycisnęłam ją do siebie w głupim akcie ochrony.

-Nie martwiłbym się o Daniela. On zrozumie – powiedział cicho, ale nie wyglądał na tak pewnego. 

Spalona cz. 2 - Krew AniołówWhere stories live. Discover now