CZĘŚĆ 14 - c.d.

449 37 6
                                    


Przez sen poczuła piękny, kwiatowy zapach i otworzyła oczy. Włączyła światło i z oburzeniem spojrzała na śpiącego obok niej królika.

- Miałeś mnie obudzić Ali, gdyby działo się coś nietypowego! – zganiła go i mocno wciągnęła noskiem powietrze. – To lawenda? – spytała i zerknęła na maskotkę. – Coś czuję, że to sprawka babci. Zrobiła nam pewnie świątecznego psikusa Ali, żebyśmy uwierzyli w magię, wiesz? Musimy to sprawdzić i nakryć babcię na gorącym uczynku! - postanowiła. - Wstawaj Ali. Zbieramy się. Przeciągnęła się i wyskoczyła z łóżka, nie ścieląc go. Gałązka jemioły leciutko opadła na dywan.

Dalia szybciutko zdjęła piżamkę i wskoczyła w różowy dres. Do tego założyła wygodne i co najważniejsze ciche trampki. Wyjęła spod łóżka plecak.

- To na wypadek, gdyby to babcia nakryła nas wcześniej, niż my ją – powiedziała do maskotki. – Z plecakiem będziemy wyglądać tak, jak byśmy szli na górską wyprawę do salonu - zachichotała i założyła wypełniony różnościami plecak na plecy. Królika chwyciła w prawą dłoń i po cichutku wyszła na korytarz. – Ciii... - zganiła zabawkę. Podeszła do babcinej sypialni i przyłożyła ucho do drzwi. Z pokoju dochodziło ciche pochrapywanie. – Babcia śpi?! – zdziwiona wyszeptała do maskotki, a do jej noska ponownie wleciał śliczny, kwiatowy zapach, tyle że o wiele bardziej aromatyczny niż w pokoju. – Fy – fy, fy – fy – powąchała i ujrzała nikłą smużkę dymu, niczym nić wiodącą korytarzem prosto na pięterko, gdzie znajdował się tylko babciny stryszek. – Ta nitka nas woła? – cichutko spytała maskotkę, ale królik nie odpowiedział. Ścisnęła go mocniej w dłoni. I poszła cichutko na pięterko. Stanęła przed stryszkiem, delikatnie otworzyła drzwiczki i wścibiła do środka swoją i królika zaciekawioną główkę.

- Boisz się Ali? – spytała drżącym głosem.

- Ja też... - wyszeptała i mocniej wytężyła wzrok. – Ale musimy tam wejść. Inaczej nigdy się nie dowiemy, skąd dobiega ten zapach. Spojrzała odważnie królikowi w oczy. – Bo skoro to nie psikus babci, to... - zastanowiła się sekundę - ...to muszą być czary. I mimo ogarniającego ją strachu, radośnie uśmiechnęła się do maskotki. – Ali? A jak tutaj, na tym stryszku mieszka magia świąt? – spytała podekscytowana.

– I spełnia życzenia! – stanowczym, choć ściszonym do szeptu głosem odpowiedziała za królika.

- Właśnie tak Ali. Właśnie tak. Ścisnęła mocniej maskotkę i poprawiła plecak. – Nie ma rady przyjacielu. Weszła do środka. Podłoga lekko zaskrzypiała jej pod stopami, jednak Dalia nie przestraszyła się, tylko śmiało zrobiła kilka kroków do przodu, stanęła na środku strychu i rozejrzała się dookoła. – Mały ten babciny strych. Prawda Ali? Wytężyła wzrok, który już zdążył przyzwyczaić się do panującego w pomieszczeniu półmroku. Ponownie, tyle że bardziej uważnie rozejrzała się po stryszku i nagle jej oczom ukazał się sporych rozmiarów dziwny przedmiot okryty białą płachtą. W dodatku buchało z niego pachnącym dymem.

Podeszła bliżej. - Wygląda na pudło. Co króliku? – spytała i z bijącym sercem zrzuciła nakrycie z przedmiotu. – Aaaa! – zatkała przestraszoną buźkę i cichutko się roześmiała. – Ali!?  To kufer. To stary kufer, o którym opowiadała babcia...Dziewczynka całkowicie pozbawiona strachu odetchnęła z ulgą. – Ale się tej mojej babci żarty trzymają – zaśmiała się w pełni rozluźniona. – Przecież to lawenda! Chwyciła jedną rączką za wieko kufra. Ani drgnął. Zerknęła na królika, którego ciągle trzymała w drugiej dłoni. – Przykro mi Ali, ale muszę schować się do plecaka...albo... – uśmiechnęła się chytrze do maskotki. – Od czego mam przecież ciebie! Pomożesz mi, prawda Ali? – spytała, ścisnęła królika i obiema rączkami, w asyście maskotki chwyciła za wieko kufra i z całych sił uniosła do góry. Kłęby uwolnionego dymu buchnęły jej prosto w zdziwioną twarzyczkę. – Fu- fu, fu - fu, fu - fu, fu - fu – próbowała rozdmuchać wydobywający się dym i zerknąć do wnętrza kufra. – Nie da rady Ali. Nic nie widzę. Muszę zanurzyć głowę! Poprawiła plecak, bardzo mocno ścisnęła królika i tak jak powiedziała zanurzyła się w lawendowej woni, a uwolnione strugi pachnącego dymu czym prędzej owinęły się wokół jej kostek, aby w mgnieniu oka objąć ją całą swoimi pachnącymi ramionami niczym bluszczem i wciągnąć w czeluści magicznego kufra.

Po drugiej stronie kufraWhere stories live. Discover now