CZĘŚĆ 20

248 29 6
                                    


I tak w radosnej atmosferze Kluskowej wyliczanki do granic Kwiatowego Parowu dotarli tuż przed zmierzchem. Sowa zeskoczyła z grzbietu zebry, spojrzała w niebo i nastawiła uszu, a słońce, które tego dnia ostro dało im się we znaki wyraźnie szykowało się już na spoczynek, ustępując miejsca srebrzystemu, nocnemu bratu. -Niedobrze...niedobrze... - zacmokała nerwowo.

- No coś ty? Jest zbyt wcześnie na niedobrze. Do zmroku jeszcze daleko. Spójrz w niebo! – wtrącił kuc.

- Przecież spoglądałam – odfuknęła sowa. – Ale ja nie o tym.

- Nieee... - zdziwił się kuc - ...to o czym? Rita z Baltazarem kpiąco zachichotali wzbudzając tym samym w kucu tak mocną irytację, że z premedytacją potrząsnął grzbietem o mało ich z niego nie zrzucając, po czym opryskliwie dodał: - A może byście tak łaskawie zdjęli już swoje pokaźne zady z mojego wierzchu, co? W końcu dotarliśmy już do granicy! I parsknął z całych sił nozdrzami wyrzucając spory obłok pary.

- A ja? - gołębica spojrzała zebrze prosto w oczy i słodko się do niej uśmiechnęła.- Czy ja też muszę opuścić twój grzbiet? Czy mogę jeszcze zostać?

- Ty nie musisz gołębico – zebra szeptem zwróciła się do śnieżnobiałej ptaszyny. – Jesteś lekka jak puch, po czym w dwuznacznym uśmiechu wystawiła do kocicy szereg klockowatych zębów sugerując jej przejście na dietę.

- No wiesz?! – fuknęła oburzona Rita i jak poparzona zeskoczyła z kuca specjalnie zahaczając pazurem o jego krągły zad.

- Auuuu...- zarżał groźnie. – No coś ty!? Na żartach się nie znasz?

- Ładne mi żarty! Spójrz lepiej na siebie...

- Albo na swój zad! – dodał szczur zjeżdżając po tęczowym ogonie kuca, niczym po zjeżdżalni.

Sowa zerknęła na przyjaciół i ni z gruszki, ni z pietruszki wycedziła przez zaciśnięty dziób: - Nie jestem pewna moi drodzy czy to tuuu... – wskazała skrzydłem na stertę chaszczy - ...to to znaczy w sensie tuuu, o jakie mi chodziło!

- Ale, że co? To tuuu...to aby to tuuu? Bo jakoś nic z tego nie jarzę? – głupkowato zapytał basset przygryzając język.

- A to, że to miejsce nic, a nic nie przypomina z dawnej granicy.

- Ale zagajnik z tego co pamiętam mijaliśmy – wtrąciła zebra.

- No mijaliśmy – potwierdziła sowa.

- Czyli to na pewno tu – pewnie odpowiedziała zebra. – W końcu zagajnik jak by nie patrzył był, jest i mam nadzieję, że zawsze będzie graniczył z parowem. Chyba pamiętacie jak się chcieliśmy ukryć przed tą zgrają niefartownie napotkanych stworów, kiedy robiliśmy za trupę cyrkową?

- No przecież – fuknęła kocica. – Jakby mogło być inaczej, co?

- Tylko, że to miejsce nic, a nic nie przypomina dawnej granicy – powtórzyła sowa.

- Bo, że tak powiem wcześniej... - łapką wskazała gęstwinę posplatanych ze sobą chaszczy, krzaków, patyków i nie tylko - ...tej dziwacznej budowli tutaj nie było. To wygląda jak mur.

Dalia z Halinką, które przysłuchiwały się zaciętej dyskusji cichutko zachichotały, ale czym prędzej spoważniały widząc w oczach przyjaciół lekki strach.

Kuc z Mirandą skwasili miny, a Klusek, jak to Klusek puścił bańkę nosem.

Sowa podumała. – Na sto procent jestem pewna, że to właśnie gdzieś tu przekraczaliśmy granicę jako cyrkowcy.

Po drugiej stronie kufraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz