W końcu...

951 105 60
                                    

     Nie istnieje coś takiego jak miłość - mówili. Nie istnieje - to tylko procesy chemiczne w naszym ciele. Ale nie wierzę w to. Posiadam duszę - jak każdy człowiek - i to ona sprawia że czuję. Nie fenyloetyloamina i nie feromony. Dusza. Odpowiedź tak prosta, a jednocześnie tak złożona. Powinnaś mnie zrozumieć - czy sama nie mówiłaś kiedyś, że czasami lepsze jest to co niewytłumaczalne? Pisałaś o tym wiersz... Szkoda, że nie pamiętam jego wersów...

     Mówili, że nie znajdę dziewczyny. Że jestem nerdem, kujonem i ofiarą losu. Nie jestem kujonem - nie miałem dobrych stopni w szkole. Nerdem też nie jestem - nie potrafię nawet dobrze korzystać z komputera. Książki mnie nudzą, nigdy nie przeczytałem żadnej szkolnej lektury. Nie rozumiem który to Anakin, a który to Luke Skywalker. Ofiara losu... Tak, tu się zgodzę, ale tylko... No, może głównie z wyglądu - jestem wysoki i chudy. Mam kędzierzawe, rudawe włosy. Ale nie jestem słaby. Jestem silny. Umiem się bić. Cicha woda, tak mnie kiedyś nazwałaś.

     Mówili tak, a jednak jesteśmy razem. Ja - chudy rudzielec - i ty - najpiękniejsza i najmądrzejsza dziewczyna w mieście. Ba! Na całym świecie. Tyle różnic jest pomiędzy nami, a jesteśmy ze sobą. Czasami nadal nie wierzę, że wreszcie jesteś moja... Tylko moja.

     Kiedyś zarzuciłaś mi, że wcale Cię nie kocham. Że udaję. Że coś sobie uroiłem. Bardzo mnie wtedy zraniłaś, ale nie mam ci tego za złe. Kocham Cię, od kiedy tylko spotkaliśmy się po raz pierwszy. Byłem nowym dzieckiem w mieście, moi rodzice kupili dom naprzeciwko twojego. Byliśmy tylko pięciolatkami, ale już wtedy wiedziałem, że będziemy w przyszłości razem.

     Dorastaliśmy w dwóch różnych światach: ja byłem synem bogatych ludzi, którzy nie mieli dla mnie czasu, a ty dorastałaś w biedzie, ale wychowano cię w wielkiej miłości. Gdy mieliśmy po dziesięć lat twoja rodzina wyszła na prostą, za to mój ojciec stoczył się na dno. Ale to nic, był złym człowiekiem.

     Pamiętam, że... Tak, kiedyś uważałem to tylko za zauroczenie. Ale, gdy mięliśmy po trzynaście lat, miałaś wypadek. Boże mój miły, ty tego nie pamiętasz - byłaś w śpiączce - ale przychodziłem do szpitala codziennie. Zawsze z kwiatami, twoimi ulubionymi - białymi goździkami. W końcu po roku się obudziłaś - sparaliżowana. Do końca życia będziesz się poruszać na wózku... Ale to nic. Nie potrzebujesz go. Będę Cię nosił na rękach! Zresztą, przecież i tak to robię...

     Chodziliśmy do tych samych szkół, tych samych klas... W końcu ty poszłaś na studia, ja kupiłem ten dom, za pieniądze wygrane w grę w karty... Byłem dobry i chciałem grać dalej, ale usłyszałem, że gardzisz hazardem. Nie chciałem, byś mną też gardziła. Nie jestem zresztą głupi.

     Czekałem na Ciebie tyle lat... Ze smutkiem i żalem obserwowałem, jak zakochujesz się i odkochujesz od różnych facetów. Piłkarz z innej szkoły. Kolega z równoległej klasy. Ten chłopak siedzący za tobą w liceum. Ten mężczyzna z grupy wsparcia... Zawsze czekałem obok, na swoją kolej...

     Twoi rodzice mnie lubili, ale otwarcie mi powiedzieli, że nie wyobrażają mnie za swojego przyszłego zięcia... To było bardzo bolesne, szczególnie, że wtedy... Cóż...

     Jednak miałem nadzieję. "Czy ten idiota Ci się narzuca?", pytali. "Cały czas przy Tobie jest, jak jakiś natręt". A ty odpowiadałaś: "To mój przyjaciel z dzieciństwa, jest naprawdę kochany"... Po tych słowach wiedziałem, że będziemy razem. Po prostu wiedziałem... I nie pomyliłem się.

     Rok temu zamieszkaliśmy razem. Nie mam rodziny, bo ojciec uciekł, a matka się powiesiła... Twoja rodzina zaś wyjechała za granicę... Zostaliśmy sami. Jesteśmy tylko dla siebie. Nawet nie jesteś świadoma, jak bardzo byłem wtedy szczęśliwy! Ty nigdy nie lubiłaś zmian, więc jeszcze przez długi czas będziesz miała trudności z aklimatyzacją... Ale nie szkodzi, poczekam.

     Pamiętasz? Jak się wprowadzaliśmy, to był wieczór, pierwszy raz to zrobiliśmy... Oczywiście, że pamiętasz. Przecież sama powiedziałaś, że nigdy tego nie zapomnisz... Mój Boże, byłem szczęśliwy, będąc twoim pierwszym. Często powtarzałaś, że czekasz na tego jedynego. Ja też czekałem na to, by pójść do łóżka z ukochaną mi osobą - tobą. Ten dzień, gdy staliśmy się jednym... Bałaś się... Ja też byłem zdenerwowany, bo chciałem dać Ci jak największą rozkosz, ale nie wiedziałem, jak się za to zabrać.

     Było idealnie. Gdy niosłem Cię na rękach do łóżka, gdy zobaczyłem cię co raz pierwszy całą. Och, wiesz, że uwielbiam każdy milimetr twojego ciała. Kocham wszystkie twoje blizny na ciele, twoją myszkę pod pępkiem. Kocham twoje delikatne dłonie z paznokciami, zawsze pomalowanymi na czarno. Kocham twoje dołeczki na policzkach, twoje migdałowe oczy w kolorze nieba. Kocham twoje jasne, jak kłosy zboża, włosy.

     Kocham to, że zawsze ubierasz się w sukienki i spódnice. Kocham te etniczne wzory, jakie widnieją na twoich ubraniach. Kocham fakturę tych ubrań - miękka, dobrej jakości bawełna. Dzianina.

     Kocham to, że twoja skóra jest już niemal przesiąknięta Chanel N°5 - od kiedy tylko w wieku czternastu lat otrzymałaś pierwszy flakonik tych perfum. Pachniesz trochę, jak moja mama - ona też uwielbiała te perfumy.

     Teraz śpisz... Twoje powieki tak ślicznie drgają, twoja pierś delikatnie podnosi się i opada... Nigdy we śnie nie jesteś spokojna, ale ostatnio coś się zmieniło. Nie wierzgasz podczas przebywania w objęciach Morfeusza... Cieszy mnie to, ale gdy się budzisz jesteś... Inna. Jakbyś traciła ten wewnętrzny płomień, jaki się w tobie tlił... Coraz bardziej przypominasz moją mamę, dlatego wyrzuciłem z domu wszystkie sznurki, kable. Wiem, że nie jesteś w stanie się ruszyć sama, ale przezorny jest zawsze ubezpieczony. Nie chcę Cię stracić. Wiesz o tym.

     O, budzisz się!

     Otwierasz swe piękne oczy i spoglądasz ze smutkiem w sufit. A ja kładę głowę na twojej piersi, obejmuję się rękoma i czuję się najszczęśliwszy na świecie. Będziemy razem już na zawsze! Nie popełnisz samobójstwa jak moja matka i nie uciekniesz, jak mój ojciec. Tylko jedna rzecz niszczy perfekcyjność tej chwili:

     Płaczesz. Właściwie płaczesz co dzień, od roku. Ale to nie szkodzi. W końcu zrozumiesz, czemu wyrzuciłem twój telefon i zniszczyłem twój wózek. W końcu zrozumiesz, że Cię kocham nad życie i odwzajemnisz to uczucie. W końcu zrozumiesz, że w tym zamkniętym pokoju jesteś bezpieczna. W końcu przestaniesz nazywać mnie potworem.


DeniqueWhere stories live. Discover now