Rozdział 19: Pustynna burza nadciąga od wschodu

25 5 2
                                    

CZĘŚĆ DRUGA

– Znowu słabo wyglądasz. Co się z tobą dzieje? – zapytał zmartwiony Justynian, spoglądając dociekliwie na Bastiana.

Stało się coś, co jeszcze do niedawna Giray uważał za niemożliwe - znów zapanowała między nimi zgoda. Nie wynikała ona już jednak z sięgającej czasów ich dzieciństwa relacji, lecz z czysto oportunistycznych pobudek carewicza. Jeśli chciał uwolnić siebie i Aggeliki ze złotej klatki zbudowanej im przez cesarza, musiał ponownie wkupić się w jego łaski. Idealna okazja ku temu nadarzyła się, gdy tylko opadł ferwor związany z cesarskim ślubem, po którym pozostała jedynie cesarska tiara na skroniach Flavii-Carlotty i sterta prezentów piętrząca się z jednej z wolnych komnat Blachernae.
Ostatnimi czasy Bastian zaczął odwracać wzrok od luster i zwierciadeł. Nie mógł zdzierżyć swojego odbicia, czy to w purpurze wina w jego kielichu czy w tafli wody w łaźni. A to wszystko przez narastające w nim niemal namacalne obrzydzenie do samego siebie. I nie mógł wiedzieć, że Aggeliki targało podobne uczucie wstydu, którym nie zamierzała się z nikim dzielić. Nawet z Valentiną i Reginą. Obwiniała się za to wszystko co zaszło. Uznawała siebie za tchórza. Bo przecież, gdy powinna postawić się Justynianowi i zawalczyć o siebie, ją sparaliżował ślepy strach. Dlatego też, gdy tylko padało imię cesarza, zaczynała odczuwać znajomy świąd na ramionach. Była słaba, zdecydowanie za słaba.
Zaś ciało carewicza od dawna nie należało do niego. Od lat sprzedawał je dla korzyści, jednakże wraz z rozkwitającym uczuciem do Aggeliki, coraz bardziej pragnął zerwać ze swoją niechlubną przeszłością. Odciąć raz na zawsze trzymające go w Bizancjum korzenie i wyplątać się z kolczastych pnączy przebijających się przez jego tkanki, przez wątłe mięśnie aż do kości.
Wyczuwając odpowiedni moment, aby poruszyć nadzwyczaj ważny dlań temat, przełknął głośno ślinę, po czym wziął łyk wina dla odwagi.

– Wiem, że to głupie, bo prawie jej nie znam, ale mam wrażenie, że jest dla mnie wszystkim... – wyznał niepewnie, co zazwyczaj się nie zdarzało, gdyż nie zwykł wstydzić się swoich relacji z płcią przeciwną. – Śniłem dziś o niej... Było naprawdę cudownie, nigdy tak się nie czułem, ale wszystko zmieniło się, gdy się obudziłem. Naprawdę ją lubię i nie mogę przestać o niej myśleć, odkąd ją poznałem, czyli od kilku tygodni. Początkowo starałem się temu opierać, ale lubię ją coraz bardziej. Nigdy nie można powiedzieć, że wiesz o kimś wszystko, choć niestety myślę, że cokolwiek złego się o niej dowiem, nie zmieni to tego co czuję...

Justynian również upił trunek z bizantyjskich gron i uśmiechnął z politowaniem.

– W takim razie śpiesz się z decydowaniem o własnych uczuciach, bo doszły mnie słuchy, że twoja była narzeczona wraca do Oikoumene z Sardynii – rzucił.

Giray zakrztusił się własną śliną. Kilka razy uderzył się pięścią w pierś i pobladły, z szeroko rozwartymi powiekami, wyszeptał:

– Cassandra... – To imię niczym ostatnie tchnienie wydarło się spomiędzy jego warg i zdmuchnęło grubą warstwę kurzu z zapomnianych wspomnień.

Odkryły się na nowo smakujące świeżymi winogronami słoneczne dni spędzone w ogrodach Blachernae, nieprzespane pachnące jaśminem noce, gdy jedynymi świadkami ich pierwszych poważnych wyznań był tylko księżyc i okalający go greccy herosi. To podczas jednej z takich schadzek postanowił oświadczyć córce senatora . Aczkolwiek jej ojciec miał wobec niej inne plany. Niedługo po tym jak w cieniu kwitnących drzew pomarańczy padło symboliczne nαί, Cassandrę wydano za mąż za gubernatora Sardynii, z czym też wiązał się jej wyjazd z Bizancjum.

– Powiadają, że owdowiała zanim stary Garau zdążył spłodzić potomka... – kontynuował cesarz.

– Coś sugerujesz? – wychrypiał słabo carewicz.

Rosa Bizantina [w trakcie edycji] Where stories live. Discover now