2. Dylan

30.3K 1.8K 321
                                    

        Oficjalnie mogłem przyznać, że ta dziewczyna była dziwna. Ja nie wiem, mowę jej odebrało czy jak? A może zaniemówiła na mój widok - zaśmiałem się w duchu. Może jest jakaś niedorozwinięta... Nie wiem i nie zamierzam się nad tym zastanawiać.

        Na dodatek wszyscy patrzą się na mnie jakbym co najmniej kogoś zabił. Każdy coś do siebie szeptał, co niewyobrażalnie mnie irytowało.

        – Co się tak gapicie?! Przedstawienie skończone. Wracajcie do swoich spraw do cholery!

        Gdy tylko na nich krzyknąłem, każdy wrócił do swoich spraw. Uśmiechnąłem się zwycięsko. Wszyscy bez problemu mnie posłuchali. Mi się nikt nie sprzeciwia. Cóż... ma się ten urok osobisty. Nie zwracając już dłużej uwagi na te dzieciaki, wsiadłem do swojego czarnego Range Rovera i ruszyłem z piskiem opon, robiąc przy tym pewnie nie małe przedstawienie. I dobrze.

        Po dłuższym zastanowieniu pomyślałem, że może rzeczywiście trochę zbyt ostro potraktowałem tą laskę. Po prostu miała pecha, że akurat byłem wkurwiony. Trafiła na mnie w złym miejscu i o złym czasie. Takie życie.

        A wszystko za sprawą mojego "ojczulka". A właściwie ojczyma. Odkąd związał się z mamą postawił sobie za cel sprowadzenia mnie na "dobrą drogę". Tak więc ten palant wkopał mnie w pomoc w tej beznadziejnej szkole i to jeszcze w jednej z biedniejszych dzielnic miasta. A ja przed kilkunastoma minutami miałem właśnie ogromny zaszczyt rozmowy z dyrektorem budynku. I to mnie nabuzowało jeszcze bardziej. Miałem za zadanie sprzątać, kosić trawę, naprawiać wszelkie usterki i wszystkie inne gówna o jakie mnie poproszą.

        Oczywiście mój ojczulek nie powiadomił mnie wcześniej o fakcie, że będę odwalał całą brudną robotę.

        Próbowałem się z tego wszystkiego wykręcić. Jednak oczywiście matka go poparła i bezczelnie postawili mi ultimatum. "Musisz nauczyć się szacunku do pracy i pieniędzy. Nie możesz przez całe życie tylko imprezować. Więc albo godzisz się na nasze ultimatum, albo przestajemy cię utrzymywać". A więc miałem przerąbane i musiałem zgodzić się na to gówno.

        Nie to, że nie znalazłbym pracy, ale najzwyczajniej nie miałem na to ochoty.

        Gwałtownie zatrzymałem się przy starym budynku w jednej z bardziej niebezpiecznych części miasta. Przede mną widniał średniej wielkości zielony budynek. W niektórych miejscach farba zaczęła już odpryskiwać za sprawą starości i wilgoci.

        Zamykając samochód ruszyłem do drzwi i po chwili znalazłem się w dość sporym pomieszczeniu. Automatycznie się rozluźniłem. Samo przebywanie tutaj mnie uspokajało.

        Spojrzałem w stronę worka treningowego. Od razu mój wzrok uchwycił stojącego tam Matta.

        Niebieskooki blondyn zakładał właśnie ochraniacze na swoje dłonie. Czarny podkoszulek opinał jego ramiona, a na nogach miał szare dresy.

        Uśmiechnięty ruszyłem w jego stronę. Gdy tylko Brown mnie zobaczył, wyszczerzył się, ukazując wszystkie zęby i podszedł w moją stronę.

        – Siema stary – uścisnęliśmy się po "męsku". – Dobra. To teraz gadaj jak sprawa wygląda – zaśmiał się, a ja pacnąłem go po głowie. Bardzo dobrze znałem blondyna i doskonale zdawałem sobie sprawę, że śmieje się ze mnie. Fajnie, że bawi go moje nieszczęście.

        Oboje mieliśmy dwadzieścia lat, z tym, że on miał już pracę. Pracował jako trener piłki nożnej dla miejscowych dzieciaków. I chociaż trudno było w to uwierzyć, to chłopak miał świetny kontakt z tymi dzieciakami. Nawet moja sześcioletnia siostra go uwielbiała. Momentami miałem wrażenie, że woli jego ode mnie. Jednak i tak była moim oczkiem w głowie.

Zamknięta w ciemności [Premiera 24.06.2024]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz